Fałszywe alarmy bombowe nie tylko szarpią nerwy maturzystom, ale podważają zaufanie do państwa
Masowe, fałszywe alarmy bombowe w szkołach nie tylko szarpią nerwy maturzystom – one destabilizują państwo, obnażają słabość policji i służb specjalnych, podrywają zaufanie do nich.
To druga taka fala w krótkim czasie. Przypomnijmy fałszywe alarmy bombowe w urzędach wojewódzkich, marszałkowskich i skarbowych w całej Polsce w styczniu tego roku. Nie czytałem nic o wykryciu sprawców.
To nie znaczy, że tych sprawców jest łatwo złapać. W każdym razie na pewno trudniej niż garstkę demonstrantów z KOD, czy Obywateli RP. Ale nie chodzi o drobne złośliwości. PiS obejmując rządy postawił właśnie na sprawne i skuteczne państwo, które zapewnia ludziom jedną z fundamentalnych rzeczy- bezpieczeństwo. Co więcej, państwo zapewniło sobie do tego narzędzia. W 2016 roku uchwalono słynną ustawę antyterrorystyczną. Wiele było później zachwytów jak bezpiecznie przebiegł szczyt NATO w Warszawie i Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Później, w sierpniu ubiegłego roku, weszła w życie ustawa o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa.
Pora zapytać do czego te narzędzia służą i czy służby, które dostały je do rąk potrafią się nimi posługiwać? Czy dzięki tym narzędziom uda się schwytać sprawców fałszywych alarmów, czy usłyszymy żądania kolejnych uprawnień?