Miliony złotych wyssane z palca
Dobre kilka lat temu spotkałem się z Grzegorzem Walaskiem w jego domu, żeby pogadać. Normalnie, o przygotowaniach, kondycji i kolejnej długiej zimie. Traf chciał, że dzień wcześniej w pewnej kolorowej gazecie ukazała się lista z rzekomymi zarobkami sportowców. Grzegorz był wysoko i miał wziąć jakieś dwie bańki za sezon. Pamiętam jak dziś, stał oparty o blat i z przekąsem zapytał: „skąd wy bierzecie takie kwoty”? No właśnie, skąd?
Ani on, ani żaden z pozostałych żużlowców, których pytałem o zarobki, nie rzucił nigdy sumy. Jarosław Hampel zdecydowanie zaprzeczył, że informował „Przegląd Sportowy” o swojej gaży, a Piotr Protasiewicz odparł, że każdy ma inne potrzeby i wydatki. Nie odpowiedzieli, bo nie muszą, ba, nie mogą. Kontrakty są obwarowane tajemnicą i oglądać może je tylko audytor z ekstraligi. Często pada też zaczepne: „A pan ile zarabia? Dlaczego pan nie napisze w gazecie”? Żużlowcy mają święte prawo do poufności w dziedzinie zarobków, ale z drugiej strony otwiera się pole do popisu dla wszelkiej maści bajkopisarzy.
Na pewno to Emil Sajfutdinow miał w 2013 we Włókniarzu Częstochowa 6.765 zł brutto za punkt i jakąś kwotę na przygotowanie do sezonu. Sam o tym poinformował. Kolorowa gazeta ma jednak tajemnicze wtyki i wie wszystko. Skąd 2,5 mln na koncie Tomasza Golloba? „Chudy” wywalczył ekstralidze 116 punktów z bonusami. W Grand Prix nie startował. Wygląda na to, że jeden z uboższych klubów zapodał mu gigantyczną kwotę na przygotowanie do sezonu, a przy tym stawkę za punkt na poziomie 15 tysięcy złotych. A może redaktorzy wzięli pod uwagę jakieś „inne” umowy? Takie jak ta, która może bardzo drogo kosztować Grega Hancocka. Drugi na liście brukowca Krzysztof Kasprzak musiał chyba dorabiać za konsoletą, skoro po bardzo słabym sezonie zarobił w Gorzowie 2,3 mln. To dopiero niespodzianka. Ciekawe czy w 1,8 mln Hampela mieści się sporne 400 tysięcy, których nie wypłacił mu Falubaz?
Na pewno to w przyszłym roku zarobki wielu żużlowców ulegną redukcji. Mniej klubów oznacza więcej wolnych zawodników i gotowość do ustępstw, bark kwot na przygotowanie do sezonu i innych premii. Jest też kontrowersyjny punkt programu o porażce 1:5. Za to „oczko” będzie 25 procent normalnej stawki. Nie jestem rzecznikiem „Metanolu”, ale to draństwo, że podobne zapisy ustala się po zamknięciu okienka transferowego, kiedy zawodnicy już nie mają specjalnie wyjścia. Ale do sedna. Jestem bardzo ciekaw czy autor zestawienia z kolorowej gazety uwzględni w przyszłym roku o tej porze wszystkie okoliczności, które zaszły, zajdą w relacjach między żużlowcami i klubami. Obawiam się, że skończy się na ssaniu palca, a później znów zobaczę wirtualne miliony.
W ogóle w kwestii informacji świat poważnie oszalał. Doczekaliśmy czasów, kiedy w środku lutego gość z TVN-u biega po skwerku w Zakopanem z kamerą i mikrofonem, żeby nas poinformować o 15 centymetrach świeżego śniegu. Niesamowite! Naprawdę, w życiu się nie spodziewałem takich anomalii. Ja też biegnę kupować konserwy i ze dwie zgrzewki mineralnej, bo jak nas zasypie...