Jonny Daniels: Sądeczanie zasługują na wyróżnienie za ratowanie Żydów
Czesław Pierzchała wychowywał się bez ojca, bo ten poświęcił swoje życie dla przyjaciół z getta. Zastanawiałem się, czy nie było więcej osób jak Schindler - mówi szef fundacji From the Depths.
18 czerwca 1942 rok. Pod kamienicę przy ul. Romanowskiego 1 podjeżdża gestapo. Niemcy wchodzą do mieszkania na pierwszym piętrze. Każą ubierać się panu Józefowi. Jego żonę Janinę uspokajają, mówiąc, że „ojciec małych dzieci niebawem wróci”.
- Miałem dwa latka. Niewiele pamiętam. Tylko tatę, który postawił mnie, siostrę i brata na stole i wszystkich mocno uściskał. On miał świadomość, że nas już nigdy nie zobaczy, ja i rodzeństwo nie - wspomina dziś 77-letni sądeczanin Czesław Pierzchała.
To, co wydarzyło się przed zatrzymaniem jego ojca przez gestapo, i potem zna z relacji matki i świadków, którzy przeżyli Auschwitz.
- Mój tata stracił życie, bo chciał ratować życie Żydów - mówił Czesław Pierzchała, relacjonując zdarzenia z drugiej wojny światowej Jonny’emu Danielsowi, potomkowi polsko-żydowskiej rodziny zamordowanej podczas Holokaustu, szefowi żydowskiej fundacji From the Depths, który gościł w środę w Nowym Sączu.
Czytaj więcej, a dowiesz się co w 1943 roku stało się z rodziną Czesława Pierzchały.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień