Dominik Kolorz: 20 mln ton, które do Polski idzie z zagranicy to porażka. To jest wykańczanie polskiego węgla
PiS nie ma na Śląsku takiego lidera, który o każdej godzinie dnia i nocy miałby wstęp na Nowogrodzką i jeszcze prezes by go wysłuchał - mówi Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Czy śląsko-dąbrowska Solidarność już nie kocha Prawa i Sprawiedliwości?
Śląsko-dąbrowska Solidarność zawsze taka była, jest i będzie, że kochać będzie to, co jest dobre, a nie kochać tego, co szkodzi. Ja dzielę ludzi na mądrych lub głupich, albo też na dobrych lub złych. Reszta to kategorie drugorzędne. Idąc głębiej w to pytanie, to powiem, że nie jesteśmy na ścieżce wojennej, ale na pewno do przytulania nam daleko.
W polskiej polityce częściej się mówi o szorstkiej przyjaźni, np. między Millerem a Kwaśniewskim czy Tuskiem i Schetyną. Pan ujmuje rzecz ... subtelnie.
Jesteśmy jednym z ostatnich regionów „S” w kraju, który na tyle, na ile to możliwe, chce utrzymać i utrzymuje tożsamość związku niezależnego i samorządnego. Robiliśmy to bez względu na to, kto rządził i kto będzie rządził. Gdybyśmy wokół tego tematu krążyli dłużej, to wiele przykładów z pewnością znalazłoby się w zasięgu ręki.
Górnicza „S” ma takie samo zdanie jak nielubiany przez pana premier Donald Tusk, który po wykładzie z 3 maja głośno zapytał rządzących, jakim to patriotyzmem jest największy w historii import węgla z Rosji.
To inna bajka. Słynnego wykładu Donalda Tuska nie słuchałem i nie mam zamiaru się z nim zapoznawać. Uważam, że kto jak kto, ale Donald Tusk na temat tego, co dzieje się w górnictwie, nie ma prawa się wypowiadać. Natomiast my o skandalicznym imporcie węgla mówiliśmy, choć być może trochę za późno. Tych 20 mln ton, które do Polski idzie z zagranicy - nie tylko z Rosji, ale głównie z Rosji - to porażka. Paranoja polega na tym, że spółki energetyczne ten węgiel importują i nie do końca zużywają dla własnych potrzeb, ale przerabiają na węgiel ekologiczny i sprzedają odbiorcom indywidualnym. Ja już w 2017 roku mówiłem ministrowi energii Krzysztofowi Tchórzewskiemu, żeby przejęły te działania spółki węglowe. Niestety. Sprowadzanie tego węgla służy temu, by obniżyć wolumen cenowy i wolumen sprzedażowy. To jest wewnętrzne wykańczanie polskiego węgla. I reakcji właściciela na to nie ma.
Ale czy będzie reakcja wasza?
Musielibyśmy ruszyć do stolicy. Przedstawiając nasze argumenty Ministerstwu Energii, czujemy jakbyśmy rzucali grochem o ścianę. Nasze postulaty do nich nie trafiają. Ja to podkreślałem od samego początku, że kierownictwo Ministerstwa Energii, a zwłaszcza osoba szefa resortu Krzysztofa Tchórzewskiego, to najsłabsze ogniwo rządu, czy to rządu pod kierownictwem Beaty Szydło, czy obecnie premiera Mateusza Morawieckiego. Nikt nie chce zrobić z tym porządku. Niektórzy mówią, i jestem w stanie przyznać im rację, że akurat w tym ministerstwie istnieje „ślad rosyjski”, jak zresztą istniał za rządów Platformy Obywatelskiej. W ramach całej polityki energetycznej Europy z tego, co się dzieje, najbardziej cieszy się towarzysz Putin.
PiS miało już tak dużo czasu, żeby wszystko uporządkować, a ciągle powraca motyw „przez osiem lat Polki i Polacy”. Panie przewodniczący, może po prostu trzeba huknąć w stół i zażądać dymisji ministra Tchórzewskiego.
Takie żądania mają zwykle przeciwny skutek do zamierzonego. Mam tylko nadzieję, że na jesieni, bez względu na to, kto wygra, będzie bardziej konkretny minister, bo to, co się dzieje, to są ostatnie chwile, by polskie górnictwo i energetykę w perspektywie długofalowej postawić na nogi.
Robert Biedroń, lider Wiosny, ma plan - chce zlikwidować kopalnie...
Ale mówimy poważnie? O przyszłości zdecyduje w dużym stopniu wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego. Europa zdecyduje, podkreślę, Europa niestety zdecyduje o tym, co będzie się działo z energetyką na kontynencie. Nie mówię tego jako jakiś zagorzały eurosceptyk, ale osoba, która uważa, że takie problemy powinny być rozwiązywane, biorąc pod uwagę możliwości danego kraju. Jeśli chodzi o perspektywy energetyczne, to tak jak byliśmy na kolanach w latach 2007-2012, to nadal z tych kolan nie wstaliśmy, bo wszystkie kwestie energetyczne były beznadziejnie wynegocjowane. My będziemy się domagać renegocjacji polityki klimatycznej. Tylko proszę nie mylić tego z problematyką czystego powietrza, bo też zależy nam na wyeliminowaniu smogu i życiu w czystej atmosferze. To dwie różne sprawy. Chcemy czystych technologii w energetyce, które mogą funkcjonować na węglu. Chcemy sprawiedliwego i rzeczywistego programu antysmogowego w całej Polsce. Posłużę się w tym momencie przykładem Japonii.
Jerzy Buzek: Musimy odchodzić od takiego wykorzystywania węgla, które szkodzi środowisku i klimatowi
Już Lech Wałęsa chciał w Polsce drugiej Japonii.
Ale nic nie zrobił. Teraz jest szansa, by wykorzystać japoński pomysł w Polsce. To kraj, który z pewnością nie chce truć naszej planety, a w najbliższych latach zamierza zbudować 36 nowych elektrowni na węgiel kamienny. Będą miały wysoką sprawność i bardzo niską emisję CO2, podobną do elektrowni gazowych. Z tego węgla będzie się też produkować syngaz. Wydaje się, że to kierunek dla polskiej energetyki. Dogadać się z nimi po prostu. A my co? Zrobiliśmy dwa bloki na węgiel kamienny, trzeci ma podobno powstać w Ostrołęce. Tylko nie wiadomo, jaki węgiel tam będzie wykorzystany. Polskie górnictwo w przyszłości musi się opierać na energetyce i węglach ekologicznych.
Czy liczył pan, że PiS będzie Solidarności po wyborach jadło z ręki, czy pan się przeliczył.
Nikt nam nigdy nie jadł z ręki i nie należy tego rozpatrywać w tych kategoriach. Są pewne fajne elementy, którymi możemy się pochwalić i zostały zrealizowane na początku kadencji rządu PiS. To oczywiście obniżenie wieku emerytalnego, ograniczenie umów śmieciowych, podwyższanie płacy minimalnej. Te postulaty zostały spełnione. Teraz to trochę wygląda tak - „dostaliście swoje i siedźcie cicho”.
Tak właśnie prezes Kaczyńskie powiedział niedawno do jednej ze, zdaje się, zwolenniczek PiS: milczeć, nie przeszkadzać...
Wydaje mi się, że PiS, prezes Kaczyński i premier Morawiecki mają na tyle dobre rozeznanie, że jeżeli Solidarność gdzieś zadymi, to tylko, a może aż, na Śląsku. Patrząc z perspektywy Śląska, w ciągu dwóch ostatnich lat więcej mamy do czynienia z propagandą niż z rzeczywistymi działaniami. Mówię przede wszystkim o Programie dla Śląska, który jest świetny na papierze, ale jego realizacja zaczyna bardzo mocno kuleć, a głównie w tych elementach, za które odpowiedzialne jest Ministerstwo Energii. Na pytanie, dlaczego minister Tchórzewski jest niezatapialny, mógłby odpowiedzieć tylko prezes Kaczyński.
Powróćmy do zawieszenia strajku oświatowego. Śląska sekcja oświatowa wypowiedziała wręcz posłuszeństwo „krajówce”.
Zachowaliśmy się jak trzeba. Natomiast co do samego przebiegu akcji strajkowej, to uważam, że przewodniczący ZNP, pan Sławomir Broniarz, od początku nad tym nie panował. Górę wzięła polityka, a nie dobro nauczycieli, uczniów i całego systemu oświaty. A co do drugiej części pytania, to chcę wyraźnie podkreślić, że członkowie nauczycielskiej Solidarności na Śląsku nie chcieli i nie mogli się zgodzić na straszenie organizacji związkowych konsekwencjami za przyłączenie się do strajku.
Żaden inny region tak nie podskakuje rządowi...
To zawsze tak było. Stanowimy jedną szóstą całego związku. Trzeba się z nami liczyć, choć też popełniamy błędy.
Mówiąc o błędach. Czy błędem było poparcie Kukiza?
Paweł zawsze był i będzie moim kolegą, a do polityki wniósł coś potrzebnego, czyli antysystemowość, mnóstwo świeżości i luzu. W tym ugrupowaniu jest nadal nadzieja. Moim zdaniem o tym, kto będzie w Polsce rządził po jesiennych wyborach, zdecydują albo Kukiz, albo Wiosna. Kukiz nigdy nie będzie przystawką żadnej partii i nie ma ambicji dotyczących stanowisk. Kukiz wicepremierem? Nie daj Boże. (śmiech) Ale mówiąc poważnie, Paweł jest politykiem, któremu naprawdę chodzi o to, aby oddać władzę obywatelom, chociażby poprzez wprowadzenie obligatoryjnego referendum, powszechne wybory Sądu Najwyższego i zmianę systemu wyborczego na taki, który preferuje ludzi, a nie partie.
Jak pan ocenia styl przejęcia władzy przez PiS w województwie. Jeśli chodzi o „wrogie przejęcie” do zarządu i PiS pana Kałuży?
Nie mam wątpliwości, że druga strona zrobiłaby dokładnie to samo.
Kto wygra majowe wybory do PE?
Myślę o 2-3-proc. przewadze PiS i to z tego względu, że wyborcy nie będą głosować na wizję Europy, ale licząc na realizację „piątki Kaczyńskiego”.
Nie obawia się pan, że rozbuchanie socjalnych obietnic skończy się dla finansów Polski tragicznie.
Nie jestem bezkrytycznym wielbicielem tych wszystkich pomysłów. Uważam np., że jeśli dochód roczny w rodzinie przekracza drugi próg podatkowy, czyli powyżej 170 tys. zł, to nie powinno tam trafiać 500 plus. To się mija z celem, bo w polskich warunkach są to naprawdę bardzo zamożne rodziny. Ja jestem zwolennikiem obniżania podatku dochodowego, bo spowoduje to wyższe zarobki wszystkich pracowników i wyższe dochody wszystkich emerytów.
Jak już przewidujemy wyniki czekających nas wyborów, to może zaryzykuje pan i powie, kto będzie prezydentem RP?
Myślę, że na razie Andrzej Duda nie ma konkurencji.
A jeszcze chciałabym się dowiedzieć, kto teraz rządzi PiS w województwie?
No właśnie? Ma zdaje się 22 posłów i 33 frakcje (śmiech). PiS nie ma na Śląsku takiego lidera, który o każdej godzinie dnia i nocy mógłby liczyć na wstęp na Nowogrodzką i prezes chciałby go wysłuchać.