Debata o praworządności. "Europosłowie powinni przejść szkolenia z komunikacji interpersonalnej"
Podczas wtorkowej debaty polscy europosłowie zarzucali sobie wzajemnie kłamstwa i hipokryzję. Nie brakowało oskarżeń i podniesionych głosów. „To nie tylko problem braku dyskusji merytorycznej, ale i autoprezentacji” - padają komentarze.
- Mam duże poczucie godności patriotycznej. I gdy ktoś się ośmiesza, to mnie po prostu jest smutno - komentuje wtorkowe wystąpienia polskich europosłów prof. dr hab. Roman Ossowski, psycholog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego.
Od Trybunału Konstytucyjnego do fiata seicento
Deputowani starli się w czasie debaty na temat przestrzegania reguł praworządności w Polsce, która w PE w Strasburgu odbyła się w ramach procedury związanej z art. 7 traktatu o UE. Wczoraj w jej wyniku europarlament przyjął rezolucję dotyczącą stanu praworządności w Polsce i na Węgrzech.
Prof. Ossowski komentując wtorkowe wystąpienie polskich deputowanych do PE przypomina słowa papieża Polaka: - Pamiętam słowa Jana Pawła II, które wypowiedział, kiedy został wybrany głową Kościoła: „Przybyłem z dalekiego kraju”. W przypadku europosłów obozu rządowego wrażenie jest jednak takie, że te osoby nie tylko przybyły z kraju dalekiego kulturowo, ale są po prostu nieobyte. I takie weszły na salony. Bo dialog, który trwa w Polsce, to jedna sprawa - mówi prof. Ossowski. - Ale oni weszli na salony europejskie, gdzie w dyskusji panuje zasada siły argumentów i wytworności w prezentowaniu stanowisk. Tymczasem ci europosłowie zwyczajnie tego nie potrafią. Powinni przejść gruntowne szkolenie z komunikacji interpersonalnej, ponieważ tylko krzyczą.
Zapraszamy do czytania pełnej wersji artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień