Igrzyska Polonijne: Polonusi wrócili do kraju, by rywalizować ze sobą [ZDJĘCIA, FILM]
Ponad 800 osób mieszkających na stałe za granicą bierze udział w XVII Letnich Igrzyskach Polonijnych w naszym regionie. Cieszą się, że mogą się spotkać i pokazać nasz kraj dzieciom.
Do pierwszej klasy szkoły podstawowej mówiłem tylko po polsku. Dopiero w szkole nauczyłem się angielskiego. A potem to już tylko angielski - mówi z bardzo silnym akcentem Leszek Kłodnicki, który od urodzenia mieszka w Kanadzie. Jego rodzice wyjechali tam zaraz po wojnie, w 1948 roku. Ich podróż do "lepszego świata" wiodła przez Syberię.
Rodzice pana Leszka mieszkali pod Przemyślem, a jego ojciec w Polsce był sędzią. Gdy trafił do Kanady, został farmerem. - To była bardzo duża degradacja - opowiada. Teraz farmerem jest pan Leszek. Prowadzi kilkusethektarowe gospodarstwo. A jak to możliwe, że rolnik znalazł czas, żeby w okresie, gdy zaczynają się zbiory, przyjechać do Polski, by wziąć udział w Światowych Igrzyskach Polonijnych?
- My też mamy teraz żniwa, ale brat je kończy za mnie. Następne będziemy mieć w październiku. Teraz trzeba trochę odpocząć i pozwiedzać - mówi pan Leszek, dla którego to czwarta w życiu wizyta w naszym kraju.
Leszek Kłodnicki jest jednym z ponad 800 uczestników 17. edycji Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych, które w tym roku odbywają się w naszym regionie. Gospodarzami imprezy są cztery miasta: Rybnik, Wodzisław Śląski, Sosnowiec oraz Chorzów.
Od minionego poniedziałku Polonusi biorą udział w zawodach w 20 dyscyplinach. Wczoraj przed południem w klasyfikacji medalowej prowadziła reprezentacja z Niemiec. Na ich koncie było już 46 krążków, w tym 28 złotych. Na drugim miejscu byli Białorusini, którzy co prawda medali mieli więcej, bo 63, ale o trzy złote mniej. Trzecie miejsce zajmowali Czesi.
W soboty do polskiej szkoły
Podczas zawodów można było spotkać wiele rodzin, które przyjechały na igrzyska ze swoimi pociechami. Chodziło nie tylko o rywalizację sportową i pomysł na wakacje, ale też o to, żeby dzieci mogły poćwiczyć mówienie w języku polskim.
Darię wraz z mamą spotkaliśmy na boisku treningowym stadionu przy ul. Cichej w Chorzowie, gdzie rodzina wzięła udział w turnieju ringo. Mieszkają w Nowym Jorku. - Czasem ciężko wstawać rano w sobotę do polskiej szkoły, gdy wszyscy mają wolne - przyznaje dziewczynka. A tam nie ma taryfy ulgowej. Trzeba odrabiać prace domowe, czytać lektury, przygotowywać się do klasówek. - Nie ma lekko, zwłaszcza po pięciu ciężkich dniach w amerykańskiej szkole. Ale dziewczynki cieszą się, gdy przyjeżdżają co roku do Polski i mogą swobodnie rozmawiać z rodziną i znajomymi - mówi ich mama.
Do polskiej szkoły chodzi też 12-letni Konrad, syn Marianny Wojciechowskiej. Do Chorzowa przyjechali z Belgii. Dla Konrada język polski jest czwartym językiem, którym się posługuje. Mówi też po angielsku, bo jego tata pochodzi z Anglii, francusku, bo to język urzędowy Belgii oraz flamandzku. W szkole dodatkowo uczy się też hiszpańskiego.
- Dla dzieci te igrzyska to rewelacyjna sprawa. Bo polski jest dla nich drugim językiem, obok lokalnego, którym mówią m.in. w szkole. Tutaj wszystkie dzieci posługują się bardzo dobrze polskim i w ten sposób zawiązują przyjaźnie - mówi nam pani Marianna, która mocno dopingowała swojego syna. Podczas naszej rozmowy grał w półfinale z 26-letnim przeciwnikiem.
Polskiego uczy się też 8-letni Augusty-nek, który na igrzyska przyjechał z babcią, Bogusławą Adamczewską. Reprezentują Kanadę. Chłopiec bardzo dużo rozumie, ale ma jeszcze problem z mówieniem. Bo jak sam przyznaje, właśnie wymowa jest dla niego najtrudniejsza.
- Mamy nadzieję, że po tych wakacjach pójdzie o duży krok do przodu w tej dziedzinie - mówi babcia chłopca.
Polska się zmienia. Na lepsze
- Polska zmieniła się na lepsze, zwłaszcza po wejściu do Unii Europejskiej. Widać duże zmiany, zwłaszcza jeśli chodzi o infrastrukturę - mówi Danuta Gajlewicz-Gołąb, która od 25 lat mieszka w Hiszpanii. Prowadzi tam firmę zajmującą się strzyżeniem owiec. W sezonie zatrudnia 300 pracowników z całego świata. Przyjeżdżają do niej również Polacy.
Lepsza jakość dróg zwróciła też uwagę Bogusławy Adamczewskiej. - Gdy po raz pierwszy jechałam autostradą z Wrocławia do Krakowa, zdrzemnęłam się na chwilę, a jak się obudziłam, to nie wiedziałam, gdzie jestem. Tu wszystko jest bardzo podobne jak w Kanadzie - mówi pani Bogusława.
- Bardzo podobają się nam place zabaw i orliki, które są przy osiedlach. Czegoś takiego nie ma w Belgii - uzupełnia z kolei Marianna Wojciechowska.
Polak z Argentyny
Dla dzieci igrzyska to rewelacyjna sprawa. Mogą mówić tu po polsku, który często jest dla nich drugim językiem
Michał Richter na Śląsk przyjechał z Argentyny, gdzie mieszka od 65 lat. Wyjechał tam, gdy miał cztery lata. W Polsce do tej pory był tylko dwa razy. - Rodzice bardzo dbali o to, żebym ja i moje rodzeństwo wiedzieli, skąd pochodzimy. W domu mówiliśmy tylko po polsku - mówi pan Michał i dodaje, że mimo iż nigdy nie mieszkał w naszym kraju, a całe życie spędził za oceanem, czuje bardzo silny związek z Polską.
- Dla mnie to właśnie Polska jest pierwszym krajem, Argentyna jest po prostu przypadkiem. Niestety, nie mam własnej rodziny w Polsce, jednak moja żona, która także jest Polką, ma tu wielu krewnych. Udało mi się ich odnaleźć w internecie. Po Igrzyskach chcę ich odwiedzić - dodaje. Pan Michał wspomina, że to jego pierwsza wizyta na Śląsku. Właśnie tu mieszkała siostra jego mamy i jego kuzynowie. Michał Richter nie miał jeszcze okazji zwiedzić nasz region, oglądał go tylko zza szyby autokaru. - Nie tylko Śląsk, cała Polska jest bardzo ładna. Tutaj jest zupełnie inny rozkład życia niż w Argentynie. Tam, jak się wybuduje domek, to zaraz obok będzie następny i zaraz powstanie całe miasto. Żeby mieszkać blisko zieleni, trzeba wyjechać 50 km od miasta. A tutaj zieleń jest na każdym kroku. To jest nadzwyczajne - mówi.
Ogień zgaśnie w Parku Śląskim
Przed nami już ostatnie dni zmagań podczas tegorocznych Igrzysk Polonijnych. Ceremonia zamknięcia odbędzie się już jutro na Dużej Łące w Parku Śląskim. Koncerty oraz gry i zabawy dla dzieci rozpoczną się o godz. 14, natomiast zgaszenie znicza olimpijskiego zaplanowano na godz 18. Na scenie wystąpią: Mirek Szołtysek, Zespół Pieśni i Tańca Mały Śląsk oraz Cree i Sebastian Riedel.
Igrzyska organizuje stowarzyszenie Wspólnota Polska. Tegoroczne zawody są ich 17. letnią edycją. Ostatnie odbyły się w 2013 roku w Kielcach. Poza tym organizowane się również igrzyska zimowe. Te z kolei gościły w zeszłym roku w Karkonoszach, a Polonusi rywalizowali w 10 dyscyplinach. Dodajmy, że stowarzyszenie WP działa od 1990 roku. Jego wieloletnim prezesem był Andrzeja Stelmachowski. W 2008 roku tę funkcję objął były marszałek Sejmu, Maciej Płażyński. Sprawował ją do 2010 roku, kiedy zginął tragicznie w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem.
Dotacja z ministerstw
Igrzyska Polonijne organizowane są również dzięki m.in. dotacjom z Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwa Sportu. Jak mówi nam Arkadiusz Skowron, koordynator 17. Letnich Igrzysk Polonijnych, dzięki partnerom projektu Polacy mieszkający w Europie Środkowej i Wschodniej mogą liczyć na dofinansowanie ich pobytu w naszym kraju, natomiast Polacy z Europy Zachodniej pobyt finansują sobie sami.
Tegoroczne Igrzyska są organizowane w czterech miasta Śląska i Zagłębia: Rybniku, Wodzisławiu Śl., Sosnowcu oraz w Chorzowie.