Kto truje w Kędzierzynie? Kolejny trop się urwał
Przez kilka ostatnich tygodni analizowano, czy źródłem benzenu jest nieszczelny gazociąg. Zdaniem nadzoru budowlanego to jednak niemożliwe. Sprawa jest coraz bardziej zagadkowa.
Sprawa gwałtownych wzrostów poziomu stężenia benzenu w Kędzierzynie-Koźlu wywołuje wśród mieszkańców coraz większe emocje. Niedawno postawili oni ultimatum władzom samorządowym oraz centralnym, że mają wreszcie znaleźć truciciela.
Ostatnią z badanych hipotez było podejrzenie awarii gazociągu, który przesyła paliwo z koksowni w Zdzieszowicach do zakładów na terenie Kędzierzyna-Koźla (ZAK i elektrownia). Rurociąg przebiega m.in. przez las za osiedlem Piastów. Mieszkańcy od dawna mówili, że, idąc tam na spacer, czuć wydobywający się z niewiadomego miejsca gaz.
Dziennikarze miejscowej Nowej Gazety Lokalnej wybrali się tam kilka miesięcy temu z miernikami poziomu zanieczyszczeń. Urządzenia wykazały, że poziom benzenu w jednym miejscu wynosi... 17 431 mikrogramów na metr sześcienny, co jest gigantyczną wartością, biorąc pod uwagę, że dopuszczalna norma roczna wynosi 5 mikrogramów na metr.
Urządzenia wykazały, że poziom benzenu w jednym miejscu wynosi... 17 431 mikrogramów na metr sześcienny, co jest gigantyczną wartością, biorąc pod uwagę, że dopuszczalna norma roczna wynosi 5 mikrogramów na m sześc.
Sprawą zajął się senator Grzegorz Peczkis (PiS), który domagał się szczegółowej analizy sytuacji przez nadzór budowlany. Ten przeprowadził kontrole, ale już wiadomo, że nie przybliżyły one do wyjaśnienia zagadki, skąd w mieście biorą się niekontrolowane emisje benzenu.
- Kwestia hipotezy ewentualnego wycieku z rurociągu z gazem koksowniczym została obalona - poinformował senator Peczkis. - Nie jest możliwe, aby w trakcie przesyłu gazu z koksowni, zarówno na teren Zakładów Azotowych, jak do Elektrowni Blachownia następowało upuszczanie gazu. Skład przesyłanego gazu uniemożliwia jakiekolwiek stężenie przekraczające normę.
Senator Peczkis na dowód tego przedstawił korespondencję i dokumentację od powiatowego inspektora nadzoru budowlanego.
Skąd zatem biorą się tak zwane piki, podczas których poziom benzenu sięga 200 mikrogramów na stacji pomiarowej na osiedlu Piastów? Tego niestety nikt nie wie, na dodatek urwany trop związany z gazociągiem to już drugi w ostatnim czasie.
Wcześniej uwaga ministra środowiska i Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska skupiała się na firmie Petrochemia Blachownia. Została ona wskazana jako truciciel przez ministerstwo, ale w zeszłym tygodniu na łamach nto informowaliśmy, że resort wycofał się z tej opinii i przeprosił zakład, przyznając, że oskarżenie zostało sformułowane pochopnie.
Benzen w Kędzierzynie-Koźlu
Benzen jest jednym z najbardziej niebezpiecznych rozpuszczalników pod względem toksycznym. Wpływa negatywnie na skład krwi i narządy krwiotwórcze, powoduje uszkodzenie szpiku kostnego. Wysokie stężenia benzenu działają narkotycznie na organizm człowieka.
Norma roczna wynosi 5 mikrogramów na metr. Problem polega na tym, że liczona jest jako średnia z 365 dni. Pomimo pojawiania się tzw. pików, po których poziom zanieczyszczenia rośnie do 200 czy 300 mikrogramów, a potem spada, normy roczne nie są przekraczane. Zdaniem wielu mieszkańców i części samorządowców prawo, które tak reguluje te kwestie, jest niedoskonałe.
Problem występuje już wiele lat, ale dotąd nikomu nie udało się udowodnić, kto odpowiada za niekontrolowane emisje.