Dostęp do tabletek „dzień po” jest utrudniony. Lekarze nie chcą wypisywać ich na NFZ, zasłaniając się klauzulą sumienia. Trzeba zapłacić za wizytę u ginekologa i potem w aptece za pigułkę. W sumie ponad 200 zł.
Agnieszka (lat 20, imię i nazwisko do wiadomości redakcji) znalazła się w sytuacji awaryjnej. Obawiała się zajścia w ciążę. Jedyną możliwością, by jej uniknąć było zastosowanie tzw. pigułki „dzień po”. Od kilku miesięcy można ją kupić tylko na receptę. Kosztuje ponad 100 zł (od 120 do 160 zł). O towarzyszenie jej w czasie wizyty u lekarza poprosiła przyjaciółkę. Okazało się jednak, że na NFZ lekarz nie wypisze jej tego specyfiku. Gdy spytała dlaczego, zasłonił się klauzulą sumienia.
Kobieta postanowiła pójść do lekarza prywatnie. Lekarka bez problemu wypisała jej receptę, ale za wizytę Agnieszka musiała zapłacić sto złotych.
- Wybłagałam panią doktor, żeby mi nie robiła badań za kolejne 60 zł, bo ja już nie miałam pieniędzy i chciałam jak najszybciej zakończyć tę żenującą sytuację - opowiada dziewczyna.
Przez kilkanaście godzin żyła w ogromnym stresie. - Z partnerem stosowaliśmy prezerwatywę, ale zawiodła. Złożyliśmy się na wydatki - wyjaśnia kobieta.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień