Katarzyna Figura zalicza właśnie zaskakujący come back w polskim kinie. Akcja jednego z filmów, w którym gra, rozgrywa się 13 grudnia 1981 roku. Dlatego opowiada nam o swoich przeżyciach ze stanu wojennego.
- Mamy w tym roku prawdziwy wysyp filmów z pani udziałem. Niedawno oglądaliśmy „Śniegu już nigdy nie będzie”, teraz są „Dziewczyny z Dubaju”, a niebawem „Chrzciny”. Z czego to wynika?
- Pandemia sprawiła, że kina zamknięto. Dlatego wszystkie premiery skumulowały się. Te filmy były kręcone niemal w tym samym czasie, tuż przed wybuchem pandemii i zaraz po odwołaniu ograniczeń zdrowotnych w 2020 roku. W efekcie powstał ogromny chaos w realizacji filmów. Przerwane na wiele miesięcy zdjęcia kontynuowaliśmy w odmiennych warunkach. Tymczasem praca nad rolą wymaga ciągłości. Taka wyrwa niezmiernie utrudnia proces kształtowania postaci. Dlatego ten trudny okres wywołał wielkie spustoszenie. W nas wszystkich i na wielu poziomach. W konsekwencji publiczność przyzwyczaiła się do siedzenia w domu i oglądania filmów w necie. Nastąpiło jakby wyparcie dużego ekranu. Podobnie stało się z teatrem, a przecież teatr nie istnieje bez widza. Stąd też premiera „Chrzcin” z powodu pandemii została przełożona na przyszły rok.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień