Jatki u karmelitów. Zbrodnia szalonego mnicha
Oznaką, że coś jest nie tak, był niedziałający włącznik światła. Jest tu kto? - spytał z niepokojem. Nie padła żadna odpowiedź. Morderca przyskoczył z siekierą i zaczął zadawać bezbronnej ofierze cios za ciosem.
Ksiądz Jan Idec, szef duszpasterstwa Dowództwa Okręgu Korpusu II Wojska Polskiego, wybierając się w podróż do Lwowa na coroczny odpust, odczuwał silne podenerwowanie. Od kilku dni nie mógł uwolnić się od dręczącej myśli, że spotka go tam jakieś nieszczęście. Nie wróci żywy do Lublina. Starał się nie okazywać złego nastroju. Żegnając się na dworcu kolejowym z przyjaciółmi, rzucił, jak to miał w zwyczaju, kilka pieprznych żołnierskich dowcipów. A potem wesoło pomachał im z okna pociągu.
Koszmarny lwowski poranek
Dowództwa okręgów korpusów, podległe Ministerstwu Spraw Wojskowych, pełniły w dwudziestoleciu międzywojennym podobne funkcje, jakie obecny rząd przydzielił brygadom obrony terytorialnej. Oprócz wykonywania lekkich zadań taktyczno-operacyjnych, DOK-i zajmowały się administracją garnizonową i sprawami porządkowymi.
W artykule przypominamy głośną zbrodnię sprzed lat.
Nieodparcie nasuwało się pytanie o motyw zabójstwa i o osobę sprawcy. Całe miasto zastanawiało się jak to możliwe, że jeden duchowny zaszlachtował siekierą drugiego duchownego.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień