Czy mieszkańcy okażą swoje dobre serce? [WIDEO]
- Dach nad głową już mam. Czarny. Na znak tej tragedii, która nas dotknęła - mówi Daniela Kupińska. - Teraz brakuje rąk do dalszych prac remontowych.
- Ludzie są dobrzy - mówi pani Daniela. - Przekonałam się o tym, jak zaczęła spływać do nas pomoc...
Przypomnijmy: o losie Danieli Kupińskiej pisaliśmy na początku lutego tego roku. Kobieta od 68 lat mieszka w dużym, poniemieckim domu na jednej z ulic Jędrzychowa. Dom przez lata przechodził z pokolenia na pokolenie. Od czasów powojennych mieszkali w nim rodzice pani Danieli, jej rodzeństwo, a teraz dzieci i wnuki... Nestorka roku Marianna Żurawska, mama pani Danieli w lutym skończyła 95 lat. Jednak rodzina nie miała okazji świętować tak ważnej uroczystości. Bo dzień wcześniej w ich domu wybuchł pożar.
– Jak to się mogło stać? - opowiadała nam po tragedii pani Daniela. - Z tego, co policja mówiła, to w kominie osadza się czop z sadzy – tłumaczyła kobieta. – I pod wpływem temperatury ten czop wybucha jak bomba... Wnuczka z chłopakiem jedli kolację. U góry coś upadło, więc chłopak wyszedł na korytarz sprawdzić, co to za hałas. A to już był ogień! Brat, który mieszka nad mamą, przybiegł i krzyknął: „Dzwoń na straż! Pali się!”.
Pożar gasiło pięć jednostek straży pożarnej. A rodzina dosłownie została bez dachu nad głową, który w płomieniach ucierpiał najbardziej. A wraz z nim i poddasze. Jak mówi D. Kupińska straty wyceniono na ponad 140 tys. zł. A dom był nieubezpieczony... Tragedię rodziny pani Danieli opisaliśmy na łamach „GL”. I... zewsząd zaczęła spływać pomoc.
- Pomógł nam Caritas, MOPS, wiele firm dało materiały - mówi pani Daniela. - Pomagali ci, którzy sami nic nie mają.
Rodzinę wsparli też sąsiedzi.
- Wierzę, że jest więcej takich ludzi jak my i ktoś pomoże – mówiła z uśmiechem pani Marta, która pomagała rodzinie, jak tylko mogła.
Wspólnymi siłami udało się wyremontować dach. Pani Daniela zdecydowała się na kolor czarny, na znak tragedii, która dotknęła jej rodzinę. Brakowało kilka tysięcy do remontu. Kobieta wzięła więc kredyt. Na głowę już wielopokoleniowej rodzinie nie pada. Tyle, że dalej zniszczone jest całe poddasze domu.
- Córka z wnuczkami musi wynajmować mieszkanie, bo tu nie ma jak mieszkać - informuje nas Daniela Kupińska. - Wnuczka, która zawsze miała świadectwo z paskiem teraz złapała jedynkę. Bo w tych warunkach nie ma się jak uczyć...
Kobieta mówi, że nie jest w stanie wziąć drugiego kredytu, by doprowadzić do remontu poddasza. A ten wyceniono na kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Mam dokładnie 892 zł i 23 grosze za 33 lata pracy - zauważa pani Daniela. - Sporo idzie na leki. Domu pod zastaw też nie wezmę, bo dzieci wylądują na bruku. Nie mogę do tego dopuścić. To nasz dom od pokoleń. Nie mogę go stracić.
Rodzina dostała wsparcie od firm, które dostarczyły materiały.
- Brakuje tylko rąk do pracy - zauważa Daniela Kupińska. - W państwa gazecie ostatnia nadzieja.
Rodzina pogorzelców szuka osób, które z porywu serca chciałyby pomóc wyremontować spalone poddasze domu. Materiały mają zapewnić firmy, które zadeklarowały ich dostarczenie.