Hitchcock byłby dumny z włodarzy
Najpierw trzęsienie ziemi, a później tylko gorzej, no i oczywiście emocje muszą być aż do samego końca! - to motto przewodnie filmów znanego twórcy horrorów.
O ile w kinie sprawdza się ono bardzo dobrze, to w przypadku zarządzania samorządem i szpitalem, już chyba nie bardzo.
W bielskiej „Trójce” trzęsienie ziemi było pół roku temu. Wówczas dyrektor placówki postanowiła odwołać swą zastępcę. W lipcu zamiast ją odwołać, sama podała się do dymisji. Bo burmistrz zamiast pozwolić jej na dokonanie zmian wśród podwładnych, zarządził w szkole kontrole. Wzajemnymi zarzutami dyrektor i jej zastępcy zajęła się także prokuratura.
I tak sprawa ciągnie się do dziś. Kuratorium potwierdziło zarzuty wobec wicedyrektor, ale burmistrzowi to mało, chce swoją kontrolę. I tak 1 listopada dyrektor odchodzi, a kto ją zastąpi, nie wiadomo. Po pół roku nie wiadomo! Dowiemy się dzień przed! Podobnie ginekologia w szpitalu.
Najpierw przepychanki dyrekcji z ordynatorem. Późnej, gdy ten drugi zrezygnował, zamknięcie oddziału. A 1 listopada oddział rusza znowu. Jak, kto i gdzie w nim pracuje? Nie wiadomo!
Pewne są tylko podatki, które na to wszystko płacimy.