Co łączy Cesarza Franciszka Smudę z Edytą Górniak?
Jeśli sponsor ma dużo pieniędzy, gest i wiele wspomnień, potrafi sprawić przyjemność nie tylko sobie, ale i rzeszy podobnych jemu kibicom. Michał Sapota, szef głównego sponsora Widzewa, jest zakochany w Franciszku Smudzie, czego zresztą nie kryje, więc zrobił przyjemność sobie i nam, zatrudniając Cesarza Franza w Widzewie. Wróciły wspomnienia z czasów Ligi Mistrzów, już jest pierwsza wygrana, galopuje widzewski ekwiwalent reklamowy.
Cały świat mówi o tym, że w środku Polski, piątej futbolowej potęgi świata, na czwartym szczeblu rozgrywkowym pracuje były selekcjoner. To albo zarabia dużo, albo przyjechał czynić dobro, albo jedno i drugie.
Łódź ma tę zaletę, że nie jest bezbarwna w kwestii futbolu i ma wiele do zaoferowania. Wielu piłkarzy z nazwiskami przyjechało tutaj odcinać kupony od sławy, wielu bez nazwisk, by odbić się niczym na trampolinie do dalszej kariery. Odcinanie drżącymi rękami kuponów nie wyszło na dobre reprezentantowi Niemiec Ulemu Borowce, którego zatrudnił w Widzewie Andrzej Grajewski. Do grobu zabrały tajemnicę tańców Niemca w Łodzi zburzone ściany hotelu Centrum w Łodzi, gdzie mieszkał. Osiem tylko meczów zagrał Uli w Widzewie, a ile nagasił się pragnienia! W drużynie Andrzeja Grajewskiego pięć meczów więcej rozegrał były reprezentant ZSRR Anatolij Demianienko. Grajewski lubił płacić ludziom o wybitnych nazwiskach, dlatego ścigał się w Orle mistrz świata na żużlu Kalifornijczyk Sam Ermolenko.
Piłkarzy z nazwiskami zapraszał też do siebie Tadeusz Ted Dąbrowski. Gdy wprowadził RKS Radomsko do ekstraklasy, zatrudnił piłkarzy m.in. z Bayernu Monachium (Wojciechowski), Bayeru Leverkusen (Matysek) czy też Panathinaikosu (Sypniewski).
Koszulki z herbem ŁKS zakładali będący na ostatniej prostej kariery Tomasz Kłos czy Tomasz Hajto. Ówczesny sponsor ŁKS Daniel Goszczyński miał powody do dumy, że w jego piłkarskim zakładzie pracują byli reprezentanci. Szansę gry w ŁKS dostawali startujący dopiero do wielkiej kariery Krzysztof Mączyński, Paweł Brożek, Jakub Kosecki, czy wcześniej Marcin Mięciel.
Przed laty w ŁKS pracował nawet Kazimierz Górski, równolegle łączący tę robotę z prowadzeniem reprezentacji narodowej.
Zatrudnienie Franciszka Smudy w Widzewie nie jest czymś oryginalnym w historii łódzkiego futbolu. Poprzednik Michała Sapoty w Widzewie, prezes Andrzej Pawelec dawał zajęcie nie tylko ludziom sportu, ale i kultury. Głośno swego czasu było, jak podpisał kontrakt z Edytą Górniak. Kontrowersyjna wykonawczyni hymnu Polski na mistrzostwach świata w Korei dała koncert specjalnie dla prezesa Widzewa. Na imieninach. Tacy prezesi to skarb.