Debata mogła być lepsza, ale dobra i taka
Spotkanie poświęcone Marszowi Żołnierzy Wyklętych nie przyniosło porozumienia, było bardzo chaotyczne.
Zabrakło na nim historyków, a szczególnie przedstawicieli IPN, którzy w kwestiach obiektywnej oceny wydarzeń z 1946 roku powinni mieć najwięcej do powiedzenia. Nawet skład osób debatujących był nietrafiony.
Jeden Dawid Poleszuk, jako organizator i obrońca marszu, i czterech jego przeciwników różnych profesji. To trochę nierówne szanse. (Ale fakt, zaproszonych byli też inni). Nic dziwnego, że dość szybko inicjatywę dyskusji przejęły osoby z widowni. Tu najlepiej spisywali się Mariusz Niczyporuk i Barbara Poleszuk.
W dyskusji było jednak zbyt wiele wzajemnych pretensji, niepotrzebnie też powielano niepotwierdzone opowieści. Ale czy to oznacza, że debata była zła lub niepotrzebna? Zdecydowanie: nie. W końcu obie strony podały sobie ręce i próbowały rozmawiać: burzliwie, emocjonalnie, ale jednak. Tylko co dalej? Debata nie przyniosła kompromisu, ale zaczęła dyskusję. Teraz czas na kolejny krok i może debatę historyków.