Jak miło na motocyklu jest przewietrzyć gaźniki
Motocykliści rozpoczynają sezon. - Przez takie imprezy jesteśmy postrzegani jako dawcy, ale nie organów, tylko uśmiechu - mówi Jacek Sterżeń z Gorzowa.
Z jaką największą prędkością jechał Pan motocyklem?
Ponad 250 km/h.
I jakie to wrażenie?
Widok dookoła się zlewa. Człowiekowi wydaje się, że jest w jakimś tunelu, gdzie horyzonty się zaokrąglają. Na pewno nie polecam, by robić to w miejscach publicznych. Najbezpieczniej na torze, bo trzeba patrzeć daleko w dal. Przy
tej prędkości nie jesteśmy w stanie zobaczyć tego, co nas może spotkać z boku – ani auta, ani pieszego, ani zwierzęcia, które może wbiec na drogę.
To w Pana żyłach płynie etylina?
(Śmiech). W żyłach mam krew, ale zapach etyliny jest ze mną od dzieciństwa. Moim pierwszym motorowerem, jeszcze w latach 80., była motorynka.
Co właściwie jest takiego pociągającego w motocyklach?
To możliwość odstresowania się, odreagowania. Można spotkać się z innymi podobnymi sobie pasjonatami i wraz z nimi wybrać się w motocyklową podróż.
Jak wygląda Pańskie życie jako motocyklisty?
Staram się choć jeden dzień w miesiącu wygospodarować na przejażdżkę. Miło jest wyjechać i przewietrzyć gaźniki.
I gdzie Pan wtedy jeździ?
Najczęściej to „okolice” Gorzowa. Wraz z innymi motocyklistami jeździmy do Szczecina czy Poznania.
Dla motocyklisty wyjazd do Szczecina to chyba jak dla pieszego wyjście na spacer?
Od kiedy jest S3, tak się może wydawać. Tylko że motocykliści nie wybierają tej najprostszej drogi dojazdowej. Dużo ciekawiej jest jeździć drogami nieuczęszczanymi.
Bycie motocyklistą to drogi biznes?
Kiedyś tak było. Biorąc pod uwagę japońskie motocykle, czyli Suzuki, Kawasaki, Hondę, Yamahę, to można je kupić już od 4 tys. zł. Dla kogoś, kto chce poczuć wiatr we włosach, to nie jest bariera nie do pokonania.
Do tego trzeba mieć jednak skórę, kask, cały osprzęt.
Oczywiście. Jeśli chodzi o ubiór, to czasem może on kosztować tyle samo co motocykl. Zachęcam do ubierania atestowanych skór czy kewlarów. Są one jakościowo dobre, a co za tym idzie podczas kolizji czy wypadku dużo bardziej chronią nas niż te tanie ubrania.
Skoro już o tym mowa... Motocykliści postrzegani są jako dawcy organów.
W sobotę otwieramy sezon motocyklowy. Myślę, że przez takie imprezy postrzegani jesteśmy jako dawcy, ale nie organów, tylko uśmiechu. Staramy się pomagać dzieciom, a w sobotę zbierać będziemy pieniądze dla 7-letniego Piotrusia, który cierpi na białaczkę. Chcemy spełnić jego marzenie, czyli laptop z grami w czołgi.
Gdzie jeżdżą motocykliści, gdy chcą poczuć prędkość? Rozumiem, że nie na ulicę w centrum miasta...
Żeby ostro odkręcić manetkę, to najlepiej pojechać na tor wyścigowy do Poznania czy Brna. Tam w bezpieczny sposób można pojeździć, nie patrząc na zakazy. Motocykliści to jednak ludzie, którzy niekoniecznie chcą szybko jeździć. Przyjemnie jest w większej grupie wybrać się na zwykłą przejażdżkę i spokojnie „nawijać kilometry na koła”.