Jest ciepłe miejsce w zimnym mieście otwarte na drugiego człowieka
Nazywają to miejsce ciepłym punktem na mapie zimnego miasta. Malutkie i skromne mieszkanie tak jak serce Marty Sawickiej jest otwarte na drugiego człowieka
Nieprzerwanie, dzień podniu, od 37 lat przychodzą tu goście.- Zapraszam - pani Marta z łagodnym uśmiechem przyjmuje do środka. Codziennie wita tak od 20 do 30 osób. Niektóre twarze zna już bardzo dobrze, to stali bywalcy, którzy odwiedzają ją od kilku lat. Innych widzi pierwszy raz, ale to niczego nie zmienia. Jej dom jest otwarty na ubogich, potrzebujących, chorych, przygnębionych, bezdomnych, samotnych, za słabych.
Zaczynają przychodzić każdego dnia, i w soboty, niedziele, i wszystkie święta, punktualnie od godziny 12:30. Nie pytając o powód wizyty, każdemu wręcza porcję (lub kilka) pierwszego dania, czasem drugiego również, a zdarza się, że podaje też deser - drożdżówkę lub coś innego, drobnego, ale na słodko.
Przez godzinę dzwonek do jej drzwi nie milknie.
Choć godzina, w której wydaje posiłki, jest ustalona i od lat się nie zmienia, pani Marta jest przygotowana cały dzień.
- W pokoju trzymam trochę suchego prowiantu, gdyby ktoś przyszedł później i niespodziewanie. Jak zupy zabraknie, żeby nie wyszedł stąd bez niczego - tłumaczy.
Jest zresztą taki stały bywalec, który spóźnia się regularnie. Codziennie przychodzi o dziewiątej wieczorem, żeby podgrzać herbatę. Pani Marta o tym wie i czeka.
Każdego dnia wydaje około 60 porcji zupy i 20 porcji drugiego dania. Część osób przychodzi tu ze słoikami, żeby zabrać coś do domu, dla rodziny. Kilka osób zawsze zostanie w środku, zwłaszcza zimą. Wtedy zupa pachnie w całym domu.
W dalszej części tekstu przeczytasz o historii "ciepłego miejsca"
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień