Dziady i pany
Sport. Przez sto lat na murach i płotach widniały te same napisy Cracovię zaczęto nazywać żydami Lustgartenowie dobrze się zapisali w Historii
Przez nieomal sto lat krakowskie mury i płoty pokrywały napisy, często ogromne, malowane wapnem i wielkim pędzlem, głoszące: „CRACOVIA PANY, WISŁA DZIADY”. Oczywiście zdarzały się też inskrypcje głoszące coś wręcz przeciwnego.
Te „pany”, brzmiące dziś uroczo anachronicznie, typowe są dla czasów kibicowskiej niewinności, gdy na boiskach krzyczano: „Sędzia kalosz!” i rzucano surrealistyczną propozycję: „Sędzia, kanarki doić!” (równie surrealistyczną propozycję składał posłom opozycji Piłsudski, polecając im, by wyprowadzali kury; po co, wiadomo...).
Teraz, kiedy schamieliśmy do imentu, czasami szare ściany rumienią się z powodu pokrywających je napisów. Sporo wśród nich antysemickiego plugastwa, którego w Polsce można się dopuszczać względnie bezkarnie. Bo albo ktoś uzna swastykę wyłącznie za prastary symbol, nie pamiętając, iż ukradł ją Hitler, albo zbagatelizuje spalenie kukły przedstawiającą Żyda w rytualnym stroju. Zdarzają się jednak napisy z pozoru zdecydowanie antysemickie, w rzeczywistości niosące nieco inne treści.
„Żydy” brzmią wulgarnie, „Żydzi” neutralnie, „Żydowie” - jak pisał Norwid - czcigodnie. Jednak w Krakowie „Żydy” to nie tylko nasi starsi bracia,to także zawodnicy Cracovii, mówiąc ogólniej - Cracovia. Dlaczego? Bo w Cracovii grywali Żydzi, podczas gdy Wisła uważała się za klub „aryjski”. Ba, jej zawodnicy, chociażby Reyman, posiadający w Krakowie ulicę swego imienia, pozwalali sobie na antysemickie wybryki. Na przykład nie podporządkowując się poleceniom sędziego Żyda.
Jeżeli więc widzę napis „Żydy na Wembley”, nie wiem, czy mam do czynienia z antysemityzmem (odpowiednik przedwojennego „Żydzi na Madagaskar”?) czy też z życzeniem miłośnika klubu z ul. Kałuży, pragnącego, aby jego klub zrobił wreszcie europejską karierę.
Wierszyka o sobie doczekał się też Józef Lustgarten:
A bramkarz Lustgarten 
Ten skacze po bramie 
Jak małpa po klatce 
W podartej panamie.
Lustgarten - krakowski Żyd, doktor praw, zawodnik klubu już w czasach gimnazjalnych kojarzy mi się dobrze nie tylko dlatego, że grał w Cracovii (całe dzieciństwo i kawał młodości mieszkałem nieopodal stadionu), ale z powodu „Barcelony”, knajpy na rogu ulic Straszewskiego i dzisiejszej Piłsudskiego. „Barcelona”, oficjalnie nosząca inną nazwę, przed wojną była własnością Lustgartena seniora, ojca słynnego bramkarza.
Pamiętają tę knajpę liczne roczniki niegdysiejszych studentów UJ. Świetnie położona, tuż obok Collegium Novum, była miejscem oblewania sukcesów i zapijania klęsk. Zresztą co ja będę teraz opowiadał... Już wkrótce ukaże się moja książka „W krakowskich knajpach”. Co najwyżej mogę zacytować wiersz Adama Ziemianina:
Obudziłem się nagle 
w „Barcelonie” 
Pan Jasio nerwowo 
Roznosił piwo 
Jak zwykle 
Nie wydając reszty 
Galaretka wieprzowa 
Trzęsła się ze strachu 
Gdy przy drugim stoliku 
Usiadł donosiciel 
Wojtek Bellon 
Wciąż chciał 
Wyjechać z „Barcelony” 
W góry 
Lecz coś go trzymało 
Potem przyszedł 
Andrzej z Musiałem 
i Jurkiem Gizellą 
Uśmiechali się stypendialnie 
Wtedy jeszcze mieliśmy 
Paszporty do młodości 
Takie radosne 
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie? - odcinek 4
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto
