Lekami na stawy usuwały ciąże
Lubelska prokuratura prowadzi ogólnopolskie śledztwo w sprawie sprzedaży środków wczesnoporonnych.
24-letnia mieszkanka Bronowic kupiła przez internet tabletki stosowane w leczeniu chorób stawów. Po ich zażyciu poroniła. Była w czwartym lub w początkach piątego miesiąca ciąży. Donos w tej sprawie otrzymali lubelscy śledczy. Prowadząc postępowanie wpadli na trop mieszkanki Śląska, która przez internet sprzedawała kobietom z całej Polski środki wczesnoporonne.
- Były to popularne w polskich aptekach tabletki na stawy, których działaniem ubocznym jest poronienie. Podejrzana sprzedawała kobietom specyfiki dostępne tylko na receptę i udzielała porad, w jaki sposób je zażyć, by otrzymać efekt w postaci przerwania ciąży - wyjaśnia Joanna Bełz, z-ca szefa Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
Internetowa handlarka zalecała sposób użycia: kilka razy dziennie przez kilka dni łykać po kilka tabletek. - Łącznie, by poronić, trzeba było zażyć kilkadziesiąt pigułek - precyzuje Bełz.
Mieszkanka Śląska usłyszała już zarzuty pomocnictwa w przerwaniu ciąży, za co grozi kara do 3 lat więzienia. Pod koniec ubiegłego tygodnia została doprowadzona do lubelskiej prokuratury. - Nie informowaliśmy o tym wcześniej, by nie spalić policyjnej akcji zatrzymania sprzedawczyni na Śląsku - przyznaje Bełz.
Kobieta przyznała się do winy. - Stwierdziła, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Wykazała brak jakiejkolwiek głębszej refleksji - dodaje Bełz.
O sprawie mieszkanki Bronowic, która miała dokonać samoaborcji, pisaliśmy już w ubiegłym tygodniu. Wówczas prokuratura poinformowała, że zatrzymana 24-latka z Bronowic po przesłuchaniu została wypuszczona do domu i nie usłyszała zarzutów.
Zgodnie z prawem kobieta nie może odpowiadać karnie, jeśli sama usunie swoją ciążę
- tłumaczy prokurator Bełz.
Oprócz internetowej sprzedawczyni zarzuty pomocnictwa w przerwaniu ciąży usłyszał partner mieszkanki Bronowic. - Wiedział, co zażywa jego dziewczyna. Namawiał ją do zażycia tych środków, po czym kupił je przez internet - wyjaśnia prokurator.
Jednak według ustaleń śledczych 24-latka nie została zmuszona do zażycia specyfiku. - To była ich wspólna decyzja, którą tłumaczyli problemami finansowymi i niechęcią do posiadania trzeciego dziecka - dodaje Bełz.
Okazuje się, że przypadek z naszego miasta to jeden z wielu, do których mogła się przyczynić mieszkanka Śląska.
- Na razie kobieta ma postawiony tylko jeden zarzut, ale sprawa jest rozwojowa. Zabezpieczyliśmy jej komputer i telefon, a z informacji tam znalezionych uznaliśmy, że przypadków przerwania ciąż było bardzo dużo - przyznaje Joanna Bełz. - Będziemy sprawdzać przypadki z całego kraju i prowadzić ogólnopolskie śledztwo, nie ograniczając się jedynie do Lublina. Musimy dotrzeć do pozostałych kobiet ustalonych na podstawie zawartości skrzynki mailowej i telefonu sprzedawczyni - raportuje zastępca szefa prokuratury.
W polskim prawie przerwanie ciąży przez kobietę ciężarną samodzielnie nie jest traktowane jak dzieciobójstwo. - Ponieważ kodeks karny za „człowieka” uważa dziecko od urodzenia, a ściślej od okresu porodu - wyjaśnia lubelska prawniczka Elwira Kister. - Odpowiedzialność za aborcję ponosi jedynie lekarz przeprowadzający zabieg, ojciec dziecka, który podał kobiecie środki przerywające ciążę lub sprzedawca leku wczesnoporonnego - dodaje.
Lekarze przestrzegają przed preparatami nabywanymi przez internet. - Kupowanie leków z nieznanego źródła jest niebezpieczne. Zawsze lepiej poradzić się lekarza i sprawdzić, czy informacje podawane w internecie są prawdziwe. W 25 proc. wiadomości medyczne umieszczane w sieci są przekłamane - wyjaśnia Teresa Dobrzańska-Pielichowska, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych.