Nastały mrozy, a śniegu niewiele
Dla ogrodnika najlepsze są zimy umiarkowane i w miarę ciągłe, bez ociepleń i bez dużych mrozów.
Zima zaczęła się na dobre i od razu dała się we znaki naszym roślinom. Po pierwsze - sporym mrozom nie towarzyszą na razie większe opady śniegu, co sprawia, że nie ma otulającej rośliny „pierzynki”. Po drugie, przeciągający się okres wysokich jak na grudzień temperatur sprawił, że niektóre krzewy pobudzone zostały do wegetacji. Jej pełnię wstrzymywał wprawdzie krótki dzień, ale tu i ówdzie pojawiły się pierwsze zielone pączki. Teraz nastąpił szok i zapewne wiele naszych roślin ucierpi. Jak bardzo - to zależy od pogody w styczniu: czy mrozy się zaostrzą, czy nastąpi okres odwilży.
Z punktu widzenia ogrodnika najlepsze są zimy umiarkowane i w miarę ciągłe, bez okresów gwałtownych ociepleń i bez wielkich mrozów, z umiarkowaną pokrywą śnieżną, która w marcu szybko stopnieje. Najgorsze, co może nas spotkać, to zima mocno spóźniona, gdy rośliny zdążą się już rozhartować i zaczną oczekiwać wiosny, bo dzień się wydłuży. Fala ostrych mrozów w lutym czy marcu, następująca po okresie odwilży i bez pokrywy śnieżnej, zawsze oznacza duże straty w ogrodzie i na działce.
Okres zimy ma oczywisty wpływ na późniejszą kondycję roślin, a często zmusza do rezygnacji z wrażliwych gatunków na rzecz bardziej odpornych. Starsi z nas pamiętają „zimę stulecia” z przełomu 1978 i 1979 roku, która sparaliżowała na kilka tygodni cały kraj, od Tatr po Bałtyk. Także początek lat 80. przynosił ostre zimy, które po krótkiej przerwie powróciły w drugiej połowie dekady. Później klimat znowu złagodniał, aż do śnieżnych zim z przełomu 1995/1996 oraz 1996/1997. Potem, po dziesięciu łagodniejszych latach, wyjątkowe mrozy zapanowały zimą 2005/2006, ale w następnym roku jesień połączyła się bezpośrednio z wiosną. Prawdziwa zima wróciła dopiero w styczniu 2009 roku, gdy nastały 20-stopniowe mrozy.
Zimy 2009/10 i 2010/11 zaczynały się już w październiku, smagały nas śnieżycami i zostawiały po sobie ogromne zaspy. Potem nastały już zimy mniej lub bardziej łagodne, z przeważnie jesienną pogodą w grudniu, które jednak potrafiły nas zaskakiwać w lutym czy marcu niespodziewaną, kilkudniową falą ostrych mrozów.
Wiosną 2013 roku nadeszła ostatnia taka mroźna fala. Nadeszła bardzo późno, bo w drugiej połowie marca i została aż do początków kwietnia. Narobiła dużych szkód w sadach, szczególnie wśród drzewek brzoskwiniowych, morelowych i czereśniowych. Wielu z nas pamięta z tamtego okresu pierwsze bociany, które zdążyły już przylecieć z południa i trwały nieruchomo, aby nie tracić cennej energii.
Warto pamiętać, że na dużą zmienność polskich zim nakłada się jeszcze podział kraju na różne strefy klimatyczne. Generalnie cały środek Polski, od zachodnich obrzeży Wielkopolski po linię Wisły, znajduje się w tzw. podstrefie 6B, gdzie średnie temperatury minimalne zawierają się w granicach od -20,5 do -17,8 stopni C. Zimniej jest w szerokim pasie na wschodzie, za linią Wisły, gdzie króluje podstrefa 6a, ze średnimi temperaturami minimalnymi w granicach od -23,3 do -20,6 stopni C. Północno-wschodni kraniec kraju jest - jako się rzekło - najzimniejszy. Podstrefa 5B, gdzie leżą m.in. Suwałki, ma średnie minima w granicach od -26 do -23,4 stopni C.
Najcieplejsze regiony kraju leżą w pasie wzdłuż wybrzeża i zachodnich granic kraju, z występem w dolinie Odry, sięgającym na wschód aż po Wrocław. Jest to podstrefa 7A, z temperaturami od -17,7 do -15. Ten właśnie rejon - a jeszcze bardziej okolice Szczecina - dają ogrodnikom największe możliwości w doborze roślin. Kolekcję pnączy można tam bez obaw uzupełnić o pięknie kwitnące glicynie i miliny, kolekcję iglaków - o mniej odporne odmiany cyprysików i jodeł, a nawet spróbować swoich sił w uprawie cedrów. Doskonale udają się tam również krzewy zimozielone, takie jak rododendrony i ostrokrzewy. Dlatego właśnie na zachodzie rosną najstarsze i najpiękniejsze okazy różaneczników i całe ich kolekcje (m.in. w dolnośląskich Wojsławicach), posadzone jeszcze przez niemieckich ogrodników.
Osoby mieszkające na wschodzie naszego kraju mogą z kolei cieszyć się bez obaw odpornymi roślinami z Ameryki Północnej, Dalekiego Wschodu i wysokogórskich regionów Himalajów oraz Kaukazu, które rosną tam lepiej niż na zachodzie Polski. Rośliny te nie boją się wielkich mrozów, ale wymagają długiego i nieprzerwanego okresu spoczynku. Nie odpowiada im zmienna pogoda, a zwłaszcza następujące po sobie okresy mrozów i odwilży. Na dodatek gatunki te wcześnie wchodzą w okres wegetacji, gdyż wcześnie go kończą. Spóźnione, kwietniowe przymrozki mogą łatwo uszkodzić ich rozwijające się pączki. Szczególnie wrażliwe na spóźnione przymrozki są pnącza z Dalekiego Wschodu, takie jak atkinidia i winorośl japońska.
Autor: Andrzej Gębarowski