Leżajski epizod gen. Władysława Sikorskiego. Był duszą towarzystwa - uwielbiał śpiewać
Władysław Sikorski kiedyś mieszkał w Leżajsku. Był członkiem grupy, która dokonywała... pomiarów na rzece. Już w tamtym czasie działał też jednak w ruchu patriotycznym i niepodległościowym.
W tekstach o generale Władysławie Sikorskim przewijają się najczęściej nazwy trzech miejscowości z woj. podkarpackiego. Tuszów Narodowy koło Mielca - tutaj Sikorski się urodził, a było to 20 maja 1881 roku, czyli prawie co do dnia 140 lat temu. Wieś Hyżne, gdzie uczył się w szkole ludowej, i wreszcie Rzeszów, w którym uczęszczał do gimnazjum i seminarium nauczycielskiego. Pod swój dach przyjął go dyrektor seminarium, Julian Zubczewski. Kiedy Zubczewski wyjechał do Lwowa, Sikorski podążył za swoim opiekunem.
Po studiach na Wydziale Dróg i Mostów Politechniki Lwowskiej przyszły mąż stanu zarabiał na życie jako inżynier w administracji namiestnika Galicji (Polska, jak wiadomo, była pod zaborami). Otrzymał zadanie przeprowadzenia prac pomiarowych na Sanie. Rzeka, której odcinkami biegła granica austriacko-rosyjska, co jakiś czas wylewała, zmieniało się jej koryto. Pociągało to za sobą potrzebę korekty granicy.
W celu realizacji tego zadania Sikorski oraz kierownik sekcji pomiarowej galicyjskiego namiestnictwa, Mieczysław Dobrucki, przybyli w kwietniu 1909 roku do Leżajska. W tamtejszym urzędzie katastralnym spotkali się z przydzielonym im do współpracy inż. Antonim Hollendrem. Znał on Sikorskiego jeszcze z Politechniki Lwowskiej, wspólnie chodzili na wykłady z miernictwa.
Trzej inżynierowie udali się na rekonesans do gminy Sarzyna, gdzie w nieco dalszej przyszłości mieli pracować przy regulacji rzeki. W drodze powrotnej zgodnie oświadczyli, że w czerwcu... zmienią stan cywilny. I nie rzucali słów na wiatr. Władysław Sikorski poślubił Helenę Zubczewską, poznaną w Rzeszowie przybraną córkę Juliana Zubczewskiego.
Co Sikorski lubił... śpiewać
W lipcu 1909 roku Sikorski i Dobrucki zamieszkali w Leżajsku. „Codziennie o godz. 7.30 rano specjalnie umówioną furmanką wyjeżdżaliśmy do Sarzyny” - opisywał Antoni Hollender w artykule wydrukowanym 40 lat temu w „Nowinach”. - „O pół do dziesiątej rozpoczynaliśmy nasze prace pomiarowe. Operowaliśmy na terenach pogranicza guberni lubelskiej i radomskiej, z prawem poruszania się w odległości 3 km od >>rosyjskiej<< strony Sanu. O godzinie 5 po południu wracaliśmy do Leżajska”.
Władysław Sikorski wtedy udzielał się już na niwie politycznej i wojskowej. Był współzałożycielem konspiracyjnego Związku Walki Czynnej - organizacji, która planowała zorganizowanie powstania antyrosyjskiego.
Sikorski zachęcał Antoniego Hollendra, prezesa leżajskiego „Sokoła”, do tworzenia młodzieżowych drużyn przysposobienia wojskowego. W rozmowach na tematy społeczno-polityczne swoje tezy z lubością wówczas podpierał cytatami z książki Stanisława Brzozowskiego „Legenda Młodej Polski. Studia o strukturze duszy kulturalnej”.
Lubił też pogawędzić o bardziej błahych sprawach, był wesołym człowiekiem. W Leżajsku on, Hollender i Dobrucki brali żony pod rękę i razem urządzali wieczorne spacery, m.in. w stronę klasztornych lasów.
Hollender wspominał: „[Sikorski] inicjował zawsze jakieś towarzyskie imprezy, figle i niespodzianki. I często po lesie rozbrzmiewał donośny, melodyjny głos ulubionej piosenki Władunia: >>Powiadali, powiadali, że zbójnika porubali - porubali bucka w lesie... nad zbójnikiem wicher niesie: Hu, ha, ha<<.
A potem odbywał się powrót do miasta. Posuwistym polonezem - przez szeroką szosę na długości 3 km od Rynku w Leżajsku sunął ochoczy tan rozbawionych par nowożeńców. A gdy wchodziliśmy do Rynku, z uderzeniem godziny 10 w nocy, kiedy to w myśl tradycji (...) strażnik nocny obwieszczał śpiewem ludności miasta późną już porę słowami hymnu: >>Hej panowie gospodarze - już dziesiąta na zegarze - strzeżcie mienia i złodzieja... chwalcie Boga - w nim nadzieja<<... otwierały się z ciekawością wszystkie okna w Rynku (...)”.
Trzy adresy
Wątpliwości budzi kwestia, gdzie dokładnie Sikorski mieszkał w Leżajsku. Hollender przekazał, że w domku Eustachiewicza, przy torze kolejowym, na drodze do Starego Miasta (obecnie ul. Słowackiego). Drewniany dom nr 18 istnieje do tej pory - pomalowany na jasnoniebieski kolor, z blaszanym dachem i wydatnym gankiem. Sprawia jednak wrażenie opuszczonego; na schodkach prowadzących do drzwi wejściowych pleni się zielsko. - Ostatnio nikt tu nie mieszkał - potwierdzają sąsiedzi.
W domu nadzorcy rzek, Niezgody, po drugiej stronie torów „cztery kąty” miał Antoni Hollender. Tam, w 1910 roku urodził się jego syn, Tadeusz, znany poeta, współpracownik Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, w 1943 roku rozstrzelany przez Niemców w warszawskim getcie. Także ten dom - dzisiaj przy ul. Sanowej 2 - przetrwał do naszych czasów, ale nie wygląda na zamieszkały. O Tadeuszu Hollendrze przypomina pamiątkowa tablica.
Wróćmy jednak do Sikorskiego. Dom przy ul. Słowackiego to być może nie jedyny adres, pod jakim nasz wybitny krajan pomieszkiwał w Leżajsku. Prof. Józef Półćwiartek przed laty podawał, że Sikorscy zajmowali lokum w domu Kisielewiczów przy ul. Mickiewicza 84 (wtedy aleja Klasztorna 12). Mieli tam korzystać z trzech pokoi, kuchni i werandy.
- Jest jeszcze trzecia domniemana lokalizacja domu, który w Leżajsku użytkował Władysław Sikorski - dodaje Roman Federkiewicz z Muzeum Ziemi Leżajskiej. - Chodzi o budynek hotelu, który prowadziła Magdalena Szczęk. Budynek stał tuż przy dworcu kolejowym. Dziś już nie istnieje, powstał tam sklep. Według mojej najlepszej wiedzy, nie zachował się też wspomniany wcześniej dom przy ul. Mickiewicza.
U Szczęków Sikorski miał kwaterować w początkowym okresie pobytu w Leżajsku. „Po powrocie z terenu do nocy uczył się forsownie języków. Spacerował po pokoju i głośno recytował teksty. Potem podpatrzono go, że przygotowywał sobie mowy. (...) Wygłaszał je stojąc przed lustrem, wielokrotnie powtarzając i korygując mimikę i gestykulację. Jednym słowem przygotowywał się do roli działacza politycznego w wielkim stylu” - pisał wnuk Magdaleny Szczęk, Stanisław Szczęk, a jego list upublicznił Juliusz Ulas Urbański.
Mówił o niepodległości
Władysław Sikorski był w Leżajsku do listopada 1909 r. Później jeszcze tu zaglądał. W 1910 roku miał w tym miasteczku dwa odczyty. Pierwszy zatytułował: „Odbudowa i regulacja dróg wodnych w Galicji”, drugi - opatrzony tytułem „Znaczenie Grunwaldu dla Słowiańszczyzny i naszej polskiej drogi do niepodległości” - wygłosił w związku z hucznie świętowaną w Galicji 500. rocznicą bitwy pod Grunwaldem. Sikorski zaznaczył, że jeśli Polska ma odzyskać niepodległość, niezbędny jest wysiłek zbrojny.
Pomimo wyjazdu z Leżajska podtrzymywał więzy przyjaźni z Antonim Hollendrem. Ten w 1912 roku zdecydował się - z bólem serca, bo dobrze mu było w Leżajsku - na powrót w rodzinne strony, do Tyśmienicy (obecnie na Ukrainie). Na odjezdnym trzy dni gościł u siebie żonę Sikorskiego. „Sikorka”, jak ją nazywał Hollender, pomagała mu spakować się przed podróżą i zabawiała jego syna.
W dniu odjazdu Hollendrów na leżajskim dworcu pożegnał ich i Władysław Sikorski. Przyjechał wynajętą furmanką z Piskorowic. Z Antonim Hollendrem miał też kontakt w tych latach, kiedy pełnił już wysokie funkcje w państwie. „(...) Nie narzucałem Mu się nigdy i tylko w wyjątkowych wypadkach, w sprawach ogólnospołecznych odnosiłem się listownie o pomoc, której mi nigdy nie odmówił” - wspominał Antoni Hollender.
Związki trzykrotnego premiera i Naczelnego Wodza z Leżajskiem upamiętnia tablica, którą w setną rocznicę urodzin generała umieszczono na ścianie ratusza - siedzibie władz miasta. W Leżajsku jest ponadto ulica Sikorskiego.
Na koniec odnotujmy, że Sikorski-inżynier przejściowo przebywał i pracował jeszcze w innych miejscowościach dzisiejszego Podkarpacia, m.in. w Nisku i Radomyślu nad Sanem, a także w powiecie jarosławskim.