Wołyń, podobnie jak całe Kresy, był światem małych miasteczek. Jednym z nich był Klewań. Zwykły, ale jednak wyjątkowy... Ciągnęli tam goście - letnicy i pątnicy. To właśnie stąd do Skwierzyny przybyła Matka Boża Klewańska, opiekunka kresowych rodzin
Okazałe zamczysko góruje nad wodami Stubła. Cały Klewań położony jest na malowniczym wzgórzu na prawym brzegu tej rzeki, które panuje nad okolicą. Nic dziwnego, że w okresie II Rzeczpospolitej miasteczko to stało się najbardziej znanym letniskiem na Wołyniu... Nic dziwnego, że w okresie II Rzeczpospolitej miasteczko to stało się najbardziej znanym letniskiem na Wołyniu, które odwiedzali nawet goście ze stolicy, chociażby Julian Tuwim. W rejonie stacji kolejowej rozlokowały się wille letników, przede wszystkim Żydów z Równego. Ale zacznijmy od początku...
Zaproszenie do Skwierzyny
Gniazdo rodowe Czartoryskich
Pierwsze wzmianki o Klewaniu pochodzą już z wieku XII. Jednak na arenę historii wkroczył w wieku XV, gdy miejcowość i okolice stały się elementem latyfundium potężnej rodziny Czartoryskich. Wówczas bowiem książę Świdrygiełło nadał te ziemie Michałowi Czartoryskiemu, który pełnił funkcję marszałka dworu. Nawiasem mówiąc, wówczas w jego ręce trafił Czartorysk, od którego ród zaczął wieść miano. W 1475 roku rozpoczął budowę zamku, którą dokończył jego syn Fedor.
Bardzo szybko o Klewań, a raczej o zamek, upomniał się gospodarujący po sąsiedzku inny wielki ród, mianowicie Radziwiłłowie. Oto okazało się, że nadanie Świdrygiełły obejmowało ziemię wokół klewańskiego monasteru, a nie Horodyszcze, na którym wzniesiono zamek.
Spór zakończył się dopiero w połowie wieku XVI, gdy Czartoryscy, jako rekompensatę oddali możnym sąsiadom tereny nad Ołyką i zapłacili pokaźne odszkodowanie. Stąd też, gdy mniej więcej pół wieku później sprzedali Pacom Czartorysk, mogli z Klewania uczynić swoje gniazdo rodowe. I tak działo się do drugiej polowy wieku XIX.
Zamek w Klewaniu do dziś imponuje rozmachem, chociaż dziś znajduje się raczej w opłakanym stanie. Jednak w wieku XVII i XVIII był to jeden z bardziej okazałych polskich dworów. Dzieła sztuki, znamienici artyści, wystawne bale… I miejsce pochówku wielkich przedstawiciele tej rodziny w podziemiach. Ale i niezdobyta twierdza, na której zęby sobie połamali i Kozacy Chmielnickiego, i Tatarzy. Mimo tego, że rezydował tutaj arystokratyczny dwór była to bowiem warownia na samotnym wzgórzu, okolonym wodami stawu utworzonego przez zalew rzek.
[polecane]21526647[/polecane]
Takie kresowe miasteczko
Po rozbiorach w zamku mieściła szkoła powiatowa zamieniona na polskie gimnazjum. I właśnie wokół tego miejsca kręciło się życie Klewania. Konstanty Adam Czartoryski podarował jej bibliotekę, gabinety fizyczny i mineralogiczny, założył ogród botaniczny, dał lokum nauczycielom. Powołał także nowoczesny system stypendialny, a sam zamek przebudował... O samym księciu Konstantym kronikarze pisali później, iż był - niestety - ostatnim Czartoryskim dbającym o Klewań. Po 1831 r. szkoła została przez władze carskie zamknięta, a zbiory przeniesione do gimnazjum rosyjskiego w Równem. Mury zamkowe oddano wówczas na siedzibę zarządu dóbr państwowych. Twierdza ucierpiała w 1915 roku.
Około 1877 r. ks. Aleksander Czartoryski (1811-1886), rezydujący zazwyczaj w podkrakowskiej Woli Justowskiej, sprzedał klucz klewański rządowi rosyjskiemu za 900 tys. rubli.
W reakcji na gwałtowną reakcję opinii publicznej Czartoryscy tłumaczyli się problemami z zarządzaniem tak dużym majątkiem przez granicę państwową.
W II Rzeczpospolitej dawne gniazdo rodu Czartoryskich znalazło się w powiecie rówieńskim województwa wołyńskiego. Większość mieszkańców Klewania stanowili Żydzi (w roku 1921 było ich 1474). Dla porównania Polaków było 212, Ukraińców 70, resztę stanowili przedstawiciele kilu innych narodowości. W mieście było widać wyraźny podział na dwie części - nieco bałaganiarską starą dzielnicę i nowoczesną, regularną, nową, którą nazywano „letnisko Klewań”. Zamek został wyremontowany i ponownie umieszczono w nim szkołę.
- Mieszkaliśmy przy stacji kolejowej, obok domków letników - wspomina Weronika Nuckorz. - Pięknie tam było. Ale ważniejsza była ta stara część, w końcu tak była zamek i kościół.
Łuny nad miastem
Niemcy wkroczyli w lipcu 1941 roku. Natychmiast wykorzystali to miejscowi Ukraińcy, którzy wraz z hitlerowcami dokonali pogromu kilkuset Żydów i spalili synagogę. W kwietniu 1942 roku Niemcy rozstrzelali kilkudziesięciu Polaków i Żydów. Zdaniem Władysława i Ewy Siemaszków stało się to wskutek prowokacji Ukraińców, którzy wywiesili antyniemieckie plakaty w języku polskim. 15 maja 1942 roku wszyscy żydowscy mieszkańcy miasteczka zostali rozstrzelani przez Sicherheitsdienst z Równego oraz niemiecką żandarmerię i ukraińską policję.
W 1943 roku płonęły okoliczne polskie wsie. Stąd bardzo szybko miasteczko zapełniło się polskimi uchodźcami, których starano się sukcesywnie ewakuować do Łucka. Polacy czuli się tutaj bezpiecznie, bowiem od kwietnia 1943 stacjonowała tutaj kompania 202. batalionu policyjnego złożonego z Polaków. Niemcy utworzyli również nieskoszarowany (Eizeldienst) oddział miejscowej polskiej policji.
W miasteczku istniała także polska samoobrona pod przywództwem ks. Piotra Sąsiadka. Jednak spokoju nie było, dwukrotnie doszło do walki polskich policjantów z miejscową policją ukraińsk
W sierpniu 1943 r. oddziały UPA zaatakowały Klewań, Polakom z odsieczą przybył oddział Węgrów. Tuż przed wycofaniem się Niemców rosyjscy partyzanci byli przekonani, że w kościele chronią się niedobitki Wehrmachtu i zamierzali podpalić kościół.
Gdy wkroczyła Armia Czerwona, Polacy nie mieli raczej dylematów, wiedzieli, że należy uciekać. Około 700, chociaż niektóre źródła mówią o 800 osobach, które 17 maja 1945 roku ruszyły pociągiem na Zachód. Dotarły do Skwierzyny 6 czerwca…