Dla dzieci i męża nie wahała się odpuścić sobie teatru i telewizji
Polubiliśmy ją głównie za role w dwóch serialach - „Brzydula” i „Przyjaciółki”. Wcześniej długo dobijała się do wrót show-biznesu. Szansę dał jej dopiero Gustaw Holoubek. A Małgorzata Socha wykorzystała ją z powodzeniem.
Kiedy pod koniec zeszłego roku Małgorzata Socha przyznała, że jest w ciąży, serca wszystkich wielbicieli serialu „Przyjaciółki” zamarły. - Czy to znaczy, że grana przez nią bohaterka nie pojawi się w dziewiątym sezonie popularnego cyklu? - zastanawiano się. Na odpowiedź telewidzowie musieli poczekać aż do teraz. W styczniu na świat przyszła druga córeczka gwiazdy -Basia. Niespełna dwa miesiące później aktorka obwieściła, że zagra w nowej serii „Przyjaciółek”.
- Stęskniłam się za całą ekipą. Przez ostatnie miesiące wszyscy wykazali się dużą wyrozumiałością, więc i ja postaram się ich nie zawieść - powiedziała w serwisie Party.
Producenci serialu na pewno zadbają o swoją gwiazdę. Ma ona wejść na plan w marcu - i wtedy wszystko będzie tak przygotowane, by mogła wprzerwach między ujęciami karmić maleństwo i spełniać inne obowiązki mamy. Poza tym wiadomo, że aktorka może liczyć na męża - Krzysztofa Wiśniewskiego - i nianię, która wsparła ją już w opiece nad czteroletnią Zosią.
Wojskowa dyscyplina
Małgosia przyszła na świat w rodzinie, na czele której stał tata - pilot wojskowy. Córka urodziła się, kiedy był już pod pięćdziesiątkę, więc nie była jego „ukochaną księżniczką”. Wprawdzie pozwalał jej na więcej niż starszemu od niej o dziewięć lat bratu, ale w domu panowała zasada, że „dzieci i ryby głosu nie mają”. Małgosia i Piotr musieli więc chodzić jak w zegarku - i kiedy któreś z nich spóźniło się pięć minut, kara była nieubłagana: szlaban na następne wyjścia przez cały tydzień.
- Nie byłam grzeczną dziewczynką. Jak każde dziecko sprawdzałam, jak daleko mogę przesunąć granice. Ale czasem przesuwałam ją za bardzo i wtedy było lanie. Nigdy nie dałam po sobie poznać, że mnie boli. Nie płakałam, tylko śmiałam się ojcu prosto w twarz. Za nic nie chciałam pokazać słabości. I nawet gdy już poszłam do swego pokoju, nie pękałam - wyznaje Małgosia w „Twoim Stylu”.
Z czasem nastolatka jednak znalazła sposób na rodziców. Kiedy chciała iść na dyskotekę, mówiła im, że będzie nocować u koleżanki. Z klubu odbierał siostrę brat, odprowadzając ją bezpiecznie do domu - bo Małgosia zawsze mogła liczyć na Piotrka. Mimo tych kłopotów aktorka uważa dziś, że miała szczęśliwe dzieciństwo. - Ojciec był surowy, ale bardzo nas kochał i dbał o nas - twierdzi.
Marzenie babci
O tym, że Małgosia była zafascynowana ojcem, świadczy fakt, że początkowo chciała iść w jego ślady - i zostać pilotem. Ponieważ jednak szkoła w Dęblinie nie przyjmowała wtedy kobiet, zdecydowało się na liceum o profilu artystycznym. Opiekunem jej klasy był Marcin Sosnowski, dziś znany reżyser. To właśnie dzięki niemu trafiła na swój pierwszy telewizyjny casting. Wygrała - i znalazła się na planie z takimi indywidualnościami, jak Wojciech Siemion czy Adam Ferency. Wtedy pomyślała pierwszy raz: „Chciałabym być aktorką”.
- Mama widziała mnie jako prawnika. Aktorką zostałam przez babcię Zosię, która sama marzyła o tym, by grać w teatrze albo w kinie. Ale prababcia powiedziała, że swojej córki nastracenie nie puści - tak wtedy myślano o zawodzie aktorki. Gdy powiedziałam rodzicom, że zdałam egzaminy do szkoły aktorskiej, tata nie wierzył, a mama doznała szoku. Oczywiście - gdy ochłonęła - była ze mnie dumna. Miała świadomość, ile osób próbuje, a ile się dostaje - tłumaczy Małgosia w serwisie Rossnet.
Rodzice otoczyli studiującą córkę czułą opieką. Kiedy kończyła zajęcia po godzinie 20, tata czekał na nią pod szkołą, aby odwieźć ją do domu. Niestety - z czasem zachorował na Alzheimera. Teraz to żona i córka muszą się nim opiekować, gdyż jak mówi sama Małgosia - „jest bezradny jak dziecko”.
Agentka nieruchomości
Po skończeniu szkoły młoda dziewczyna szybko rozczarowała się realiami rodzimego show-biznesu. Chodziła od teatru do teatru i odsyłano ją z kwitkiem. Wtedy postanowiła zmienić branżę - i została... agentką nieruchomości. A wszystko dlatego, że nie chciała obciążać rodziców kosztami swego utrzymania.
- Znalazłam ogłoszenie, że szukają agentów nieruchomości. Poszłam na rozmowę. Miałam za sobą jakieś filmowe epizody, grałam w „Złotopolskich”. Dziewczyna, która prowadziła spotkanie, nie była pewna, czy za chwilę nie wyskoczy spod stołu Szymon Majewski i nie powie: „Mamy cię!”. Uspokoiłam ją, że tak się nie stanie. Że przyszłam tu w swojej sprawie, bez ukrytej kamery. Po prostu chcę pracować i zarabiać. Po godzinie zadzwonili, że mnie przyjmują - śmieje się dzisiaj.
Przy dzieciach pomaga jej zaufana niania, która kiedyś pracowała jako pielęgniarka
Chociaż szło jej całkiem dobrze, nie zrezygnowała z marzeń o aktorstwie. Szansę dał jej dopiero dyrektor Teatru Ateneum - sam Gustaw Holoubek. „Albo ona jest tak stuknięta, albo jest tak szalona, albo - tak zdolna” - powiedział podobno po jej wizycie. Postawił na to ostatnie - i nie pomylił się. Kiedy jednak zmarł, nowa dyrektor przestała dawać Małgosi pierwszoplanowe role. Z pomocą przyszła jej wtedy telewizja. Aktorka dostała propozycję zagrania w serialu „Brzydula”, a kiedy teatr nie zgodził się jej przyznać rocznego urlopu, zrezygnowała z etatu.
- Postać Violetty była przede wszystkim dobrze napisana przez scenarzystów. Ludzie lubią osoby, które nie są doskonałe. Takie, w których widzą siebie. Violka miała dobre i złe cechy. Próbowała stać się lepszą osobą, ale wiadomo, jak to jest, że „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane” (śmiech). W jej przypadku wszystko, co zakładała, wychodziło jej na odwrót - opowiada w „Dzienniku Zachodnim”.
Domowy raj
Małgosia poznała Krzyśka, kiedy miała zaledwie szesnaście lat. To była taka wakacyjna miłość - i myślała, że potrwa nie dłużej niż dwa miesiące. Tym bardziej, że kiedy zdali na studia, ich drogi się rozeszły. Ale nie zerwali ze sobą kontaktu. I kiedy znowu spotkali się po studiach, pomyślała: „Szukam miłości, a mam ją na wyciągnięcie ręki”. On też poczuł to samo, bo choć chciał po studiach zostać w Stanach Zjednoczonych, gdzie się uczył, postanowił jednak wrócić do Warszawy. Wtedy Małgosia wzięła sprawy w swoje ręce.
„Chcę być twoją żoną” - oznajmiła młodemu inżynierowi. No i stało się.
- Jestem tradycjonalistką. Potrzebuję być żoną, by mieć dzieci. Lubię, gdy wszystko ma swoje miejsce i czas. Ślub był ważny również dlatego, że dał mi pewność i poczucie bezpieczeństwa. Uspokoiłam się. Mam miejsce, do którego już zawsze będę wracać, gdzie ktoś na mnie czeka - mój bezpieczny port. To miejsce i facet na całe życie. Bo Krzysztof taki jest - podkreśla Małgosia w „Twoim Stylu”.
Grała wtedy w „Przyjaciółkach”. Los chciał, że wszystkie trzy gwiazdy występujące w głównych rolach w serialu po kolei zachodziły wtedy w ciążę. Reżyser o mało nie osiwiał - ale scenarzyści tak poplątali losy bohaterek, że udało się jakoś wszystko pogodzić. W sierpniu 2013 roku aktorka urodziła pierwsze dziecko - córkę Zosię. Aby poświęcić się opiece nad nią, zrezygnowała na rok z wszelkich profesjonalnych zajęć. W wychowaniu dziewczynki pomagał jej oczywiście Krzysiek i niania - była pielęgniarka, która okazała się wymarzonym wsparciem dla rodziny.
- Spełniam się w domu, zajmując się „małymi wielkimi rzeczami”, które dają mi satysfakcję. Jest to gotowanie obiadu, sprzątanie, organizowanie rodzinnej logistyki, która w byciu mamą jest szalenie istotna. My, kobiety, chyba wszystkie jesteśmy wielozadaniowe. Mamy obowiązki zawodowe, domowe, jesteśmy bohaterkami we własnym domu - powiedziała Małgosia w „Grazii”.
Widocznie rodzinne życie tak spodobało się aktorce, że niebawem postanowiła ponownie zajść w ciążę. I pewnie znowu chętnie zniknęłaby z ekranów, ale tym razem wszystko wskazuje na to, że będzie starała się dzielić zawodowe i macierzyńskie obowiązki.