Krzysztof Pieczyński, Polska Laicka: Polacy są w apogeum zniewolenia [ZDJĘCIA]
Ludzie nie mogą sobie wyobrazić, że można mówić o duchowości bez religii i że nie trzeba klechy, żeby rozwijać się duchowo - uważa Krzysztof Pieczyński z Polski Laickiej. Do Białegostoku zaprosili go działacze KOD-u.
O tym zacząłem mówić w otwarty sposób półtora roku temu, ale jeżdżę po Polsce z tymi słowami już od lat 15 - przyznał znany aktor, który przyjechał do Białegostoku na zaproszenie Komitetu Obrony Demokracji Regionu Podlaskiego. - Takich spotkań mam za sobą już kilkadziesiąt. One polegają głównie na tym, że opowiadam i zachęcam ludzi do pytań. Chcę, żeby przyjęło to formę rozmowy.
Rytuał, który zabił ducha Polaków
Aktor przekonywał, że Polacy utracili swoją duchowość, a od tysiąca lat tkwią w przestarzałym rytuale religii.
- Czesi nigdy tak mu się nie poddali jak Polacy. Nie został złamany ich duch, ani tożsamość - mówił Krzysztof Pieczyński. - Ja nie wierzę w to, że można powiedzieć, że moją tożsamością jest tożsamość katolika, bo coś takiego nie istnieje. Tożsamość człowieka to coś zupełnie innego. Żeby dowiedzieć się, czym ona jest, należy wykonać pewną pracę na wielu poziomach m.in. psychologicznym i duchowym. Do tego żeby poznać esencję tego kim jestem, dochodzi się przez wiele lat.
Przedstawiciel Polski Laickiej twierdzi, że w tej chwili Polacy są w apogeum tej religijnej niewoli: - Nigdy nie byliśmy w tak trudnej sytuacji, ponieważ wystąpiliśmy przeciwko sobie. Jedni narzucają swoją wolę drugim, mówiąc o chrześcijańskich wartościach, których de facto nie ma. To, że nie należy zabijać, wiedzieli ludzie za czasów staroegipskiej bogini Isis. Tymczasem chrześcijaństwo żywcem wzięło rytuały od innych istniejących dawniej religii. To, co mówił Chrystus, to zbiór powiedzeń, wszystkich mądrych ludzi, którzy zostawili w kulturze ślady swojej obecności.
Chce postawić papieża przed sądem
Aktor uważa, że chrześcijaństwo jest całkowicie oparte na kłamstwie i na zbrodni.
- Kościół uważa sam siebie za najbardziej światłą instytucję w historii ludzkości. Tylko za światłością tej instytucji stoi 130 tys. wymordowanych ludzi, którzy nie zgadzali się z tym, co on głosi - mówił w Białymstoku Krzysztof Pieczyński.
Zastrzegł, że nie przyjechał, by mówić o nowych religiach. Tylko o tym, że istnieje własna droga i każdy może na nią wejść.
- Jestem dowodem na to, że istnieje droga do tajemnicy, do czegoś co jest niewiarygodne i może nadać życiu człowieka sens - przekonywał. - Nie namawiam także państwa do rozmowy z Kościołem. Mnie interesuje to, żeby papież stanął przed sądem i żeby rozwiązać Kościół.
Krzysztof Pieczyński jest za tym, żeby państwo było laickie. To jednak nie oznacza, że nie istnieją w nim religie. - Ludzie wierzą, ale państwo nie płaci na żaden Kościół. Finansują go tylko ci, którzy tego chcą. Poza tym Kościoła nie ma w urzędach i nie epatuje on swoimi symbolami. Tak jak inne instytucje jest rozliczany z podatków i nie stoi ponad prawem - podsumował aktor.
Kim jest Krzysztof Pieczyński
Krzysztof Pieczyński po raz pierwszy pojawił się na małym ekranie w serialu Jana Łomnickiego „Dom” (1980) jako Bronek Talar, brat Andrzeja. Za rolę w filmie „Wielki bieg” oraz kreację w „Jeziorze Bodeńskim” (1985) dostał nagrodę za najlepsze pierwszoplanowe role męskie na 11. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. W tym samym roku wyjechał do USA, gdzie grał w teatrach. Do Polski wrócił w 1995 roku. W serialu „Na dobre i na złe” zagrał Bruno Walickiego, ordynatora chirurgii.