Nie oczekuje luksusów. Wystarczy mu pokój z kuchnią i łazienką
Przez lata musiał radzić sobie sam. I to robił, nikogo o pomoc nie prosząc. Ale los Mariusza Walesiuka poruszył mieszkającą w tej samej wsi Anetę Snarską. Dzięki jej inicjatywie jest szansa, że mężczyzna zamieszka w końcu w normalnych warunkach.
Dom, w którym teraz mieszka mężczyzna trudno nazwać domem. To właściwie jego fragment, pozostałość z tego, co jeszcze stoi po zawaleniu się części budynku trzy lata temu. Mariusz Walesiuk żyje w ocalałej części, na kilku metrach kwadratowych. Bez żadnych wygód, łazienki, bieżącej wody, możliwości ogrzania. Na większości budynku nie ma dachu, gdy pada, leje się do środka. - Zimą pomieszkuję u ludzi, u których pracuję, bo tu się nie da - opowiada Mariusz Walesiuk. - A biorę każdą pracę, jaką mi ktoś zaproponuje. Przewalam obornik, przy gospodarstwie pomagam, drzewo porąbię.
Mariusz od życia nie oczekuje wiele. Nie skarży się na swój los. Do niedawna wystarczał mu kawałek wersalki do spania i parę groszy, jakie udało mu się dorobić na jedzenie, aby przetrwać. Tę sytuację postanowiła zmienić Aneta Snarska. Dzięki zainicjowanej przez nią akcji Kawałek Dobroci, życie Mariusza zaczyna się zmieniać.
Trudny los
Mariusz jest skromnym mężczyzną, który mimo wielu przeciwności, stara się sobie radzić sam w życiu. Ma przyznaną trzecią grupę inwalidzką, z uwagi na niepełnosprawność umysłową w stopniu lekkim.
Pochodzi z Białegostoku. Tu skończył szkołę specjalną przy ul. Słonimskiej, natomiast w szkole zawodowej w Łapach wykształcił się na ślusarza.
- Ojca nie znałem. Razem z mamą mieszkaliśmy z moim ojczymem i jego córką - wspomina mężczyzna. - Pracowałem w mieście, ale z powodów zdrowotnych musiałem zrezygnować. Nie miałem pieniędzy, aby wspomóc finansowo rodzinę, dlatego mama „oddelegowała” mnie do babci do Boguszewa. To ona przez lata mnie utrzymywała, bo nie wiedziała, że z racji na swoje zdrowie mogę ubiegać się o zasiłek.
Babcia zmarła około ośmiu lat temu. W spadku pozostawiła ziemię o powierzchni 0.15 ara, na której stoi dom. A właściwie jego resztka, bowiem w połowie budynku hula wiatr i rosną dziko rośliny.
- Nie mogę zrobić remontu, ponieważ nie jestem tutaj zameldowany. Poza tym, należy do mnie zaledwie 1/6 posiadłości. Pozostałe części są własnością mojej ciotki i rodzeństwa - wyjaśnia Mariusz.
Jest ktoś, kto pomógł
Do tej pory pan Mariusz nie oczekiwał wiele od życia i o nic nie prosił. Pewnie nadal by tak było, gdyby nie mieszkająca w okolicy Aneta Snarska. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i konkretnie pomóc mężczyźnie.
- Znam Mariusza od kilku lat, jednak wcześniej nie była to zażyła znajomość - opowiada kobieta. - Dopiero kiedy mąż opisał mi dokładniej jego sytuację, postanowiłam mu pomóc. Mariusz praktycznie nie ma dachu nad głową, rodzina się od niego odwróciła i nie ma wsparcia finansowego, jakie należy się osobom w jego sytuacji. A on nie oczekuje luksusów. Wystarczyłby mu pokój z aneksem kuchennym, a łazienka byłaby wprost spełnieniem marzeń, bo teraz w domu nie ma ani bieżącej wody, ani ubikacji.
Jako, że obecnego lokum wyremontować się nie da, powstał pomysł, aby kupić Mariuszowi całoroczny mobilny domek holenderski lub modułowy. To rozwiązałoby jego problemy. Na taki cel potrzeba ok. 50 tys. zł. Nie uda się bez pomocy dobrych ludzi.
Dlatego aby spełnić to marzenie, ale też poprawić los Mariusza, pani Aneta rozpoczęła akcję pod hasłem „Kawałek Dobroci”. Założyła profil na popularnym portalu społecznościowym. Ale to nie wszystko. Razem z mężem zawiozła sąsiada ze wsi do urzędu pracy, by miał ubezpieczenie i mógł w razie potrzeby pójść do lekarza. Napisali także wnioski o zasiłek celowy i okresowy.
Po nagłośnieniu sprawy, powoli ruszyła lawina dobroci.
Mariusza zaczęli odwiedzać ludzie z sąsiednich wsi, Moniek, Knyszyna, a także z Białegostoku i przywozić mu potrzebne do życia rzeczy. W domu 38-latka pojawiły się lodówka, łóżko, odzież, środki czystości, jedzenie. - Wiele zawdzięczam dobrym ludziom, u których mogę zarobić, zjeść, czy się wykąpać. Jestem też wdzięczny wszystkim, którzy już mi pomogli - mówi wzruszony mężczyzna.
Nie wszyscy są jednak dobrze mu życzą. Odkąd zrobiło się o nim głośniej, niektórzy nazywają go „gwiazdą internetu” i obrażają. Powstała też plotka, że Mariusz wypożycza przyczepkę i rzeczy, które dostaje od ludzi, wywozi na rynek, a za pieniądze, które zarobi, kupuje alkohol i od rana do nocy pije.
- Martwię się, że zawistni nawrzucają mi do środka pustych butelek po wódce, puszek po piwie i zrobią ze mnie pijaka przed tymi, którzy mnie odwiedzają - przyznaje smutno mężczyzna. -Na moim podwórku można je znaleźć takie rzeczy, ale to tylko dlatego, że chodzę po wsiach i lesie, i zbieram butelki po alkoholu. Robię to, bo mają one aluminiowe elementy. Zdejmuję je i sprzedaję za parę groszy na skupie. Ale ludzie o tym nie wiedzą i sądzą, że sam te butelki opróżniłem.
Gmina obiecuje pomoc
Jak się okazuje, już niedługo mężczyzna dostanie wsparcie z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Trzciannem.
- Jestem w trakcie pisania decyzji o przyznaniu zasiłku celowego i okresowego - informuje Marlena Kupińska z GOPS, która parę dni temu odwiedziła pana Mariusza. - Zaproponowaliśmy panu Walesiukowi również pomoc w znalezieniu innego domu. Co prawda nie mamy w gminie lokali zastępczych, ale mamy mieszkanie w domu parafialnym. Pan Mariusz powiedział, że porozmawia z proboszczem - dodaje.
Do rozważenia jest też możliwość zamieszkania w domu Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu Purmia w Zofiówce (gm. Knyszyn).
- Ten pan ma przyznaną trzecią grupę inwalidzką, wynikającą z ogólnego stanu zdrowia - mówi urzędniczka. - Ma ją od urodzenia, dlatego daliśmy mu wniosek, z którym powinien udać się do Miejskiego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności, żeby jeszcze raz określić jej stopień. W zależności od tego będzie mógł ubiegać się o rentę socjalną.
W załatwianiu wszystkich formalności Mariusza wspiera pani Aneta.
- Ludzie mnie pytają czemu pomagam albo co z tego będę miała - mówi. - A ja chcę tylko, by Mariusz był szczęśliwy i miał własny, bezpieczny kąt, bo każdy na to zasługuje.