Zamiast do kadry, mógł trafić do więzienia - jak sam mówi. Zawisza pozbył się go, ale się nie załamał, bo ma charakter. Dlatego pojedzie na mundial do Rosji.
Kariera Jacka Góralskiego nie była usłana różami. Od Zawiszy Bydgoszcz, gdzie pozbyto się go zbyt lekko, do reprezentacji Polski, łatwej drogi nie miał.
Na początku był żal
- Był w jego życiu taki moment, że chciał już kończyć z piłką - wspomina trenujący go wiosną 2011 roku w III-ligowej Victorii Koronowo Zbigniew Stefaniak. - Jak przyszedłem, to on był bardzo sfrustrowany, był w nieciekawym stanie psychicznym. Bardzo narzekał na Zawiszę, że odszedł niezauważony, niechciany. To bardzo go bolało, bo on był wychowankiem Zawiszy. Narzekał, że oddano go bez mrugnięcia okiem, że nikt się nim nie interesował. Słyszałem, że później w paru wywiadach na tego Zawiszę nadawał i wtedy, jak go trenowałem, też. Aż w końcu mu powiedziałem: przestań, ile można. Było, minęło, zapomnij, nie można wiecznie żyć tym, co było, nic nie zmienisz, musisz myśleć o swojej przyszłości. Tłumaczyłem mu, żeby trenował dalej, żeby grał.
I tak Jacek Góralski zrobił. Bo to jest chłopak charakterny, chłopak z Londynka, ze Śródmieścia, niezły łobuziak.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień