Fiat 126p... każdy chciał go mieć
Wbrew zapewnieniom władz partyjnych fiat 126p nie był samochodem dla przeciętnego Kowalskiego. Był drogi...
W latach 70, kiedy żyliśmy złudzeniem sukcesu gospodarczego, wszyscy byli przekonani, że przeciętny Polak będzie jeździł tanim, oszczędnym autkiem.
Takim samochodem miał być mały fiat 126 p, ale, jak się szybko okazało, kosztował 20 przeciętnych pensji, a na giełdzie płacono za niego dwa razy tyle, ile wynosiła cena fabryczna. Nazywano go kaszlakiem, bo był głośny, a złośliwi przeciwnicy czterech kółek mówili, że fabryka w Bielsku Białej ma go skrócić, żeby do windy wjeżdżał.
Malucha można było kupić za 1250 dolarów (125 tys. zł) poza kolejką lub na raty, które dla włókniarskiej rodziny były zbyt wysokie. Decyzją rządu maluch miał kosztować 69 tysięcy zł, trabant 72 tysiące, syrena 74 tysiące, przy średniej pensji 2500 - 2900 zł. Mimo wysokiej ceny, to właśnie poczciwy maluch zmotoryzował Polskę i królował długo na drogach budząc zaciekawienie cudzoziemców. Łodzianie bez większych problemów, całymi rodzinami jechali małym fiacikiem do Grecji, Bułgarii, Chorwacji, na Węgry, Związku Radzieckiego nad Morze Czarne i nad polski Bałtyk.
Na dachu i tylnej klapie silnika maluszka montowano bagażniki. Autkiem ciągnięto małe przyczepy z namiotami i prowiantem, najczęściej mięsem peklowanym w słoikach, puszkami rybnymi i mielonkami. Szczęśliwy posiadacz fiata 126 p nie przejmował się tym, że samochód był ciasny i nie osiągał zawrotnych prędkości.
Gorzej było z jego serwisowaniem i kupnem zapasowych części, choć był on objęty ogólnopolską siecią sprzedaży Polmozbytu. Wówczas części do syren i warszaw kupowało się w Łodzi. Prądnice, paski klinowe, szyby do malucha w Toruniu i w Lublinie, a części do trabanta w Poznaniu. Większość właścicieli naprawiała jednak swoje fiaciki na podwórkach, w garażach, wyjmując i remontując nawet silniki i skrzynie biegów. Dziś, trudno zobaczyć na naszych drogach małego fiacika przypominającego starszym łodzianom wakacyjne wojaże z żoną, teściową, psem i stertą ciuchów i walizek upychanych kolanem.