Mniejsze zwroty za ogrzewanie muszą wkalkulować w tym roku w domowe budżety mieszkańcy Dolnego Śląska. Nawet o połowę zaliczki.
Wiosnę mamy chłodną. A za nami jedna z mroźniejszych i dłuższych zim w ostatnich latach. Jak podaje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, średnia temperatura od listopada do kwietnia wyniosła 2,6 st. C. To nawet 3 st. C mniej niż w trzech poprzednich latach.
Każdy kolejny dzień chłodnego kwietnia sprawia, że zapłacimy więcej za ogrzewanie. Ocenia się, że przedłużająca się zima, chłodna wiosna i wzrost cen surowców zwiększą koszty ogrzewania w tym roku nawet o jedną czwartą w porównaniu do lat poprzednich. Większe niż w ubiegłym roku zużycie surowców do produkcji ciepła zanotowały dolnośląskie elektrociepłownie, m.in. EC Wrocław i EC Czechnica należące do spółki Kogeneracja, a tak-że elektrociepłownie należące do Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Legnicy, które w ciepłą wodę i ogrzewanie zaopatrują północ województwa. To wzrost rzędu od 6 do 9 procent.
Wpływ na wyższe rachunki za ogrzewanie mogą mieć także ceny węgla i gazu, które od kwietnia ubiegłego roku wzrosły odpowiednio 60 procent i 25 procent.
- Od grudnia notowaliśmy spadek cen węgla i gazu, ale i tak są one wyższe niż jeszcze w kwietniu ubiegłego roku. Dodatkowo zawsze w okresie grzewczym są one wyższe niż latem, więc siłą rzeczy musimy zapłacić więcej - twierdzi Robert Zajdler, ekspert ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego.
Już teraz część wrocławian odczuwa w swoich portfelach mroźniejszą i przedłużającą się zimę i chłodną wiosnę.
Na większość rodzin co roku czekało nawet kilkaset złotych zwrotu, którym często dało się pokryć sporą część miesięcznego czynszu. Tegoroczne zwroty zaliczek, które systematycznie płacimy ryczałtem w czynszu, są dużo niższe.
- Pod koniec marca dostałam 230 zł zwrotu. A w poprzednich latach było to 320 i 370 zł - mówi Monika Szubert, która mieszka w kamienicy przy ul. Szczytnickiej zarządzanej przez Wrocławskie Mieszkania.
Jak twierdzi Robert Zajdler, ekspert ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego, przykręcenie grzejnika nie oznacza proporcjonalnego obniżenia rachunków.
- System jest tak skonstruowany, że koszty są rozliczane ryczałtowo. Dodatkowo w taryfie za ciepło przewidziane są także koszty przestoju. To, że ciepłownia nie produkuje ciepła nie oznacza, że nie płacimy za jej funkcjonowanie - zauważa Zajdler. - System ryczałtowy choć rozkłada spłatę na cały rok i koniec końców często otrzymujemy zwrot nadpłaty, jest jednocześnie wadą, ponieważ sprawia, że finansujemy cały system nieoprocentowaną pożyczką. W skali całego kraju to bardzo duże kwoty - dodaje.
Najwięcej za ogrzewanie zapłacą właściciele domków jednorodzinnych, którzy ogrzewają je piecami dwufunkcyjnymi na gaz.
- W poprzednich okresach grzewczych płaciłem miesięcznie za gaz około 400 zł. W tym roku rachunki przekraczały 500 zł. W ubiegłym roku w kwietniu za gaz zapłaciłem 200 zł. W tym, zwłaszcza w ostatnich dwóch tygodniach, grzałem tak jak w lutym, więc rachunek pewnie będzie podobny - mówi Adam Godlewski z Sołtysowic.
Są jednak tacy, którym przedłużająca się zima jest wyjątkowo na rękę. To m.in. sprzedawcy opału. - Cieszymy się, bo dzięki temu mamy pracę. Takiego kwietnia jeszcze nie mieliśmy. Zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch tygodni ruch jest taki jak zimą. Ludziom pokończyły się zapasy węgla, bo nikt nie spodziewał się, że zima tak długo potrwa, a przy tych temperaturach trzeba przecież grzać - zauważa Jarosław Świder ze składu opału w Dobrzykowicach pod Wrocławiem.
Więcej opału niż w poprzednich latach zużyły także dolnośląskie elektrociepłownie. EC Wrocław spaliła ok. 370 tys. ton węgla, EC Czechnica 100 tys. ton węgla i 80 tys. ton biomasy. To o 1-2 proc. więcej. Ale już elektrociepłownie WPEC-u od listopada do marca zużyły 43,5 tys. ton miału węglowego i 970 tys. ton gazu. Co oznacza wzrost odpowiednio o 6 i 9 proc. Odbije się to na naszych rachunkach.
To była najbardziej mroźna i najdłuższa zima od co najmniej trzech lat. Bywało jednak gorzej...
- W drugiej dekadzie miesiąca we Wrocławiu trzykrotnie odnotowaliśmy spadki przygruntowej temperatury poniżej zera. Najzimniej było w ubiegły piątek, 21 kwietnia, gdy temperatura spadła do -2 st. C - mówi Andrzej Dancewicz z IMGW. Na południu regionu było jeszcze zimniej. W Kłodzku temperatura spadła do -4, a na Śnieżce do -11 st. C. Zdaniem synoptyków bywały znacznie zimniejsze kwietnie i to całkiem niedawno. - Choćby w kwietniu 2012 r. temperatura spadła do -7,4 st. C. W 2012 r. mieliśmy także najcieplejsze kwietniowe dni w ciągu ostatnich 30 lat, gdy temperatura w pierwszej dekadzie miesiąca osiągała nawet 30 st. C - przypomina. Teraz ciepło, czyli ponad 20 st., prognozuje się dopiero na połowę maja.