Miał raptem 27 lat, a kilka tygodni wcześniej poprosił o rękę swoją dziewczynę Basię. I pewnie niedługo wspólnie z nią zacząłby ustalać datę ślubu i planować wesele, gdyby na jego drodze nie stanął Marcin G.
Do tego feralnego w skutkach spotkania doszło w środę 9 października na ulicy Jagiellońskiej, dosłownie rzut beretem od komendy policji.
Dwóch 27-latków wyszło wcześniej z pubu na ulicy 3 Maja. Poszli do sklepu monopolowego, a w jego okolicach natknęli się na dwóch mężczyzn: 39-letniego Marcina G. i 34-letniego Pawła Sz.
Nie znali się wcześniej, a prokuratura nadal ustala, co było punktem zapalnym, który doprowadził do awantury i szarpaniny.
- Wszystko wskazuje na to, że powód utarczki słownej, do której doszło na ulicy był zupełnie błahy, nie wiemy dokładnie o czym mężczyźni rozmawiali, ale agresja i atak była nieproporcjonalna do okoliczności
- mówi prok. Łukasz Harpula, Prokurator Okręgowy w Rzeszowie.
Wyjątkowo precyzyjne ciosy
Kamera monitoringu zarejestrowała, jak Marcin G. podbiega do 27-latków i zadaje im ciosy nożem. Kacper M. dostał dwa ciosy w klatkę piersiową, Krzysztof K. - w ramię i nerkę.
Mężczyźni doszli jeszcze pod komendę policji. Tam Kacper M. przewrócił się i stracił przytomność. Ranni 27-latkowie trafili do szpitala.
Kacper M. był w krytycznym stanie, miał przebitą prawą komorę serca, był w farmakologicznej śpiączce. Lekarzom nie udało się go uratować. Zmarł w sobotni poranek. Jego kolega Krzysztof opuścił szpital. Jego życiu nic nie zagraża.
W dalszej części artykułu:
- Co ataku mówi mężczyzna
- Kacper miał przed sobą całe życie, planował założyć rodzinę
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień