Nasi rodzice też byli zakochani
Studiowali na dwóch różnych uczelniach, znajdujących się po przeciwległych stronach dużego miasta. Mieli minimalne szansę się spotkać. Gdyby ona tego dnia nie postanowiła odwiedzić koleżanki i nie wsiadła do tramwaju, którym on jechał na zajęcia, z całą pewnością nie zdarzyłoby się to wszystko, co się zdarzyło.
Gdyby moi rodzice tamtego dnia nagle zmienili plany, albo jednemu z nich uciekłby tramwaj, jak stało się to z pociągiem w jednym z wariantów filmu „Przypadek” Krzysztofa Kieślowskiego, nie byłoby mnie na świecie.
Niegdyś Delmore Schwartz napisał opowiadanie, w którym obserwuje rodziców przed swoim poczęciem. Teraz posłużyło ono Magdzie Szpecht do stworzenia przedstawienia „In Dreams Begin Responsibilities [zobowiązania rozpoczynają się w snach]”, którego premiera odbyła się na scenie Małopolskiego Ogrodu Sztuki. Reżyserka nadała mu nieoczywistą formę spektaklu-instalacji, leżącego na przecięciu różnych sztuk, w którym ważną rolę odgrywa muzyka i film. Bowiem bohater śni w kinie film o swoich rodzicach, obserwuje ich gdy są młodzi, zakochani, snują plany na przyszłość. Jeszcze nie wiedzą, czym to wszystko się skończy, nie mają pojęcia, że ich przyszły syn podczas projekcji wykrzyknie do nich: - Nie róbcie tego! Oboje możecie jeszcze zmienić zdanie. Nic dobrego z tego nie wyniknie, tylko żal, nienawiść, awantury i dwoje dzieci o parszywych charakterach.
Twórcom spektaklu zależało na tym, by widzowie odebrali to bardzo osobiście. I to im się udało. Może dlatego, że, likwidując barierę między aktorami a publicznością, która może siedzieć lub leżeć na ziemi, a kiedy ma ochotę przechadzać się po scenie, zrobili to w sposób niezwykle delikatny, dając każdemu szansę na zbudowanie swojej intymnej przestrzeni.
W spektaklu podobała mi się świeżość, którą wnosi ze sobą czwórka młodych aktorów: Agnieszka Kościelniak, Lena Schimscheiner, Marcin Wojciechowski i Karol Kubasiewicz. Oni nie odgrywają swoich ról w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Oni są na scenie sobą i w tym wypadku jest to jak najbardziej uzasadnione. Za kilkanaście lat ich dzieci też będą zadawały sobie pytanie, które otrzymałam od jednego z nich na karteczce, a które brzmiało: „Jak wyobrażasz sobie swoich rodziców w twoim wieku?”.
Tak naprawdę nie było ono skierowane do mnie, a do 20-latka, który przyjdzie na spektakl. Bo to teatr dla ludzi młodych, na który postawili w MOS-ie nowi dyrektorzy Teatru im. J. Słowackiego. Stworzenie tam sceny eksperymentalnej to świetny pomysł, który pewnie przyniesie raz lepsze, raz gorsze spektakle. O poprzedniej próbie, czyli „Obozie Katarakta”, wolałabym zapomnieć. W przypadku „In Dreams Begin Responsibilities [zobowiązania rozpoczynają się w snach]” się udało.