Lwów jak młoda dziewczyna i tęsknota za rajem utraconym
Dziadek siedzi w bujanym fotelu i ciepłym głosem opowiada o swoim sielskim dzieciństwie, upływającym mu na zabawach nieopodal Parku Stryjskiego. Dookoła rozchodzi się zapach babcinego ciasta i wspomnienia eleganckiej cukierni Zalewskiego, do której szło się całą rodziną po niedzielnym obiedzie. Lwów, jak w wielu, wzbudza we mnie sentymentalną łezkę wzruszenia i tęsknotę za rajem utraconym.
Winnym świetle zobaczyłam to przedwojenne, galicyjskie miasto na wystawie „Lwów, 24 czerwca 1937”, którą można oglądać w Międzynarodowym Centrum Kultury. Objawiło mi się tam ono już nie z perspektywy pykającego fajkę, dobrotliwego, starszego pana, ale młodej, wysportowanej dziewczyny, podążającej za nurtami współczesnego świata. Kuratorzy ekspozycji Żanna Komar i Andrzej Szczerski pokazali mi nowoczesne, pełne życia, szybko rozwijające się miasto. Zwrócili moją uwagę przede wszystkim na jego modernistyczną architekturę, która zagarniała przestrzeń tego miejsca tuż przed tragedią 1939 roku.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień