Kierowcy w Rzeszowie uciekają przed płatną strefą parkowania
Skrzyżowania, chodniki, zieleńce, przejścia dla pieszych. Aby uniknąć opłaty za postój, kierowcy w Rzeszowie parkują dosłownie wszędzie.
Płatna strefa parkowania wprowadzona do miasta w ubiegłym roku obowiązuje w ścisłym centrum i na jego obrzeżach. Kierowcy są zobowiązani wnieść opłatę parkingową w ciągu 10 minut od chwili postawienia auta na miejscu parkingowym. Płaci się jednak tylko za postój w miejscach oznaczonych białymi liniami i znakami. Poza nimi opłaty nie obowiązują, ale to nie oznacza, że można tam parkować.
- Wręcz przeciwnie. Wyznaczyliśmy wszystkie miejsca, gdzie postój jest zgodny z prawem. W pozostałych parkować nie wolno, na przykład dlatego, że są zbyt blisko skrzyżowań, czy przejść dla pieszych - tłumaczy Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Kierowcy w takim oznaczeniu strefy szybko znaleźli jednak sposób na unikanie opłat. Przykład? Na ul. Kraszewskiego w Rzeszowie postój jest płatny niemal na całej długości. Ale już przy samym skrzyżowaniu z ul. Unii Lubelskiej nie. Dlatego tam kontrolerzy opłat w strefie nie mogą karać za brak ważnego biletu z parkomatu.
- Tymczasem policjanci i strażnicy miejscy, którzy powinni wlepiać tu mandaty za nieprawidłowe parkowanie nie robią tego. I tym sposobem dochodzi do sytuacji, że ja płacę za prawidłowy postój, a cwaniak, który ogranicza widoczność na skrzyżowaniu oszczędza pieniądze - denerwuje się pan Marek.
Kierowcy wskazują, że podobnych, dzikich parkingów w centrum jest więcej. Na ul. Reformackiej auta stoją na chodniku, na wysokości kościoła garnizonowego. Od płatnej strefy dzieli je tu trawnik. Na ul. Słowackiego „gratis” parkuje się w rejonie wieżowca nr 24, gdzie postój jest zagrożony odholowaniem auta. Z okolic ul. Dąbrowskiego kierowcy uciekli na skrzyżowanie ul. Hetmańskiej i Chodkiewicza, gdzie auta całymi dniami stoją na chodnikach. Utrudniają ruch pieszym, ograniczają widoczność na przejściu.
- Nie po to tworzyliśmy strefę postoju, aby w mieście panował bałagan. Nasze działania w tej sprawie są i będą zdecydowane. Za takie zachowanie możemy dać od 50 do 500 zł mandatu i nawet 5 punktów karnych. W tej sytuacji chyba lepiej zapłacić kilka złotych za parking - mówi rzecznik Chłodnicki.