Groziła im śmierć, ale mimo to ocalili od śmierci setki Żydów
Ukrywali ich w stogach siana, na strychach, w stajniach, ratowali przed pewną zagładą. Niestety nie zawsze kryjówkę udało się utrzymać do końca wojny, wtedy gospodarz musiał zginąć.
Mimo że nie znali filozoficznego zapisu z Talmudu ,,Kto ratuje jedno życie - ratuje cały świat”, a jedynie przykazanie miłości bliźniego, mieszkańcy Gorlickiego, z narażeniem własnego życia, w czasie II wojny światowej uratowali od śmierci wielu Żydów.
Dowodem na to są odznaczeni przez izraelski Instytut Yad Vashem tytułem i medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata przyznawanym za cywilne bohaterstwo oraz ludzką solidarność w obliczu zła.
Pierwsi Samarytanie
Pierwszym odznaczonym przez Instytut Yad Vashem tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata mieszkańcem ziemi gorlickiej był ks. Jan Patrzyk z Lipinek w 1979 r., który udzielił schronienia Judycie Eisenberg z Medenic koło Drohobycza.
Aby mogła funkcjonować w nowym środowisku, załatwił jej nową tożsamość na nazwisko Anny Maziarz, a nawet pracę w dworze w Lipinkach. Dzięki tym zabiegom udało się jej szczęśliwie dotrwać do końca wojny.
Również Sali Erenreich i jej córce Marii udało się przetrwać okupację,dzięki zaangażowaniu w pomoc gorliczanki Wandy Pełki, która pracując w gorlickim magistracie, załatwiła im fałszywe dokumenty. Za ten czyn została Sprawiedliwą wśród Narodów Świata w 1986 r.
W cztery lata później odznaczona została Balwina Piecuch-Pyrek i jej syn Stanisław z Bystrej, którzy przechowywali po ucieczce z getta w Bobowej Samuela Olinera. Ocalały chłopiec po latach wspominał: - Ona [Balwina Piecuch - przyp. redakcji] dała mi nadzieję, że przeżyję. Zmieniła moje nazwisko, zostałem nazwany Józefem Polewojskim. Uczyła mnie katechizmu i modlitwy chrześcijańskiej. Pomogła mi znaleźć pracę we wsi Bieśnik.
Dzięki dobroci i współczuciu Balwiny Piecuch i jej rodziny, która opiekowała się chłopcem od 1942 do 1945 roku, przeżył on wojnę: - Jej syn Staszek Pyrek (...) często odgrywał rolę mojego brata, w ten sposób uwiarygodniał moją historię - wspominał Samuel.
Bohaterowie z Zagórzan
W 1992 r. tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata przyznano Karolowi i Walerii Jamrom i ich córce Marii z Zagórzan oraz synowi Janowi, mieszkającemu w Stróżach za uratowanie Hany i Oskara Olinerów.
Olinerowie trafili do Zagórzan po likwidacji getta w Bieczu. Przez jakiś czas błąkali się po okolicy, szukając ratunku u znajomych. Ci przyjmowali ich na kilka dni, ale wystraszeni stale przypominaną groźbą utraty życia, nie chcieli ryzykować.
W końcu brudni i głodni, Olinerowie trafili do gospodarstwa Karola i Walerii Jamrów, którzy postanowili im pomóc. Karol zrobił dla nich kryjówkę w budynku gospodarczym. Zbudował ją, wykorzystując do tego cegły, tak je układając, że trudno było się domyślić ukrytego za nimi pomieszczenia.
Józef Pruchniewicz uratował rodzinę Blumów. Został za to rozstrzelany przez gestapo
- Z małej pryzmy cegieł, ojciec zrobił bardzo dużą pryzmę, w której powstał schron - wspominała córka Jamrów, Maria Augustyn - Nikt nie wiedział, że tam w środku znajduje się pomieszczenie na półtora metra wysokie, wyścielone starymi kołdrami i kocami z dwoma ciepłymi pierzynami, bo mrozy były tak duże - czytamy.
Zimą Maria z bratem Janem nosili do kryjówki butelki z gorącą wodą, żeby Olinerowie mogli się ogrzać. Mimo wszelkich środków ostrożności, ktoś doniósł Niemcom, że w obejściu Żydzi. Pewnej nocy przyszło gestapo.
- Śpimy w najlepsze, zima, a tu ładują kolbami w drzwi i krzyczą, wrzeszczą. Wpadli do mieszkania. No i ojciec w samej bieliźnie,(...), pozwolili mu tylko buty ubrać, a nas wyprowadzili, mamę i mnie, przed dom, boso, tyle, że mama chwyciła koc i tym kocem nas pookrywała.
Na zamarzniętej ziemi, staliśmy, a ten z automatem stał przed nami, że jakby byli znaleźli ich, to zaraz byśmy byli zginęli. Mama prawie była pewna, że znajdą! [...] i mówi: ,,Dzieci, mówcie tu ze mną ,,Pod Twoją obronę”, bo my chyba za chwilkę wszyscy zginiemy - opowiadała Maria.
Nie znaleźli. Od tego momentu Jamrowie byli czujniejsi, dzięki czemu Olinerowie doczekali wypędzenia Niemców z ziemi gorlickiej.
Wśród odznaczonych znajduje się również Józef Pruchniewicz z Biecza, który w latach 1942-1943 przechowywał czteroosobową rodzinę Blumów.
Jego historia stała się głośna w 2009 r., kiedy to za sprawą jeszcze żyjących i szczęśliwie ocalonych Mosesa Kuflika i Shoshan Sheinnman z Izraela małżeństwu Marii i Józefowi Pruchniewiczom nadano oficjalnie tytuł Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Wtedy też mieszkańcy ziemi gorlickiej dowiedzieli się szczegółów ich bohaterstwa.
Niemcy nie znaleźli kryjówki Żydów w obejściu domu rodziny Jamrów z Zagórzan
Kiedy w 1942 r. w Bieczu mordowano Żydów, Blumowie znaleźli schronienie pod ich dachem. Przez ponad rok mieszkali w stodole, w specjalnie zbudowanej skrytce w stogu siana. Wówczas ktoś złożył donos do bieckiego magistratu. Mimo że Żydzi na czas opuścili kryjówkę, Pruchniewicz został aresztowany przez jasielskie gestapo i rozstrzelany najprawdopodobniej w Warzycach.
Ksiądz i mateczka
Mieszkańcy naszej ziemi nieśli pomoc ludności żydowskiej nie tylko w obrębie Gorlic i okolic. Najlepszym tego przykładem jest ks. Andrzej Osikowicz urodzony w Kobylance, który w czasie okupacji był proboszczem w Borysławiu. Tam osobiście prowadził akcję pomocy Żydom.
Najlepszym tego przykładem był historia Berty Brawer, której syna Danio ksiądz ochrzcił i dał na wychowanie matce chrzestnej. Po zakończeniu wojny kobieta odebrała od niej zdrowego syna.
Niestety ks. Andrzej nie doczekał tej chwili. Aresztowany przez gestapo trafił do obozu na Majdanku, gdzie zmarł w 1943 r. Został uznany za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata w 1995 r.
W 2005 r. odznaczona została natomiast Maria Kotarba z Owczar. Była to nagroda za uratowanie Leny Mankowskiej, deportowanej do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu z żydowskiego getta w Białymstoku.
Dzięki pomocy naszej rodaczki została ona wprowadzona do ewidencji, jako Polka. W styczniu 1945 r. obie kobiety wysłano do Ravensbrűck w osobnych wagonach. Maria Kotarba odnalazła swoją przyjaciółkę niemal martwą w śniegu. Zaniosła ją do baraku, gdzie opiekowała się nią, zyskując przydomek „Mateczki z Oświęcimia”.
Ich drogi rozeszły się po wyzwoleniu obozu w maju 1945 r. Lena wyjechała do Wielkiej Brytanii, a Maria Kotarba wróciła do Owczar, gdzie zmarła w 1956 r. nieświadoma swoich zasług.
Miłosierni migranci
Bohaterskich czynów dokonywali również przybyli na ziemię gorlicką wysiedleńcy. Do nich należą Antonina i Antoni Hojnowscy z Koła. Mieszkając w Stróżnej koło Bobowej, przez cztery miesiące ukrywali chorego Jakuba Bodnera, który zbiegł z obozu pracy w Bieczu. Hojnowscy traktowali go jak członka rodziny, żywili go, zaznajamiali go z religią chrześcijańską, aby mógł się wtopić w polskie środowisko.
Na końcu załatwili dla niego fałszywe świadectwo chrztu, dzięki czemu wyrobiono mu nową kenkartę na nazwisko Jan Gombrowski . Dzięki zmienionej tożsamości podjął pracę i szczęśliwie doczekał zakończenia wojny. Za swój czyn Hojnowscy zostali odznaczeni w 1997 r.
Do chwilowo przybywających na ziemi gorlickiej można zaliczyć Juliana Szklarskiego, który w Bieczu od jesieni 1942 r. do Wielkanocy 1944 r. ukrywał Żydówki Ali Feder i jej córkę Paulinę pochodzące z Borysławia. Za pomoc tę otrzymał również tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata w 1994 r.
Lista mieszkańców ziemi gorlickiej ratujących Żydów jest wiele razy dłuższa niż ta z nazwiskami obdarzonych tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jednak ci wymienieni są najlepszym świadectwem, że w obliczu zła i barbarzyństwa, mieszkańcy ziemi gorlickiej zachowali się, jak trzeba.