Ks. kan. Józef Bruski był synem Jana i Marty, urodził się 12 lutego 1912 r. w Piechowicach. Jak w większości rodzin kaszubskich, centralną postacią w domu był ojciec.
Troszczył się zarówno o dobra materialne, jak i duchowe swojej rodziny. Zachęta i wsparcie rodziców mobilizowały młodego Józefa do pilnej nauki i rozwijania swoich talentów, które wykorzystał w późniejszej pracy duszpasterskiej.
Po ukończeniu gimnazjum w 1931 r. przysłał do domu telegram o następującej treści:
Maturę zadałem. Idę do Pelplina
Po sześcioletnich studiach teologicznych, 14 marca 1937 r. przyjął święcenia prezbiteratu.
Pierwsze lata kapłaństwa przypadły na czas wojny, niosąc ze sobą bagaż trudnych osobistych przeżyć. One to utwierdziły go w przekonaniu, że pozytywny rozwój świata i człowieka może dokonać się jedynie na fundamencie wartości, religii i Boga. Początek wojny zastał go w Starogardzie. Ostrzeżony przez swoich parafian, wrócił do domu rodzinnego na pożyczonym rowerze. Do 1940 r. ukrywał się tam wraz ze swoim bratem Alojzym, żołnierzem AK, „Gryfa Pomorskiego“, komendantem obwodu Tczew.
Ks. Józef Bruski ukrywał się w drewnianej przybudówce rodzinnego domu. Swoją posługą duszpasterską objął członków największej organizacji konspiracyjnej na Pomorzu. Szczególnie cenna w spotkaniach z partyzantami była dla niego posługa sakramentu pojednania. Stułę, którą wtedy zakładał, zachował do końca swego życia. Pragnął, aby po śmierci znalazła się w jego trumnie. Po zakończeniu wojny, wraz z miejscową ludnością, uporządkował kościół w Dziemianach, stając się później jego tymczasowym administratorem. Po aresztowaniu w 1945 r. jego brat Alojzy zostaje skazany na karę śmierci. Ta strata stała się swoistym cierniem w sercu księdza.
1 sierpnia 1947 r. ks. Józef Bruski przybywa pociągiem do Pruszcza i zostaje tu do końca życia. Jak wielokrotnie wspominał, wybrał Pruszcz ze względu na znajdujący się w ołtarzu głównym obraz przedstawiający Pana Jezusa i Jego kochające serce. Maryi - Królowej Wszechświata - w jej cudownym, choć zniszczonym przez pożar, obrazie przyznał tytuł „Morza łask“. Zbierał środki i gruntowny remont kościoła przeprowadził w 1974 r., nie pomijając cmentarzy parafialnych. Podjął również odnowę życia duchowego swoich parafian.
Szczególną troską ogarniał dzieci z najuboższych rodzin, które zawsze mogły liczyć na jego pomoc. Z rodzinnego domu wyniósł zamiłowanie do porządku, dyscypliny, poczucie odpowiedzialności oraz potrzebę kontaktów międzyludzkich. Z różańcem w ręku spacerował wokół kościoła, po ogrodzie, czy pobliskim lesie, gdzie spoczywali żołnierze polegli w 1939 r. Obchodził te miejsca, modlił się, „aby nie leżeli tam sami“. Pasjonowała go tradycja i kultura kaszubska. Przyjaźń z ks. Józefem Wryczą. Nie unikał tematów trudnych, a także dawał wskazówki, jak pięknie żyć. Ukazywał właściwą drogę życia. Uczył, że wolność człowieka pochodzi od Boga i wynika z ludzkiej natury. Był u siebie, żył godnie, szanował i pomnażał dobro, walczył ze złem. Skromny kapłan uczył, jak być człowiekiem. Wprowadzał w świat, uczył wybierać to, co ważne.
Zmarł 23 sierpnia 1984 r., zgodnie z jego wolą pochowano go na miejscowym cmentarzu.