Koniec nadziei? Nie, dobrzy ludzie pomogą
- Miałem kilka ulubionych bluz. Tej z Lewandowskim najbardziej mi szkoda - opowiada 10-letni Kuba z Niecieczy. A rodzice proszą o materiały budowlane
- Bardzo prosimy o dachówki, belki. Może są firmy, które mogłyby nam pomóc naprawić dach. Potrzebne są wszelkie materiały budowlane, bo brat chciałby zamieszkać w starej świetlicy - opowiada Anna Wesołowska, która mieszka w części budynku z mężem i trójką dzieci. Tomasz Kosidło ten remont planował już przed pożarem. Co miesiąc kupował po trochę materiałów i sprzęt żeby zacząć robotę. Wszystko składał na poddaszu. Było to też miejsce, w którym rodzina przechowywała zimowe ubrania. I to właśnie tam wybuchł pożar.
Po artykułach w „GL”, co chwilę dzwonią telefony do poszkodowanej rodziny. Reagują mieszkańcy Wrocławia, Gorzowa, Zielonej Góry, Zawady. Chcą ofiarować stoły, krzesła, kanapy. Ale nie mają jak przywieźć. - Zapisuję numery telefonów i to, co jest do przewiezienia, może ktoś będzie jechał z tych miejscowości przez Nowej Miasteczko i przy okazji mógłby zabrać do nas te rzeczy - prosi Anna Wesołowska.
Ubrania przynoszą sąsiedzi z Niecieczy. Ale 10-letni Kuba nie może przeboleć kilku swoich ulubionych bluz. - Miałem taką z rekinem, Realem Madryt i Lewym. Dobrze, że zeszyt z Lewandowskim się zachował - mówi chłopiec. Z kolejnych szkół poszkodowanych w pożarze dzieci odzywają się nauczyciele. Firma cateringowa zaproponowała obiady, które będzie dostarczać do domu gościnnego w Miłakowie. To miejsce zaproponowała poszkodowanej rodzinie burmistrz Nowego Miasteczka Danuta Wojtasik na pobyt. Tak długi jak będzie trzeba.
Caritas Diecezji Zielonogórskiej uruchomiła subkonto: Bank BZ WBK S.A. II O. Zielona Góra: 08 1090 1636 0000 0001 0345 8964; „Pogorzelcy Nieciecz”.
- My też będziemy pomagać. Rodzina potrzebuje pomocy, ale nie wyręczania - zaznacza Renata Rudnik, kierownik OPS w Nowym Miasteczku, którą spotkaliśmy na miejscu tragedii. - Panie z OPS pytały mnie po co nam dodatkowe obiady dla dzieci, skoro mają w szkole, czy ja nie mogę gotować i ile zaoszczędziłam z 500+ na remont. Kupowaliśmy z tych pieniędzy materiały na budowę. Ale dziesięcioro dzieci potrzebuje też butów, ubrań, ja to wszystko przed pożarem dla nich kupowałam. Teraz przepadło - stwierdza z żalem kobieta. - Będę gotować obiady, zawsze gotowałam. Dobrzy ludzie chcą nam pomóc – mówi kobieta.
Zajrzeliśmy do dawnej świetlicy. Widok jest przerażający. Są ściany, ale strop i podłogi są do wymiany. Pan Tomasz ma już plan. Główne pomieszczenie z dawną sceną nadaje się do podziału na pokoje dla wszystkich dzieci. Pożar, który wybuchł w przeddzień ślubu i chrzcin nie był niestety pierwszą tragedią w rodzinie. - Ze trzy lata będą jak były partner mojej siostry zastrzelił jej córkę i syna. My do tej pory nie możemy dojść do siebie. Myślałam, że jestem silną kobietą... - zawiesza głos Renata Kosidło.