Czy było warto? Pamięć o „Wujku”: pytania o miarę poświęcenia i cenę wolności [WIDEO]
Jak dziś, po 35 latach, pamiętamy Dziewięciu z „Wujka”? Co chcemy o nich opowiedzieć tym, dla których są historią - najmłodszym? Jak przekonywać, że nie można o tym nigdy zapomnieć? Debata „Dziennika Zachodniego”.
Pamięć osobista pokolenia, które nie przeżyło wielkiego wydarzenia historycznego, a takim jest pacyfikacja kopalni „Wujek” 16 grudnia 1981 roku, trwa około 50 lat - utrwalana i pielęgnowana przez rodziców, dziadków, uczestników historii. Tak twierdzą psychologowie. Zmienia się wraz z upływającymi latami, staje się bardziej „pomnikowa”, wspólna, „zawłaszczana” przez kolejne pokolenia, dla których w końcu staje się mitem, spoiwem łączącym społeczność, naród, ale i rozdziałem w podręczniku do historii.
Ofiara Dziewięciu z „Wujka” jest na tej „drodze pamiętania” dopiero (i już) na 35. „kilometrze historii” - wciąż żywa i gorzka, ale też w przestrzeni publicznej nieźle zagospodarowana. I niewolna od pytań, na które nie tylko historycy szukają jeszcze odpowiedzi. Co do jednego jest pełna zgoda - o „Wujku” trzeba pamiętać i tę pamięć utrwalać.
Nie było ani jednego uczestnika rozmowy o wydarzeniach na Śląsku sprzed 35 lat, którą zorganizowaliśmy 12 grudnia 2016 roku w „Dzienniku Zachodnim” przy udziale Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności, który by tego nie podkreślał. Nie ma więc kwestii „czy w ogóle”, jest analiza i są pytania: jak oraz dlaczego? - Wiemy, że górnicy zapłacili wysoką cenę, zapłacili swoim życiem, tysiące innych zapłaciło wolnością. Pytanie - co było ważne dla tych ludzi, za co zdecydowali się płacić taką „walutą”? - mówił dr Andrzej Sznajder, dyrektor IPN w Katowicach. - Jedno zastrzeżenie - nie sądzę, by o Dziewięciu z „Wujka”, o wszystkich prawie dwóch tysiącach, którzy wtedy byli zaangażowani, można powiedzieć, że starali się, chcieli oddać życie. Nie podejmowali takiej decyzji...
Śmierć to nie był ich wybór
Górnicy z „Wujka” szli 35 lat temu na solidarnościowy strajk, nie na śmierć. Czy mogli ją przewidzieć, czy była nieunikniona? - Pamiętajmy - w Gdańsku były strajki, ale do podpisania porozumień doszło dopiero wtedy, gdy Śląsk do nich przystąpił. To jest ważne, to tu dochodziło do prowokacji od listopada 1981 roku i to musiało się też obrócić przeciwko stanowi wojennemu w województwie katowickim. I dlatego musiały być ofiary - jak sądzę - nie była to kwestia tylko przypadku, a wręcz przeciwnie - podkreślał Przemysław Miśkiewicz ze Stowarzyszenia „Pokolenie”, co dr Grzegorz Majchrzak z Biura Badań Historycznych warszawskiego IPN skwitował: Skoro komuś dano broń z ostrą amunicją, to znaczy, że przewidywano konieczność jej użycia. Dla Miśkiewicza nie ma dylematu, czy można było uniknąć ofiar. - Władza od początku zakładała, że potrzebne będą ofiary, wiedziała o nich już wtedy, kiedy zaczynały się strajki. Dr Sznajder, choć zgadza się, że komunistyczna władza gotowa była na ofiary, stwierdził też: Na pewno mogę powiedzieć, że ofiar na „Wujku” można było uniknąć. Zobaczmy, jak potoczyły się strajki na kopalniach w Bieruniu i Lędzinach - „Piast” i „Ziemowit”. Tam na szczęście znaleźli się odpowiedzialni ludzie, i to zarówno po stronie załogi, strajkujących, jak i kierownictwa obydwu kopalń, którzy wbrew „pomysłom” wojskowych, SB i innych sił, stwierdzili, że dojdą do porozumienia bez zewnętrznej „pomocy”. I oni osiągnęli to, że zamanifestowali swój sprzeciw wobec stanu wojennego, ale również to, że wyjechali wszyscy - może nie zdrowi, bo tydzień pod ziemią nie pozostaje bez uszczerbku na zdrowiu, ale żywi. Gdyby władzy zależało na porozumieniu, to można je było osiągnąć. Ale władza tego nie chciała.
Oni mieli swoje Westerplatte
Pamięć stanu wojennego, zdaniem historyków, trochę wygrywa z pamięcią o poprzedzających go 16 miesiącach potocznie nazywanych „festiwalem Solidarności”. A to właśnie tamten przedsmak wolności był wartością, której także górnicy zdecydowali się bronić. - Dzisiaj wspominamy ten najbardziej tragiczny moment - 16 grudnia - pytając, dlaczego to się tak naprawdę zdarzyło? Wtedy stawia się również podszyte goryczą pytanie: czy było warto? - zauważył dr Sznajder.
I tu już odpowiedzi nie były jednoznaczne. Piotr Biernat, autor pierwszego paradokumentalnego filmu o wydarzeniach na „Wujku” i kolejnego, nakręconego po 15 latach od tragedii, w którym oddaje głos wdowom po zabitych górnikach, przekonywał, że nie ma większej wartości niż życie. - Nie było łatwo stanąć przed tymi kobietami i zapytać: czy było warto? Najbardziej wstrząsająca jest dla mnie odpowiedź żony jednego z górników, która układając na stole pudełka z odznaczeniami męża powiedziała: „Tyle po nim zostało”. Uczę dziennikarstwa i opowiadam studentom o „Wujku”. Jaki jest odbiór? Ci młodzi ludzie, jakby trochę celowo, odgradzają się od tej tragedii, od całej historycznej otoczki i mówią, że jest to dla nich przesłanie, jak bardzo trzeba cenić życie, jak jest wartościowe - tak uzasadniał tezę, że ofiara Dziewięciu z „Wujka” była być może zbyt wysoka. - Odniosę się do tego, co mówił pan Biernat o konieczności cenienia życia, niemarnowania go, być może niepotrzebnej ofierze... - mówił Sebastian Rosenbaum, historyk z katowickiego IPN. - Próbując ustawić się w jakiejś perspektywie do tego motywu historii śląskiej, formułując wnioski dla przyszłości, wydarzenia na „Wujku” są również lekcją dla każdej ekipy rządzącej, ponieważ decyzja o pacyfikacji, o strzelaniu do górników była tak naprawdę jej końcem - stwierdził.
Przemysław Miśkiewicz jednoznacznie się określił mówiąc: „Tak, było warto” i przypominając, że ofiara Dziewięciu z „Wujka” jednoczyła ludzi wokół idei, pomagała stawiać opór komunistycznej władzy i ją pokonać. Dr Grzegorz Majchrzak posłużył się słowami Jana Pawła II: Każdy z Was, młodzi przyjaciele, znajdzie w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. I podsumował: „Myślę, że górnicy z »Wujka« właśnie znaleźli Westerplatte”.
Robert Ciupa, dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności, przypomniał, że podczas uroczystego nadania Szkole Podstawowej nr 5 w Brynowie imienia Dziewięciu Górników z „Wujka”, Katarzyna Kopczak na spotkaniu z młodzieżą powiedziała: „Tak, było warto”. - Oczywiście, rodziny mają prawo do różnych ocen, zmieniają się one także wraz z perspektywą czasu - mówił, mocno podkreślając: Co do perspektywy, chodzi o to, aby pamiętanie o ,,Wujku” trwało cały rok, nie tylko „w okolicy” 16 grudnia.
Co powiemy naszym dzieciom?
Już dziś mówimy wiele. I uczymy, chronimy pamiętanie. Śląskie Centrum Wolności i Solidarności, gdzie na co dzień świadkowie wydarzeń na „Wujku” opowiadają młodzieży o pacyfikacji, odwiedza w ciągu roku około 5 tysięcy osób. W przyszłości będzie to duże muzeum. Jak powiedział Robert Ciupa, w najbliższym czasie będzie mógł przedstawić koncepcję jego rozbudowy. Szkoła nosząca imię Dziewięciu Górników z „Wujka” to również symbol pamiętania. Ale... - Problem z pamiętaniem polega na tym, że przez następnych właściwie osiem lat po pacyfikacji, historia Solidarności, historia stanu wojennego była na skalę wręcz nieprawdopodobną zakłamywana i - co gorsza - niewiele się zmieniło po roku 1989 - mówił dr Sznajder podkreślając: Społeczeństwo było karmione mitologią groźby wkroczenia Armii Czerwonej, mówieniem o mniejszym złu i zarazem tłumieniem informacji o tym, jaka naprawdę była skala zniszczeń, które sprowadził stan wojenny, czemu tak naprawdę miał służyć - żadnej obronie Polski, a jeśli jakiejkolwiek obronie, to obronie ówczesnej władzy.
Chodzi więc o to, aby uczyć historii prawdziwej, mimo jeszcze i dziś rozbieżnych zdań i różnych ocen, choćby ceny życia górników z „Wujka”, historii prawdziwej faktograficznie. Sebastian Rosenbaum, przypominając, że obszar refleksji historycznej nad Solidarnością jest w ogromnej mierze zdominowany przez Instytut Pamięci Narodowej, mówił też, że ciągle trzeba badać tamte czasy, bo wiele jeszcze pozostało miejsca na głębszą refleksję dla historyków. Magdalena Mamoń, nauczycielka historii w SP im. Dziewięciu Górników z „Wujka”, zauważyła, że o tamtych tragicznych wydarzeniach musimy opowiadać dzieciom w sposób dla nich zrozumiały, przyjazny, jak o bliskich ludziach, a nie tylko postaciach z kart historii. - W tym roku zaprosiliśmy katowickie szkoły na nasze dwa miejskie konkursy: historyczny, sprawdzający wiedzę na temat wydarzeń w Polsce z lat 80. ubiegłego wieku, i plastyczny pod tytułem „Historia najnowsza w oczach dziecka”. Oba zostaną oficjalnie zakończone dzisiaj, 16 grudnia. Także tego dnia w szkole zostanie odsłonięta tablica poświęcona Dziewięciu Górnikom z „Wujka”. Do konkursów zgłosiło się kilkanaście szkół, kilkudziesięciu uczniów bierze w nich udział, a my ich gościmy i również w ten sposób pielęgnujemy pamięć o „Wujku” - na razie w naszym mieście, a może za jakiś czas szerzej... - mówiła Ewa Czapla, która także uczy w szkole noszącej imię Dziewięciu Górników z „Wujka”. Halina Bieda, dyrektor Muzeum Powstań Śląskich i radna województwa, podkreślała, że pamięć historyczna musi być wartością wspólną. - 16 grudnia jest Bieg Dziewięciu Górników, kiedy to pod Krzyż-Pomnik przybiegnie ok. 400 uczniów wraz z opiekunami z 40 szkół woj. śląskiego. Postanowiliśmy, że przybiegniemy wcześniej, radni wszystkich klubów, bez podziałów, razem i razem chcemy złożyć jeden wieniec. Bo tragiczne wydarzenia na „Wujku” są dla Śląska znamieniem, z którego bierze początek współczesna tożsamość regionu i ludzi w nim mieszkających. Tożsamość rozumiana jako opór wobec dyktatury, jako godność, honor i gotowość do poniesienia ofiary w obronie uniwersalnych wartości - mówiła.
Rozmowie dorosłych przysłuchiwały się dwie uczennice z klasy V szkoły im. Dziewięciu Górników z „Wujka”. Co nam powiedziały? „Górnicy walczyli o to, żeby była niepodległa Polska. Warto było walczyć, bo dziś żyje nam się dobrze”. A co my powiedzieliśmy im? - Zazdroszczę, że dziś dzieci mogą o tamtych wydarzeniach słuchać, a nie w nich uczestniczyć - mówił dr Sznajder wyjaśniając: Żyjemy w wolnym kraju, bo górnicy byli wtedy zdecydowani bronić godności i wolności - sprawy z krótkiej perspektywy wydawałoby się przegranej, ale z dłuższej zwycięskiej. Cena, jaką zapłacili, jest ceną za to nasze dzisiaj. To cena wysoka, ale fakt, że o nich pamiętamy, to jest ich zwycięstwo. I nasze”.
Wśród górników w 1981 r. nie było podziałów. Wszyscy solidarnie stanęli za Janem Ludwi-czakiem, pierwszym przewodniczącym Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” KWK „Wujek”. To jego zatrzymanie było impulsem do strajku na kopalni. Strajku, za którym opowiedzieli się zarówno Ślązacy, jak i przyjezdni. 15 grudnia 1981 r. na naradzie WKO ustalono, że w pacyfikacji kopalni „Wujek” weźmie udział: 678 funkcjonariuszy ZOMO, 120 KW MO, 283 ROMO, 300 ORMO oraz 760 żołnierzy, czyli 6 kompanii piechoty i 6 plutonów czołgów, dysponujących 22 czołgami i 44 bojowymi wozami piechoty. Każdy z żołnierzy otrzymał 60 sztuk amunicji ostrej.
Dziewięciu Górników z „Wujka” przyjęła w tym roku za swojego patrona Szkoła Podstawowa nr 5 w Katowicach-Brynowie. Z inicjatywą wyszli grono pedagogiczne, uczniowie i społeczność lokalna. Wszyscy byli zgodni zarówno co do wyboru patrona, jak i celu tej decyzji mówiąc: „Mamy szkołę i młodzież, która poniesie pamięć o Dziewięciu z Wujka dalej, przez kolejne pokolenia”.
Oto uczestnicy naszej debaty o wydarzeniach w kopalni „Wujek”. O pamięci osobistej i zbiorowej, a także o tej, która powinna być drogowskazem kształtującym kolejne pokolenia, mówią historycy, pedagodzy, kronikarze, świadkowie wydarzeń sprzed 35 lat
Dr Andrzej Sznajder, dyrektor IPN w Katowicach:
16, może 17 grudnia dotarła do mnie - poprzez Radio Wolna Europa i Głos Ameryki - prawda o „Wujku”. To był moment, który obnażył tamten system. Dla młodego, jak ja wtedy, człowieka, cały okres Solidarności to był w szkole czas intensywnych sporów, jakie toczyliśmy między sobą i także z nauczycielami. Od tego momentu ta dyskusja się po prostu skończyła. Nie było już o czym dyskutować. Wszystko stało się jasne.
Piotr Biernat, dziennikarz, dokumentalista:
Mieszkałem w Ligocie, byłem pod „Wujkiem”, gdy padły strzały, i wracałem w to miejsce parę razy. Kiedy dziś patrzę na kopalnię, jest ona dla mnie apelem o wartość ludzkiego życia. Bo gdyby górnicy byli świadomi, że zapłacą najwyższą cenę za marzenia, które nie do końca się przecież spełniły, to nie wiem, czy stanęliby naprzeciw czołgów po raz drugi.
Magdalena Mamoń, nauczycielka historii:
Nasza szkoła jest w sąsiedztwie kopalni „Wujek”, nasi uczniowie wiedzą więcej o pacyfikacji niż inne dzieci. One wywodzą się ze środowisk, gdzie pamięć o tragedii jest żywa - opowiadają o niej rodzice, wspominają dziadkowie, niektórzy uczestniczyli w strajku. Dziewięciu z „Wujka” to oczywisty patron naszej szkoły, skoro tak blisko jesteśmy tego pamiętania.
Ewa Czapla, pedagog, wychowawca w SP nr 5:
Nasza szkoła potrzebowała tożsamości bliskiej naszym dzieciom. Ale nie od razu było wiadomo, że będziemy szkołą Dziewięciu Górników z „Wujka”. Wybór patrona został przeprowadzony w sposób demokratyczny. Pojawiły się również inne propozycje, jednak zauważyliśmy, że wszystkie wiązały się z bliskością, z tym co łączy i pomaga budować tradycję.
Halina Bieda, dyrektor Muzeum Powstań Śląskich, radna województwa V kadencji:
To na nas, mieszkających tu, na Śląsku, spoczywa obowiązek przekazywania pamięci o „Wujku”. Bo ciągle trudno ludziom z innych regionów zrozumieć Śląsk. Jeśli tego nie zrobimy sami, to nikt za nas tego nie zrobi. Pamięć historyczna to jest wartość wspólna, która ma łączyć, a nie dzielić, żeby ofiara śmierci górników z „Wujka” nigdy się nie powtórzyła.
Dr Grzegorz Majchrzak, Biuro Badań Historycznych IPN Warszawa:
Pierwsze obrazki stanu wojennego to dla mnie, jako młodego warszawiaka, brak Teleranka i smutny generał przemawiający w telewizji. Dla Śląska wydarzenia na „Wujku” były wstrząsem, a z punktu widzenia Warszawy takim wstrząsem było pobicie i śmierć Grzegorza Przemyka. My wiedzieliśmy, że jak nas będą gonić ZOMO-wcy, to trzeba uciekać, bo będą bić, ale strzelać nie będą. Ile ofiar ci wojskowi zaplanowali, na ile się przygotowali? Do dziś nie wiemy, ale jestem przekonany, że mogło ich być więcej.
Robert Ciupa, dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności:
Przez wiele lat pamięć o „Wujku” była jednostkowa, a ważne było i nadal jest, aby tę pamięć wprowadzić do przestrzeni publicznej. Dlatego bardzo ucieszyło mnie nadanie imienia Dziewięciu Górników z „Wujka” szkole nr 5 - jako miejscu przenoszenia pamięci wspólnej poprzez kolejne pokolenia. Pamięci o tym, że górnicy postanowili walczyć dla nas o godność, wolność - solidarnie. Tak, niektórzy ze strajku odeszli, ale Oni zostali, stanęli razem. Zostawili ważne przesłanie na pokolenia - że można być razem dla dobra wspólnego.
Przemysław Miśkiewicz, Stowarzyszenie „Pokolenie”:
Od momentu strajków w 1980 r. wszystkie demonstracje, wszystkie działania - przynajmniej w większości - zmierzały do ulepszenia socjalizmu, do porozumienia się w jakiś sposób, do legitymizacji społeczeństwa, ale w tym systemie. Natomiast 16 grudnia maski opadły i zaczęło się „Precz z komuną”. Dla nas, dla młodych ludzi - wówczas 18-, 20-, 22-latków - stało się jasne: z tą władzą się nie rozmawia, z tą władzą trzeba walczyć, tę władzę trzeba zniszczyć. I gdyby nie ofiary na „Wujku”, nie wiadomo, czy by do tego doszło.
Sebastian Rosenbaum, historyk IPN w Katowicach:
Jako świadek historii się nie sprawdzę, bo to miara pamięci sześciolatka. Ale zadaniem historyka jest bezstronna ocena, budowana w oparciu o refleksję nad wydarzeniami. Do momentu pacyfikacji, przemocy wobec górników nie było. Proszę sobie przypomnieć, jak propagandowo w PRL wywindowano etos górnika, można wręcz mówić o pewnej „sakralizacji” tego obrazu. I nagle przychodzi wojsko, ZOMO i zabijają górników. Wtedy władza popełnia samobójstwo, sama niszczy swój symboliczny obraz, symboliczne prawo do legitymizacji.