Jako były sportowiec i stary kibic nie mogę się pogodzić z nowymi użyciami pewnych słów ze sportem związanych. „Kondycja” na przykład do końca życia będzie dla mnie określeniem stanu fizycznego człowieka, a nie - rozpowszechnionym pod wpływem języka angielskiego - synonimem stanu, sytuacji. Nie powiem więc nigdy o „kondycji finansowej przedsiębiorstwa” czy „kondycji moralnej polskiego społeczeństwa”, ale będę mówił o „stanie finansowym, sytuacji finansowej przedsiębiorstwa” czy o „stanie moralnym polskiego społeczeństwa”.
Dlatego uczuciowo i psychologicznie rozumiem doskonale głosy tych użytkowników polszczyzny, którym z tego typu neosemantyzmami (czyli starymi wyrazami użytymi w nowych znaczeniach) też się trudno oswoić. Od Pani W.S. z Wałbrzycha dostałem ostatnio list, w którym Czytelniczka pisze o zbitce wyrazowej „trenerzy finansowi w aplikacji”, wyznając, że zupełnie jej nie rozumie.
Znów - jako człowiek związany ze sportem - powiem, że trener (z ang. trainer) będzie dla mnie do końca życia „specjalistą kierującym całokształtem przygotowań zawodnika lub drużyny do zawodów, prowadzącym drużynę podczas meczu”, że z tym rzeczownikiem będę łączył nazwiska najwybitniejszych postaci w historii polskiego sportu: Stamma, Mulaka, Górskiego, Piechniczka, Wagnera.
Ale wiem też dobrze, że nie zatrzymam ewolucji znaczeniowej „trenera”, który po roku 1989 - pod wpływem angielskiego - znacznie poszerzył swój zakres znaczeniowy, stając się określeniem praktycznie każdej osoby prowadzącej działalność opiekuńczo-doradczo--szkoleniową. W kształceniu ustawicznym np. jest to osoba prowadząca szkolenie, którego celem jest nie tyle przekazywanie wiedzy, co ćwiczenie odpowiednich umiejętności i zachowań - prowadzenia rozmowy związanej ze sprzedażą, publicznego przemawiania, planowania czasu. W kształceniu policealnym trenerem jest osoba prowadząca zajęcia praktyczne, których celem jest przekazanie umiejętności praktycznych i świadczenie usług w zakresie tychże opanowanych umiejętności (obszarem działania trenera może być np. skóra, na której wykonywane są zabiegi kosmetyczne, odnowy biologicznej, wizażu, masażu). Niedawno przeczytałem wywiad z trenerem snu gwiazd sportu. Na internetowych stronach różnych instytucji czy przedsiębiorstw widzę idące w setki spisy trenerów personalnych. Są też trenerzy finansowi, np. w bankach, o których napisała Pani W.S.
Muszę się pogodzić i z tym, że „aplikacja” - wywiedziona z łac. applicatio „przykładanie się do czegoś” - to już nie tylko „praktyka przygotowująca prawnika do pełnienia funkcji adwokata, notariusza, prokuratora, radcy prawnego, arbitra lub sędziego”, ale także w języku informatyków „program użytkowy” - w przeciwieństwie np. do systemu operacyjnego lub interfejsu użytkownika, a w języku ogólnym - „prośba, ubieganie się o coś, staranie się o coś, zabieganie o coś” (bo w języku angielskim „application” to nie tylko „przykładanie się do czegoś, zastosowanie”, ale też „zgłoszenie się, prośba, podanie, formularz zgłoszeniowy, druk”.
„Aplikacja” - w języku informatyków „program użytkowy” - zrobiła taką karierę, że młodzi nazywają ją w skróconej, poręczniejszej wersji „apką”. „Coraz więcej osób ściąga apkę, na przykład do słuchania muzyki, do czytania gazet w »sprytnym telefonie«, czyli smartfonie. Mało tego - poważną apką staje się zwykły, poczciwy budzik czy terminarz, obecny od lat w niemal każdym aparacie komórkowym” - napisałem w jednym z felietonów zamieszczonych we wspólnie przygotowanej z Jerzym Bralczykiem i Andrzejem Markowskim książce „Trzy po 33”. Można więc i bez trudu ściągnąć aplikację - apkę trenera finansowego! Jan Miodek