Nauczyciel szczerze o edukacji zdalnej: To przewrót, na który nie byliśmy gotowi

Czytaj dalej
Fot. Agnieszka Martynowicz
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Nauczyciel szczerze o edukacji zdalnej: To przewrót, na który nie byliśmy gotowi

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Zastaliśmy polską szkołę tablicową, a zostawimy onlajnową. To przewrót - mówi Dariusz Martynowicz, nauczyciel w V Liceum Ogólnokształcącym w Krakowie, członek grupy Superbelfrzy RP. Poniżej jego refleksje o nauczaniu online.

Zajęcia w szkołach nie odbywają się od 12 marca. Patrząc na to, co działo się w innych krajach, przeczuwałem, że czeka nas długa podróż, że może to być trudny czas dla nauczycieli i uczniów. Podstawą edukacji jest bowiem relacja i nawiązywanie kontaktu. Spodziewałem się więc, że zdalna edukacja będzie dużym wyzwaniem dla polskiej szkoły. I się nie pomyliłem.

Wspólnota

W różnych szkołach różnie to działa. Dyrekcja V LO, w którym pracuję, zadbała o zdroworozsądkową organizację zajęć online. Jako nauczyciele jesteśmy w kontakcie wirtualnym z uczniami. Nasza praca nie sprowadza się tylko do wysyłania zadań. Przynajmniej połowę lekcji staramy się spędzać z uczniami w kontakcie bezpośrednim. Jestem polonistą. Dwie z czterech godzin języka polskiego prowadzę na żywo, używając różnych platform do komunikacji. W ramach pozostałych lekcji zadaję zadania projektowe.

Przekonałem się, że nauka zdalna jest o wiele bardziej męcząca niż przed tablicą. Dużo więcej wymaga od nauczyciela. Tymczasem nikt nas nie przygotował do tego, żebyśmy uczyli zdalnie. Nie mieliśmy żadnych szkoleń z tego zakresu. Niewiele jest konstruktywnych działań, które zaznajamiają nauczyciela ze światem wirtualnym i jego możliwościami w zdalnej edukacji. Jeśli nauczyciele chcą się rozwijać, muszą za to płacić z własnej kieszeni.

Statystyczny polski nauczyciel to kobieta w wieku 48-50 lat, dla której praca zdalna jest wyzwaniem. Nie tylko technologicznym, ale też społecznym, emocjonalnym. Dla wielu z nas kontakt realny z uczniem jest bardzo cenny, a przy metodach zdalnych go brakuje. Niektórym trudno się z tym psychicznie uporać.

W naszej szkole wytworzyła się wspólnota nauczycieli, którzy wzajemnie się wspierają i pomagają sobie bezinteresownie. Bardzo pomaga pani dyrektor Agata Brezdeń. Koleżanka ucząca informatyki Beata Chodacka wysłała nam instrukcje pokazujące fajną aplikację quizową. Ja zorganizowałem dla nauczycieli webinar, na którym pokazywałem narzędzia onlajnowe i platformy do komunikacji. Zajmuję się tym zawodowo od sześciu lat, interesują mnie nowoczesne technologie w edukacji. I wiem, że najważniejsze w zdalnym nauczaniu powinny być: zdrowy rozsądek, wyrozumiałość i troska nauczycieli - o siebie i uczniów. Nie można się zafiksować na punkcie narzędzi. Ale też nie można udawać, że te narzędzia nie istnieją…

Relacje

Należę do Superbelfrów RP. To grupa innowacyjnych nauczycieli, działa od 2012 r. Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, że nowoczesne technologie są ważne i warto w nie inwestować w edukacji. Nikt nas nie słuchał. Ministerstwo, niezależnie od sprawujących władzę, lekceważyło tę kwestię.

Podstawę nowoczesnych technologii stanowią komputery z dostępem do sieci, wykorzystuje się też tablice interaktywne, specjalne oprogramowania, platformy. Tymczasem polska szkoła ma podstawowe problemy ze sprzętem. Oświata jest skrajnie niedofinansowana. W wielu małych miejscowościach czy na wsiach nauczyciele sami muszą sobie organizować laptopy. Jesteśmy zupełnie nieprzygotowani na wyzwania, z jakimi od kilku tygodni się mierzymy. To, co się dzieje naszych oczach, to przewrót.

Osobiście bardzo dobrze sobie radzę w tej rzeczywistości. W mojej pracy nad koncepcją lekcji niewiele się zmieniło. Przygotowuję plan, zastanawiam się, jakie narzędzia mogę wykorzystać, realizując dany temat. Jeżeli na lekcji rysowałem mapę myśli na brystolu, teraz wykonuję ją na tablicy wirtualnej online. Robiłem burzę mózgów w klasie, teraz korzystam z programu, który umożliwia mi taką samą metodę pracy z uczniami online. Do tej pory młodzież otrzymywała testy na kartkach, teraz wykorzystuję platformy quizowe, dzięki którym sprawdzam wiedzę i umiejętności. Najważniejsze to nie zatracić relacji z uczniami. Dlatego szukam narzędzi, które pozwolą mi je tworzyć.

Uczniowie też są smutni, zagubieni, zestresowani sytuacją. Dziecko z pierwszej czy drugiej klasy miało swoją panią, która je prowadziła. Teraz mu ją odebrano. Zdalne nauczanie nie polega na tym, że wychowawczyni wysyła mailem zadania domowe, a uczeń dostaje konkretną stronę z podręcznika do przerobienia i ćwiczenia, które ma wypełniać. Warto, aby przynajmniej przez godzinę w tygodniu usłyszeć się z tym dzieckiem, zapytać, jak się czuje, co przeżywa. Dlatego bardzo dbam o utrzymanie kontaktu z moją klasą. Staram się organizować im „Pogadanki z Darkiem”. Widzimy się na zoom-ie i po prostu rozmawiamy. Najważniejsze zadanie nauczycieli to być z dziećmi i wspierać je.

Wyrozumiałość

Jestem też w kontakcie z wieloma rodzicami. Ich frustracja narasta. Jeżeli my, nauczyciele, nie zdamy egzaminu z nauczania zdalnego i będziemy tylko obciążać rodziców pracą z dzieckiem, stracimy ich poparcie i szacunek. Mam trójkę dzieci, które chodzą do wiejskiej podstawówki. Oprócz jednostkowych przypadków kontaktów online - za które serdecznie dziękuję - rola nauczycieli sprowadza się do przysyłania dzieciom zadań do wykonania. Moi synowie (10 i 12 lat) codziennie przez 2-3 godziny wypełniają zeszyty ćwiczeń. I tak jestem wdzięczny, że tych zadań nie ma aż tak dużo. Wiem, jak wygląda rzeczywistość od rana do wieczora z trójką dzieci. Wiem, jakie to wyzwanie dla rodzica. I bardzo bym chciał, żeby nauczyciele moich dzieci zechcieli się z nimi zobaczyć choć na chwilę i zwyczajnie zapytać, co u nich słychać. Pewnie nie wszyscy będą na takich lekcjach, ale liczy się, że nauczyciel podejmie wyzwanie takiego kontaktu.

Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie wszystko w nauczaniu zdalnym będzie idealne. To trudna sytuacja dla nauczycieli. My też nie wszyscy wiemy, jak to robić i liczymy na wyrozumiałość. To słowo jest ważne ze względu na stosunek rodziców do nauczycieli, a także nauczycieli do uczniów i rodziców. Nie warto myśleć tylko o ocenach, ale także o tym, co możemy uczniom dać i w jaki sposób możemy odciążyć rodziców. Warto starać się ich zrozumieć i pomóc im na tyle, na ile to możliwe.

Irytacja

To wyzwanie, któremu trzeba sprostać, jednak jest to moment przejściowy. Wiem, że kiedyś wrócę do mojej szkoły. Uczę z pasją. Wykonanie dodatkowego wysiłku nie jest dla mnie problemem. Bardziej frustruje mnie to, że jako nauczyciele zostaliśmy sami z tematem e-learningu. Obserwując to, co się działo w innych krajach, rządzący wiedzieli przecież, że prędzej czy później szkoły zostaną zamknięte z powodu epidemii. Dziś w kółko słyszymy, że wszystkie szkoły prowadzą świetnie nauczanie zdalne, tymczasem oprócz strony e-podręczniki nic więcej nam nie dano. Sami musimy szukać sposobów, metod i się dokształcać.

Niedawno założyłem firmę Czas na Progres. Organizuję m.in. kursy z nauczania zdalnego dla nauczycieli. Czasem dzwoni dyrektor i mówi, że chciałby przeprowadzić takie zajęcia u siebie, że widział moje szkolenia, ale gmina obcięła mu środki na szkolenie nauczycieli. Są szkoły, które nie mają dziennika elektronicznego. Moja żona w takiej uczy.

Tak wiem, jedna sprawa to kwestia sprzętu i jego dostępności, a druga to kwestia podejścia i chęci. Słyszę głosy od rodziców i uczniów, że niektórzy nauczyciele się nie przykładają. Nic mnie teraz bardziej nie wkurza, dlatego że to bardzo szczególny moment dla szkoły i nauczycieli.

Z drugiej strony - nie dziwi mnie, że niektórzy podchodzą do obowiązków w sposób nienależyty, bo odsetek głupich nauczycieli jest równy odsetkowi głupich lekarzy, głupich prawników i głupich polityków. Są i źli nauczyciele, którzy będą korzystać z koronawirusa i robić dużo mniej, jeżeli nie zostaną zmuszeni. Ale nie o nich chciałbym mówić.

Jest przecież mnóstwo nauczycieli, którzy się angażują. Robią wspaniałe lekcje, troszczą się o uczniów, pomagają innym nauczycielom. Zobaczmy ich! Wielu z nich należy do grupy Superbelfrzy. Na naszym blogu można znaleźć inspiracje i pomoce do pracy zdalnej. Na facebooku działa też grupa Digitalni i kreatywni nauczyciele z pasją, którą stworzył Bartosz Chyś. Zrzesza ponad 15 tys. nauczycieli. Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli Lektikon w Zatorze organizuje fantastyczne szkolenia ze zdalnego nauczania i narzędzi wirtualnych. Nieskromnie polecam także swoją firmę: Czas na Progres. Organizuję zarówno komercyjne, jak i społeczne, darmowe webinary.

Jeśli nauczyciel chce znaleźć pomoc, konkretne narzędzia i inspiracje, to je znajdzie.

Oceny

Wartością obecnego czasu jest to, że można uczniowi pokazać, że nie wszystko robi się dla oceny. Wzbudzić w nim zupełnie inną motywację. Nie tylko do tego, żeby miał piątkę albo nie miał jedynki. Nie musimy ucznia cały czas oceniać. Mam wrażenie, że nauczyciele są czasami zbyt mocno zafiksowani na punkcie oceniania. Teraz chodzi o to, aby lekcje budowały relacje między nauczycielem a uczniami, żeby były ciekawe. Ocenianie jest sprawą drugorzędną. Tym bardziej że dzięki zdalnemu nauczaniu możemy ocenić ucznia za całkiem inne rodzaje aktywności niż dotychczas. Niekoniecznie musimy sprawdzać wiedzę z lektury, możemy poprosić ucznia, aby zrobił wirtualną książkę, albo w odpowiednim programie zrobił plakat z bohaterem literackim.

Nie uczymy dzieci wartości pracy samej w sobie, tylko uczymy je zdobywać oceny. I dzieci chcą je zdobywać. Co robią? Jeżeli czują, że nie są w stanie napisać czegoś same, albo są leniwe, to przynoszą gotowce. Zjawisko oszukiwania, ściągania albo przywłaszczania czyjejś własności intelektualnej nie jest zarezerwowane tylko dla zdalnego nauczania. Ono funkcjonuje w szkole cały czas.

Atmosfera

Bardzo mi się podoba atmosfera lekcji, podczas której uczeń pije kawę, herbatę, czy nawet od czasu do czasu coś przegryza. To wprowadza pewien luz. Edukacja może też być pełna zabawy, radości, beztroski. Tego mi brakuje. Polska szkoła jest wciśnięta w sztywne ramy, w podstawy programowe, nie ma w niej miejsca na rozmowy o życiu, o tym, jak uczniowie sobie radzą. Dzięki przestrzeni wirtualnej paradoksalnie pogłębiam relacje z uczniami, w klasie nie mam na to czasu.

Zdalne nauczanie ośmiela uczniów introwertycznych, którzy zazwyczaj się nie odzywają. Milczą, bo chociaż mają spostrzeżenia, wstydzą się je wypowiedzieć. Kiedy stosuję metodę wirtualnej burzy mózgów i uczeń ma możliwość napisania kilku zdań, czuje większą swobodę. Wirtualne nauczanie ma więc atuty.

Ale najważniejsze jest to, co będzie potem. Nic gorszego nas nie spotka, jeżeli wrócimy do szkół mówiąc: wreszcie się to skończyło, wreszcie nie musimy wirtualnie pracować, wreszcie tablica, ławki, kreda. Mamy szansę unowocześnić polską szkołę. To, co dzieje się na naszych oczach, to jest przewrót w edukacji. Gdyby nie sytuacja pandemii, dochodzilibyśmy do tego miejsca dobrych kilka lat. Zostaliśmy zmuszeni, aby radzić sobie w rzeczywistości cyfrowej. To jak skok na bungee. Ważne, aby wylądować. Może jestem idealistą, ale widzę, że dzieje się coś ważnego.

Szkoła nie będzie już taka sama.

Koszty

Myślę też o maturzystach i ósmoklasistach. Szanuję decyzje, które zapadły, natomiast uważam, że są mocno spóźnione. Egzaminy w ósmej klasie są... po nic. Niewiele zmienią, generują tylko potężny stres. Podoba mi się natomiast decyzja o przesunięciu matur. To egzamin dojrzałości, który ma swoją wagę i wielu maturzystów chce się z nim zmierzyć. Uczniowie przez kilka lat liceum przygotowywali się do wyboru studiów. Wiedzą, że muszą dobrze zdać maturę. W ich przypadku konkurs świadectw może wygenerować wielką niesprawiedliwość społeczną. W mojej szkole oceniamy surowo i stawiamy wysokie wymagania. Może się okazać, że uczeń, który ma u nas dostateczny z matematyki, dużo więcej wie i dużo lepiej napisze maturę, niż uczeń, który ma piątkę w innej szkole. W wypadku konkursu świadectw nasz uczeń byłby pokrzywdzony.

Maturzyści są zdezorientowani. Dziwię się, że ich rodzice się nie buntują, że nie potrafili się skrzyknąć i wywrzeć presji na ministerstwo, aby te decyzje były ogłoszone dużo wcześniej. Pan minister wypowiedział się dwa tygodnie przed terminem egzaminu ósmoklasistów! Mam jednak nadzieję, że finalnie ci młodzi ludzie, którzy teraz być może czują się pokrzywdzeni, gorsi czy w trudniejszej sytuacji, zostaną przez tę sytuację wzmocnieni. Ten trudny czas może im także wiele dać.

Mówi się, że egzaminy odbędą w drugiej połowie czerwca i straszy się polskich nauczycieli, że będą mieli krótsze wakacje. Może się trochę narażę nauczycielom, ale powiem: trudno. To jest moment, kiedy wszyscy musimy coś z siebie dać. Także my. Jeżeli będę musiał przyjść na kilka dni w lipcu do pracy, to przyjdę. Skrócenie urlopu to koszt sytuacji, w której się znajdujemy. Jestem gotowy ten koszt ponieść.

Przyszłość

Zdalne nauczanie ma szansę stać się poważną alternatywną metodą podawania wiedzy i kształtowania umiejętności. Warto zauważać trudności, które się z nim wiążą, ale też atuty. E-learning pozwala na większą swobodę, większą autonomię, elastyczność w organizacji pracy i czasu, w jakim się odbywa. Sytuacja, w której się znajdujemy, może nas nauczyć zwracania uwagi na budowanie relacji, czego w polskiej szkole bardzo brakuje. Aleksandra Pezda już kilka lat temu napisała książkę pt. „Koniec epoki kredy”. Ten koniec wcale nie nastąpił. Teraz jest moment, w którym nauczyciele, nawet ci najbardziej niechętni smartfonom i komputerom, odkrywają, że nowoczesne technologie nie zabijają edukacji, tylko jej pomagają. Można je wykorzystywać w sposób efektywny i mieć przy tym dużo radości i satysfakcji z pracy.

Jestem przekonany, że jak ten trudny czas minie, polska szkoła ma szansę stać się bardziej kreatywna, projektowa, twórcza. Będzie dobrze, ale wiele zależy od nas. I może się okazać, że zostawiliśmy ją tablicową, a zastaniemy onlajnową!

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.