Felieton Tadeusza Płatka: Numizmaty
Jednym z najmilszych wspomnień dzieciństwa są moje niedzielne wyprawy z ojcem pod halę. Ci, co wiedzą, gdzie hala - super, innych niech pochłonie piekło niewiedzy.
Były to wyprawy poranne, eskapady okresu transformacji wraz z dobrodziejstwami, które dziś w zasadzie dostępne, ale nie smakują już tak samo. Przemierzaliśmy kramy, rozpostarte na ziemi ceraty wyposażeni w zapiekanki i hot dogi w lśniących pół-bułkach. Poza dostępnymi dziś dobrami z drugiej ręki, można było kupić: odbijane na ksero senniki egipskie, panoramę symboli narodowowyzwoleńczych jako to - koperty okolicznościowe z orzełkami w koronie i Lechami Wałęsami, znaczki z napisem „Solidarność”, wariacje na temat Jana Pawła Drugiego, bogów dwudziestolecia - Narutowicza, Korfantego, Narutowicza i Mościckiego, w szczególności zaś kasety wideo z wgranym w piwnicy dziwnym lektorem. Rockiego dwójkę i Predatora nie czytał więc Kozioł, Knapik czy Szołajski, tylko jakiś anemiczny facet z wadą zgryzu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień