Lamus mój elektroniczny [FELIETON]
Jeśli istnieje jeszcze węzeł gordyjski, to znajduje się w mojej szafie ze starym sprzętem elektronicznym. Czarno-szaro-biała plątanina kabli może świadczyć o tym, że mikroprocesorowe duchy istnieją. Zawsze wrzucałem tam wszystko, w czym definitywnie przestała krążyć energia elektryczna i nie przypominam sobie, żebym te kable intencjonalnie ze sobą splątywał. Czasem zwijałem je we wrzeciono, innym razem wkładałem na wierzch jednego z trzech pudełek, żeby po jakimś czasie odkryć, że są ze sobą na zawsze zespolone. Dwa razy zdarzyło mi się zrobić w nich porządek, mimo to po kilku miesiącach wszystko wracało do swej splątanej postaci. To jest zresztą ważne słowo - każdy je kiedyś widział wypełniając formularz w trakcie badań medycyny pracy: „czy miewasz stany splątania?”. Jak właściwie wygląda splątany człowiek? Ma głupią minę? Ciąg myśli mu się burzy? Czy właśnie jest jak moje zwoje kabli, które, wbrew powszechnej opinii, że nic w elektronice nie dzieje się samo z siebie, mieszają się samoistnie?
Widziałem wiele tzw. kantorków informatycznych. Czarne dziury wolności w korpo-świecie, gdzie informatycy siedzą w polarach, mają bałagan i nikt nie waży się im na to zwrócić uwagi, bo wiadomo, że od ich humoru zależy funkcjonowanie firmy. Jedzą zupki chińskie w pudełkach po płytach CD, przeglądają odmęty dark-netu, a zamiast pisać kody, muszą z tej swojej serwo-nory wyłazić, żeby oddawać się uwłaczającym czynnościom, np. wymianie toneru, czy wytłumaczeniom mniej rozgarniętym kolegom jak się robi sumę w excelu.
Mam oto przed sobą, na oko, 200 kabli, z których większość stanowią nieaktualne ładowarki do starych routerów i telefonów
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień