Próby znalezienia dodatkowego personelu nie dały efektu. W ostatnią sobotę wojewoda zawiesił działanie pierwszego na Opolszczyźnie DPS-u, w którym wykryto koronawirusa.
Pierwszy przypadek Covid-19 w prywatnym Domu Pomocy Społecznej w Jakubowicach w gminie Pawłowiczki zdiagnozowano 29 marca. W placówce przebywało wówczas 50 podopiecznych: seniorów, w większości wymagających znacznego wsparcia. Zajmowało się nimi 21 osób z personelu.
Po ujawnieniu pierwszego przypadku u wszystkich wykonano testy. 2 kwietnia zachorowanie stwierdzono u 18 podopiecznych, 24 osoby miały wynik niejednoznaczny lub dopiero na niego czekały, 8 było zdrowych. Wśród personelu koronawirusa miało 13 osób, 3 czekały na wynik, 5 nie zakaziło się wirusem. W ciągu pierwszych kilku dni łącznie 18 osób trafiło do szpitala w Kędzierzynie-Koźlu.
[polecane]20010193,19954373;1[/polecane]
Trudne dwa tygodnie
Służby wojewody i starosty zorganizowały dowóz całodziennych posiłków dla podopiecznych i personelu, który także został zamknięty w kwarantannie. Były stałe dostawy środków dezynfekujących, sanitarnych, pościeli, lekarstw. Placówka poprosiła o wsparcie dodatkowym personelem – brakowało co najmniej 2 pielęgniarek i 4 pracowników do opieki. Nie udało się znaleźć chętnych. W ostatniej dobie opiekunki pracowały non – stop po 24 godziny.
W piątek 10 marca wojewoda zdecydował o czasowym zamknięciu ośrodka. Ewakuacja zaczęła się o 5 rano w Wielką Sobotę 11 kwietnia i trwała do późnej nocy. Trzy osoby, w tym jedna z pielęgniarek, pojechały do szpitala w Kędzierzynie Koźlu. 25 osób trafiło do izolatorium urządzonego w szpitalu MSWiA w Głuchołazach, gdzie przejechało łącznie 6 konwojów z Jakubowic.
[polecane]20010467,20010193;1[/polecane]
U wszystkich przewiezionych wykonano testy na koronawurusa. Jak informuje biuro prasowe MSWiA do poniedziałku 13 kwietnia znane były wyniki 15 testów, wszystkie były ujemne. Trwa oczekiwanie na wyniki pozostałych osób.
Bohaterzy i święci
- Jedna z moich opiekunek wyszła ujemna, to znaczy, że nie zachorowała. Z takim wynikiem mogła bez przeszkód opuścić kwarantannę, ale całkowicie świadomie powiedziała, że nie zostawi koleżanek – opowiada Jolanta Moroń - Świerszcz, dyrektor DPS w Jakubowicach, która była na miejscu do końca ewakuacji. - Wspaniała osoba. Została z nami, choć mogła wyjść.
- W najczarniejszych snach nie przewidywałam scenariusza, które przyniosło życie - mówi dyrektor DPS Jakubowice. - Te dni, to był horror. Ale okazało się, że jest kilka cichych bohaterek, świętych, które swoje zdrowie poświęciły, żeby pensjonariusze do końca mieli warunki takie jak zawsze. U nas Święta Wielkanocy były huczne, z prezentami. W tym roku mogliśmy tylko wykąpać pensjonariuszy. Jestem pełna podziwu, że panie opiekunki wykąpały wszystkich, choć mogły zrobić toaletę w łóżku. To heroizm. Mimo zmęczenia, bo same chorowały, bo dokuczał korzonki, kręgosłup, inne dolegliwości, a chciało im się. Wszyscy podopieczni wyjechali z Jakubowic zadbani, zaopatrzeni w leki, środki osobiste. Płakaliśmy wszyscy razem gdy ich wywożono.