Nie pamiętam w jakim działo się to mieście i jak ona miała na imię. Przyjmijmy więc, że był to Szczyrk, a dziewczyna nazywała się Monika.
Monika wiodła życie szczęśliwe, dostatnie, którego naturalny rytm przerywały ekscytujące smsowe powiadomienia typu „Kurier Marcin dziś podejmie próbę doręczenia do ciebie paczki”.
Kurier doręczał na adres domowy lub do pobliskiej Żabeczki. Doręczenia były tak regularne, że sąsiedzi zza płotu i pani zza lady zaczęli krzywo popatrywać i szeptać niby pod nosem, ale tak żeby słyszała, że „się wiedzie”, „się kupuje”, „się pieniądze ma”. Monika miała nie tylko pieniądze, ale i spryt obmyśliła więc fortel, polegający na przekierowywaniu kuriera do matki, do teściowej, do pracy, a nawet do Żabeczek rozmieszczonych na terenie pobliskich Buczkowic, Rybarzowic, Brennej i Lipowej. Nic nie mogło stanąć na drodze kurierowi. Nic nie mogło stanąć na drodze zakupom, których żal nie zakupić.
Z życia wzięta historyjka Moniki przyplątała się do mnie podczas jakiegoś towarzyskiego spotkania i powracała później wielokrotnie, jako idealny przykład w dyskusji o ludzkiej zawiści i wścibstwie. A teraz wróciła przy okazji Black Friday. Bo czyż historyjka Moniki nie jest idealną konsumpcyjną anegdotką?
W samym Black Friday nie ma nic złego - fajnie, że od czasu do czasu można kupić coś taniej. Jeszcze fajniej, że można zrobić to przed świętami, kiedy i tak budżet domowy pruje się jak…
Nawet nie wiem jak co, bo od lat nic nie popruło się ani mnie, ani moim znajomym. Wszystko mamy nowe, nowiutkie, raz użyte, góra dwa. Kupiliśmy bo było na promocji, bo ktoś robi zamówienie i może reszta chce się dorzucić, bo się opłaca, bo takiego jeszcze nie mieliśmy. Gromadzi się to wszystko w szafach własnych i szafach w domach rodziców, ponieważ jednego mieszkania mało na pomieszczenie tego dobra. Tyle tego, że nie sposób spamiętać, więc przeprowadzany dwa razy do roku remanent przynosi zaskakujące odkrywki w postaci rzeczy, od których nawet nie chciało oderwać się metek.
Niby wiemy, że to wszystko ktoś musiał wyprodukować i że pewnie nie było w tym za grosz etyki, ale przecież to takie tanie. I cóż w całym tym procederze zmieni jeden ciuszek? Zresztą, nie tylko ciuszek, bo kupujemy na potęgę kosmetyki, dekoracje do wnętrz, świąteczne ozdoby, elektronikę, jedzenie. Kupujemy, bo nas stać.
Szkoda tylko, że wzrost zamożności, nie idzie w parze ze wzrostem odpowiedzialności. Bo z kupowaniem jest jak z każdą używką - trzeba bawić się z głową.