Gdzie kupimy bilet na podróż do przeszłości
Jest tu ciemno, śmierdzi, a informacje pozyskuje się, płacąc dwa złote za minutę rozmowy. Tak wygląda dworzec PKS w XXI wieku.
- Ten dworzec to jeden straszny chlew - mówi bez ogródek Magdalena Łusiarczyk z podgorzowskiego Tarnowa. Spotykamy ją na dworcu autobusowym, który odwiedzamy po sygnałach naszych Czytelników. Coraz częściej dostrzegają oni, że czas na dworcu się zatrzymał.
„Jest zamykany już o 21.00”. „Ten budynek wygląda jak za komuny. Nic się w nim nie zmienia na lepsze”. „Ja rozumiem, że to nie jest kwiaciarnia, ale smród jest w nim ogromny” - to tylko nieliczne głosy, jakie słyszymy w redakcji.
Pasażerowie narzekają też na informację. - Chciałam pojechać do Niechorza, ale pani w kasie poinformowała mnie, że nie ma tam bezpośredniego autobusu. Później okazało się, że połączenie jednak jest - mówiła nam ostatnio pani Krystyna z al. Konstytucji. Okienko informacji jest nieczynne. Dziś wisi na nim kartka, że informacje można pozyskać z infolinii. Numer: 703 302 509. 2,08 zł za minutę.
Bądźmy uczciwi. Nie wszyscy narzekają. - W Szczecinie nie jest lepiej. Miejsca jest o połowę mniej niż tutaj - usłyszeliśmy od pani Teresy z Gorzowa, czekającej wczoraj na autobus. - Ja to miejsce oceniam pozytywnie. My to o takim dworcu możemy jedynie pomarzyć - oceniała z kolei pani Wanda z Sulęcina, gdzie mieszkańcy mają do dyspozycji jedynie wiaty na otwartym powietrzu.
Codzienna prawda o dworcu wychodzi jednak w rozmowach z paniami, które prowadzą tu punkty handlowe (żadna nie chce podać nazwiska do gazety).
- Ten smród, który tutaj jest, to od bezdomnych. Zimą jest ich tu tak dużo, że pasażerowie wolą marznąć na zewnątrz - usłyszeliśmy od jednej z nich.
- Swego czasu miałam u siebie nawet kij bejsbolowy, bo ludzie często się awanturowali - mówiła druga. A trzecia dodawała: - Na dworcu panuje półmrok, kilka tygodni temu światła w ciągu dnia powyłączali. Wieczorem, gdy na dworze jest ciemno, zapalają się ze dwie lampy.
Co na to wszystko prezes PKS Krzysztof Częstochowski? - Dworzec zamykamy po 21.00, bo później już żaden nasz autobus nie jeździ - mówił wczoraj.
- A światło? - dopytywaliśmy.
- Jesteśmy ekologiczni - odpowiedział. Z rozmowy z nim przebijała jednak bolesna prawda - gorzowski PKS na inwestycję w dworzec nie ma pieniędzy.
- Na utrzymanie obiektu idzie kilkaset tysięcy złotych rocznie, a na same podatki dla miasta ponad 100 tys. zł - wyliczał Częstochowski. Co do najbliższej przyszłości dworca, zapowiedział niewiele: - Utrzymamy ten standard, który jest. Na pewno postaramy się o to, by nie było tu bezdomnych.
Prezes Częstochowski cały czas liczy, że dworzec autobusowy zechce od PKS-u kupić miasto (propozycję złożył już kilka lat temu).
Czy nowe władze w mieście są do tego chętne? Nie udało nam się tego ustalić, dlatego do sprawy wrócimy.