Felieton Tadeusza Płatka: koszmar na wizji
Każdy kiedyś występował przed kamerą, przynajmniej telefonu. Strzelenie sobie filmu z łapci, a występ przed dziennikarzem to jednak dwie różne sprawy.
Wiemy wcześniej, zostaliśmy zawczasu poinformowani, o co będą pytać? Wszystko na nic. Układamy w głowie spójną wypowiedź, w której co prawda jest kilka dziur, ale jesteśmy pewni, że będzie czas, żeby je załatać, np. sprawdzić nazwisko, które chcemy przytoczyć. Weryfikujemy, utrwalamy, jesteśmy pewni, że dziur już nie ma, że to, co powiemy, będzie błyskotliwe, krótkie, wyobrażamy sobie, jak dziennikarze mają trudne życie, ale nie dzisiaj, ponieważ odrobiliśmy zadanie domowe i mamy w rękawie trzy profesjonalne warianty: dziesięcio-, trzydziesto- i czterdziestosekundową perełkę z jakimś skrzydlatym słowem, zabawną pointą, co tu gadać - bomba, riposta i thug life w jednym. I wtedy zaczyna się piekło.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień