Niemoralna propozycja miała paść na korytarzu w magistracie. - Dostałam siedem dni na zapłatę - twierdzi Maria Bzura. Prowadzi z mężem dom weselny, przy którym miasto rozebrało parking. Właśnie toczy się o to proces. Urzędniczka zaprzecza.
- Każdy kto zeznaje przed sądem musi mówić prawdę. Tak też zrobiłam. Nie mogłam tego zataić - mówi Maria Bzura.
Razem z mężem Józefem prowadzi dom weselny na Jaroszówce. W grudniu 2011 roku, po zbudowaniu przedłużenia ul. Piastowskiej, miasto zażądało likwidacji parkingu obok sali bankietowej. Józef Bzura położył się przed koparką, ale nic to nie dało. Decyzję podjął ówczesny dyrektor zarządu dróg i inwestycji miejskich Janusz Ostrowski. Prokuratura oskarżyła go o przekroczenie uprawnień, bo wg śledczych parking nie kolidował z inwestycją drogową.
Proces Ostrowskiego ruszył w zeszłym tygodniu. W kolejnych dniach podczas składania zeznań przez Marię Bzurę sąd dopytywał ją, czy podtrzymuje swoje wcześniejsze słowa. I wtedy wyszło na jaw, że Maria Bzura twierdzi, że urzędniczka chciała od niej łapówki. Chodzi o Bożenę Zawadzką - w 2010 roku zastępczynię Janusza Ostrowskiego, a obecnie dyrektorkę zarządu dróg miejskich.
W dalszej części artykułu dowiesz się m. in.:
-
kiedy i w jakich okolicznościach miało dojść do propozycji łapówki
-
co na to Bożena Zawadzka
-
co dalej z interesem państwa Bzurów
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień