Moim zdaniem: "Wujek dobra rada"
Napisał do mnie Czytelnik, który ma problem. Otóż w niedzielę 10 kwietnia o 19.30 sezon żużlowy zaczyna ekantor.pl Falubaz, który w Zielonej Górze podejmuje Betard Spartę Wrocław. Tego samego dnia tyle, że o 20.00 koszykarze Stelmetu grają, także w Zielonej Górze, z Rosą Radom. Co ma zrobić? Kogo wybrać? Na jaki mecz iść, skoro jest kibicem obu drużyn? Co ciekawe, nawet jakby z jakichś przyczyn został w domu, co jest prawie wykluczone, bo musiałby być chyba umierający żeby nie pójść na stadion czy do hali, to i tak będzie musiał wybrać, bo oba mecze są transmitowane w telewizji.
Co miałem mu powiedzieć? Rzeczywiście taka sytuacja wygląda cokolwiek paranoicznie.
Z pewnością pierwsi taki termin i fakt transmisji telewizyjnej ,,obstalowała” Polska Liga Koszykówki. Jak się zdaje, ci którzy kilka miesięcy później układali terminarz ekstraligi żużlowej powinni uwzględnić fakt odbywania się w tym samym miejscu i czasie ważnego spotkania w innej, równie popularnej, dyscyplinie. Ktoś powie, że trudno by Warszawa analizowała co w niedzielny wieczór 10 kwietnia odbywa się w Zielonej Górze i innych żużlowych miastach. I będzie miał rację. Ale rację miał też będzie ten kto powie, że ktoś z miejscowych mógłby centrali to podpowiedzieć.
A tak wszyscy rozkładają ręce
Wiadomo mecze ,,telewizyjne”. Nic się nie da zrobić. A może jednak? Zostało jeszcze ponad trzy tygodnie. Może warto pójść po rozum do głowy i coś z tym pokombinować? Boję się, że mogę sobie apelować. Tyle się gada, że kibic jest najważniejszym sponsorem, że dla niego to wszystko się robi. A jak co do czego przyjdzie, to ,,sorry Winnetou”. Niech wybierze jeden mecz, a drugi sobie nagra. Tak podpowiedziałby wujek dobra rada. Co za świetny pomysł!
Jeśli rozgrywki wznowiła trzecia i czwarta liga to rzeczywiście mamy już wiosnę.
Niestety, jak to u nas bywa piłkarze chcą grać, kibice oglądać, ale nasze stadiony wracają z zimowego snu stanowczo za długo. Co ciekawe, podczas weekendu odbyły się trzecioligowe mecze na Ziemi Lubuskiej, a na Dolnym Śląsku wszystkie zostały odwołane. Mam nadzieję, że pojutrze już nie będzie żadnych przekładek. Jeśli chodzi o ekstraklasę, mimo tąpnięcia Legii w Niecieczy, wszystko idzie według mojego planu. Bo ja mam tak ułożone, że jak gra rywal Legii, to kibicuję temu kto może mu odebrać punkty. W ten sposób w ostatni piątek stałem się na półtorej godziny kibicem Podbeskidzia, choć ten sympatyczny klub ani mnie ziębi ani grzeje. Po prostu trzymałem kciuki żeby odebrał punkty drużynie z Gliwic. Prawie się udało.
Zresztą moja żona stwierdziła, usłyszawszy o mojej serii, że mną chyba jest coraz gorzej.
Podczas ostatniego weekendu obejrzałem w całości pięć meczów w telewizji, jeden na żywo na stadionie, a dwa wyrywkowo, bo w niedzielę pracowałem. Do tego jeszcze dwa magazyny ligowe. Niezły wynik! Ten na stadionie był straszliwie nudny i zmarzłem straszliwie, ale przecież znacie, powtarzane przeze mnie od lat, hasło: futbol wymaga ofiar!