Dla nas dziurka, dla nich medale [Komentarz Dariusza Kuczmery]
Byłem Kasandrą w spodniach, ale za złe wróżby zostałem ukarany. Nie doczekałem w spokoju końca igrzysk olimpijskich w Turynie w 2006 roku i napisałem krytyczny artykuł o naszych olimpijczykach, który ukazał się w irlandzkim wydaniu „Polskiego Heralda” - tytuł artykułu brzmiał: „Dla nas dziurka, dla nich medale”.
Krążki dla najlepszych miały wtedy szczególny wygląd z wyciętym w środku otworem, ale w dniu pisania artykułu żaden Polak nie stanął na podium i nie miał okazji nawet powąchać tego dziurawego medalu. Dzień po już tak - był to Tomasz Sikora, później trzecia przybiegła Justyna Kowalczyk. Było mi łyso.
Kiedy pisałem ten felieton, czyli dwanaście lat później, też nie mieliśmy żadnego medalu na igrzyskach w Pjongczang. Specjalnie napisałem tekst w sobotę rano i historia się powtórzyła. Złowieszczyłem i zostałem za to ukarany. Brawo Kamil. Było wiele radości. Sukces, który ma jednak złe strony - przesłoni innych osiągnięcia - a te przypominają kabaret. Saneczkarz Mateusz Sochowicz tuż przed swoją próbą odkrył, że zgubił maskę chroniącą twarz. Pojechał bez niej. Krytyka była okrutna - wszyscy widzieli przejazd biednego Polaka, poza nim samym.
- Nie czuję jeszcze wybuchu formy - mówiła Weronika Nowakowska przed igrzyskami. Później nastąpił wybuch, ale jej nerwów. - W d... byliście i gó... widzieliście - pani WN powiedziała po swoich startach, bo internauci słusznie hejtowali, że na igrzyska pojechała na wycieczkę. Jerzy Janowicz i jego szopy - to delikatne muśnięcie człowieka o dużym ładunku kultury...
Po olimpijskim zjeździe Michał Kłusak, który zajął 42. miejsce, powiedział: „I myślę, że i tak mało dostałem po tyłku za to, co porobiłem na trasie. Byłem przekonany, że dużo więcej stracę, bo na jednym z największych skoków wypadł mi kijek z ręki, odchyliłem się, w ogóle ledwo to ustałem”. W supergigancie nasz reprezentant nie miał już tyle szczęścia i wypadł z trasy.
Magdalena Gwizdoń w biegu biathlonistek osiem razy nie trafiła i zajęła 83 miejsce. Wyprzedziła tylko cztery zawodniczki.
Na najlepszy pomysł wpadł Michał Jasiczek, który... zrezygnował ze startu w gigancie. To supergigant! Uniknął krytyki.
Ale, ale... Narzekałem na wyniki naszych reprezentantów w warsztacie samochodowym Citroen - Peugeot przy ul. Lodowej (mechanicy sami profesjonaliści - polecam!), a tymczasem pan Sławomir szybko zastopował te moje pomyje. - Olimpiada to fajna impreza. Ja lubię tych ostatnich, którzy walczą w myśl zasady de Coubertina.
I znów mi łyso. Pomysł słuszny. Jak nie idzie, cieszmy się udziałem w igrzyskach, a cierpliwi doczekają się sukcesów. Ktoś wyskoczy: jak nie Fortuna, to Małysz, Sikora, Bródka, Kowalczyk czy Kamil. Kamil St-Och.