Moje Kresy. Powrót do Stanisławowa, który był prywatnym miastem polskich arystokratów – Potockich
W XIV tomie „Kresowej Atlantydy”, który właśnie trafił do księgarń, złamałem zasadę, że nie wracam do miasta, które opisałem już w poprzednich tomach. Rozpoczynając przed dziesięciu laty pracę nad serią tych książek, wybrałem na początek pięć dużych kresowych miast: Lwów, Stanisławów, Tarnopol, Brzeżany i Borysław.
Nie przewidziałem tak żywej reakcji czytelników. Natychmiast po ukazaniu się pierwszego tomu spadła na mnie lawina listów, e-maili i rozdzwoniły się telefony z informacjami, że warto by, a nawet należałoby jeszcze poszerzyć warstwę biograficzną w opisanych miastach, gdyż w zachowanych zbiorach rodzinnych są informacje i zupełnie unikatowe fotografie ukazujące o wiele szerzej historię tamtych społeczności.
Opolscy stanisławowianie
Szczególnie wiele nowych informacji otrzymałem na temat Stanisławowa, którego historię potraktowałem w pierwszym tomie zbyt lakonicznie. Musiałem tłumaczyć się z tego zwłaszcza na spotkaniach autorskich w moim Opolu, Brzegu i w Gliwicach, gdzie po ekspatriacji osiadło najwięcej stanisławowian. Postanowiłem zatem wrócić do Stanisławowa i napisać nową wersję jego dziejów – poprawioną, poważnie poszerzoną i z zupełnie nową ikonografią.
Oto fragment tej nowej wersji historii miasta, którego mieszkańców tak wielu osiadło w Opolu po 1945 roku. Na mojej ulicy Niedziałkowskiego, gdzie mieszkałem 30 lat, ciągle spotykałem stanisławowian, moich sąsiadów – Jadwigę i Waldemara Jędrzków, fotografika Stanisławowa Bobera, ogrodnika Stanisława Deblessema czy Juliana Chmielewskiego – właściciela cukierni „Bristol”. Ze Stanisławowa na Opolszczyznę przybyło kilkudziesięciu nauczycieli, lekarzy, inżynierów i artystów, w tym wybitny pisarz przedwojennych bestsellerów Stanisław Wasylewski i znakomity poeta Bogusław Żurakowski.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień