Kocham sportową Łódź: Najważniejsi są ultrasi, trzeba im kupić lekarstwa
Największe brawa należą się kibicom, którzy wypełnili nowy stadion Widzewa po brzegi. Gdyby nie oni, widowisko pozbawione byłoby tej niezwykłej atmosfery. Ultrasi ubrani w jednakowe koszulki nie szczędzili gardeł, by wywołać tę chemię, która wyciska nam łzy z oczu.
Wyobrażacie sobie kochani Czytelnicy inaugurację na pustym stadionie? „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie” - znamy ten cytat. Po boisku mogliby biegać Messi z Ronaldo, ale bez tego dopingu, krzyku, skandowania, śpiewów - ciarki nie powstałyby na naszych plecach. Łzy nie cisnęłyby się do oczu. Mogłoby nie być piłkarzy, byle byli ultrasi.
Pikniki (czyli nie skaczący i nie śpiewający) są najgorszego zdania o ultrasach, z obrzydzeniem niektórzy wypowiadają się o ludziach z tego środowiska, ale w takim dniu to pikniki powinny czyścić buty ultrasom i przynajmniej zafundować lekarstwa na podreperowanie nadwyrężonych strun głosowych.
Ci śpiewający kibice, by wejść na stadion muszą (ale pewnie też chcą, bo kochają klub) jeszcze płacić za bilety... To tak, jakby kazać płacić za wstęp na halę tańczącym cheerleaderkom.
Fani są kreatywni i traktują swe hobby bardzo profesjonalnie. Doping zmienia się jak moda. Kiedyś ledwie wycieruchy, dzisiaj destroyed denim.
Kocioł czarownic - tak nazywano Stadion Śląski w Chorzowie, gdzie pokonaliśmy Anglię i Holandię. Ludzie śpiewali hymn na sto tysięcy gardeł, a później minimum osiemdziesiąt tysięcy dęło w trąbki. Jednym to się podobało, innym przeszkadzało. Na mistrzostwach świata w RPA zakazano dęcia w wuwuzele. Na miejscu tych, którzy mieli te instrumenty wyszedłbym ze stadionu i niech pikniki sobie siedzą w ciszy.
Na Kocioł Czarownic lub trybuny w Łodzi trzeba było wybrać się koniecznie z flagą w kolorach białym i czerwonym. O takową flagę nie było trudno w dawnych czasach, po zmierzchu w dniu święta pracy wystarczyło wdrapać się na latarnię lub nad bramę kamienicy. Dzielnicowy patrolował osiedle co godzinę (nie tak, jak teraz co rok), można było zdążyć skroić flagę państwu.
Kibice wciąż rozwijają swój repertuar kibicowania. Często pomysły najpierw podpatrywane są u innych, a później przenoszone na lokalny grunt. Hymn Liverpoolu, “You’ll Never Walk Alone” zrobił ogólnoświatową karierę (poza Anglią, bo trudno, żeby śpiewać w Łodzi Sen o Warszawie), hasło pojawia się także na stadionie Widzewa. Są też piosenki uniwersalne dotyczące i Widzewa, i ŁKS. „Wróć do dawnej formy, Na fotel lidera wróć Na mistrzostwo Polski, Czeka przecież cała Łódź!”.
Śpiewamy głośno! Trzy, cztery...