Marek Szołtysek dla DZ: Szmalcownicy FELIETON
Słowo „szmalcownik” powstało na ziemiach polskich poza Śląskiem i podczas okupacji hitlerowskiej było stosowane na określanie ludzi, którzy odnosili jakieś korzyści z donoszenia okupantowi, gdzie się ukrywają Żydzi i kto im pomaga. Problem skali tego polskiego szmalcownictwa czy szmalcgyszeftu jest istotą sporu o to, czy uznać to czy nie jako - mały, bo mały - ale polski udział w Holokauście. Owszem, Polacy pomagali też Żydom, ale jedno z drugim się nie wyklucza.
Zagadnienie to w zasadzie nie dotyczy śląskiej kultury - i Ślązokom doradzam poznawać te sprawy, ale powstrzymywać się od moralnego komentowania. Nie chodzi o asekuranctwo, a o to, że Ślązoki nie są bez winy i rzucanie kamieniami na polskich szmalcowników jest w historycznym sensie moralnie wątpliwe. Mam na myśli donoszenie Ślązoków na Ślą-zoków, do jakiego również dochodziło podczas drugiej wojny. Najpierw, w 1939, jak hitlerowcy wkroczyli na zarządzane przez Polskę ziemie woj. śląskiego, to Ślązoki sympatyzujące z Niemcami donosili na Ślązoków sympatyzujących z kulturą polską. Pewien Ślązok doniósł na ks. Władysława Robotę, proboszcza z Gierałtowic, którego hitlerowcy zamordowali. A w pierwszych miesiącach 1945 Ślązoki propolskie donosiły „nowej władzy” na Ślązoków sympatyzujących z Niemcami - i też dochodziło do prześladowania.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień