Najwyższy czas wyjaśnić, kogo i kiedy rozstrzeliwano na górkach w Fordonie
Historyk, regionalista i autor publikacji Krzysztof Drozdowski występuje do Instytutu Pamięci Narodowej z listem otwartym, który ma skłonić tę instytucję do badań i ostatecznego zamknięcia rozdziału historii Bydgoszczy pod tytułem „Dolina Śmierci”. [ROZMOWA]
Dlaczego zbierasz podpisy poparcia pod listem do IPN w sprawie badań Doliny Śmierci?
Myślę, że działając wspólnie z różnymi środowiskami i organizacjami jesteśmy w stanie wymóc na władzach Instytutu Pamięci Narodowej zajęcie się bardzo ważnym tematem. Poprzez list otwarty, który w najbliższych dniach zamierzam przekazać na ręce Naczelnik Delegatury IPN w Bydgoszczy, pani Ewy Cisewskiej, chcę prosić o rozpoczęcie śledztwa w sprawie zbrodni niemieckich popełnionych w Dolinie Śmierci w 1939 roku, w którym cały teren zostałby przebadany. Wśród osób deklarujących poparcie dla mojej inicjatywy znaleźli się zarówno profesorowie Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, który dysponuje odpowiednim sprzętem do badań terenowych, bydgoscy archiwiści, członkowie grup i stowarzyszeń historycznych, badacze regionaliści, pasjonaci, ale także wielu zwykłych mieszkańców, którzy czują, że historia Doliny Śmierci - mimo 70 lat - nadal nie jest zamknięta.
Jak przebiegały ekshumacje w 1947 roku?
Nie były szczegółowe. Nie wiedziano, gdzie szukać. Teren za szybowiskiem został wyznaczony przez bydgoskiego kolejarza. A co z resztą obszaru? Jestem przekonany, że zostaną tam odnalezione szczątki pomordowanych Polaków, Żydów, a może i Niemców. Oficjalne ekshumacje przeprowadzono w dniach od 28 kwietnia do 2 maja 1947 r. Ekshumowano wówczas 309 ofiar, a o ilu zapomniano? Już 30 maja 1947 w prasie podano, iż zwłok prawdopodobnie będzie około tysiąca! Skąd ta rozbieżność? Mówimy o 700 osobach! A dlaczego mówię tu o oficjalnych ekshumacjach? Ponieważ już w 1945 r natrafiono na tym terenie na szczątki ludzkie, które znoszono do ustawionego namiotu. Ile ich było i co się z nimi stało? Pomimo deklaracji o chęci dalszych badań nigdy do nich nie powrócono. Tak minęło 70 lat.
Czy były to ofiary krwawej jesieni 1939 roku? Czy może były to „świeże” zwłoki, które starano się ukryć?
Na ile prawdziwe i prawdopodobne uznajesz przekazy mówiące, że w Dolinie mordowano nie tylko w 1939 roku, ale także po wojnie, w 1946?
Ciężko tu cokolwiek zawyrokować. Dlaczego na przykład w Tryszczynie pełną ekshumację przeprowadzono już wiosną 1945 r., a w Dolinie Śmierci czekano kolejne dwa lata? A jak już rozpoczęto ekshumacje, to bardzo szybko je zakończono? Z ówczesnej prasy dowiadujemy się sprzecznych informacji o powodach takiego postępowania. Otóż najpierw napisano, że w wyniku składek społeczeństwa udało się zbudować kilkaset trumien, a kilka dni później pisano, że tychże brakuje. W trakcie pogrzebu wykorzystano 96 trumien. Mam tu więc kolejny brak logiki. Zadać należy również pytanie, kto znalazł się w tych trumnach? Przecież do nich nie zaglądano. Czy były to naprawdę ofiary krwawej jesieni 1939 roku? Czy może były to „świeże” zwłoki, które starano się ukryć? Jeśli tak było to kim byli owi pomordowani?
Czy to te zabójstwa mogą być przyczyna czegoś, co dziś pewnie niektórzy uznają za ukrywanie niewygodnego w minionych czasach fragmentu historii tego miejsca?
To możliwe. Nieoficjalnie wiadomo, że ekshumacje zostały zakończone na polecenie Urzędu Bezpieczeństwa. Dlaczego po kilku dniach tak szybko zamknięto te sprawę? Czy UB po wojnie mordowało tam polskich patriotów, a może śmierć znaleźli tam pozostali w mieście Niemcy. Część z nich została ulokowana w Obozie Koncentracyjnym Zimne Wody, bo tak brzmiała na początku jego oficjalna nazwa. Istnieją relacje mieszkańców Fordonu, które mówią o tym że w nocy na terenie Doliny Śmierci słyszane były strzały. Tłumaczono je egzekucjami na niemieckich jeńcach wojennych. Jednakże czy aby na pewno? Czy ofiarami nie byli polscy patrioci, którzy w chorych umysłach ówczesnych komunistów stanowili hipotetyczne zagrożenie dla nowego ustroju? Tego wszystkiego dowiemy się jedynie, gdy uda się doprowadzić do badań terenowych, czym mam nadzieję doprowadzić swoim listem otwartym.
Na sam początek nie trzeba wielkich funduszy. Należałoby wytypować zespół prokuratorski, który rozpocząłby jednocześnie badania archiwalne, zwłaszcza w niemieckich archiwach, oraz prace terenowe.
Według Twojej oceny i według wiedzy, także źródeł - ile osób mogło nie zostać ekshumowanych z Doliny Śmierci?
Zacznijmy od źródeł. Tak naprawdę to ich nie ma, albo inaczej, my ich nie znamy. Według mojej wiedzy, w niemieckim archiwum istnieją dokumenty na temat Doliny Śmierci, do których nie udało się dotrzeć polskim badaczom. Co w nich jest? To kolejne zadanie dla IPN. Ustalenie dokładnej liczby pomordowanych w tym miejscu będzie możliwe dopiero po zbadaniu całości terenu, a nie tylko po ewentualnych pracach sondażowych. W świetle literatury co do ilości ofiar panuje swoiste kuriozum. Mamy przedział od 300 do 3000 ofiar, a w informacjach publikowanych za granicą możemy dostrzec jeszcze wyższe liczby w postaci 6600 ofiar. Praktycznie każdy może wybrać sobie taką liczbę, jaka mu się podoba. Według mnie, najbliżej byłoby do 1000 osób, ale nie interesuje mnie strzelanie na oślep. Pamiętajmy, że mówimy o ludziach. Tylko Stalin mówił, że duża liczba zmarłych to tylko statystyka.
Od czego najlepiej byłoby zacząć badania terenowe Doliny - no i kto miały za nie płacić?
Jak to, kto miałby za to płacić? Płacimy my wszyscy. Przecież IPN jest instytucją państwową utrzymywaną z naszych podatków. Skoro znajdują się pieniądze na ekshumacje i poszukiwania w innych rejonach kraju, to dlaczego nie miałby znaleźć się na Dolinę Śmierci? Na sam początek nie trzeba wielkich funduszy. Należałoby wytypować zespół prokuratorski, który rozpocząłby jednocześnie badania archiwalne, zwłaszcza w niemieckich archiwach, oraz prace terenowe. Na początek bezinwazyjne sprzętem posiadanym przez Uniwersytet Kazimierza Wielkiego, a później przez przekopania tego terenu. Jestem przekonany, że otrzymane wyniki nas zaskoczą